Tw; śmiertelna choroba, przekleństwa.
for : Lila-000 (mam nadzieję, że się spodoba!)
***
Dwójka nastolatków siedziała razem na ławce. Z ich ust wydobywał się szary dym, a głowy mieli przepełnione myślami o przyszłości.
Chan, chłopak, który wychowywał się w szczęśliwej rodzinie. Miał wszystko czego chciał - pieniądze, urodę, miłość obojga rodziców, spokojne życie, przyjaciół... Można by tak wymieniać całymi dniami. Jednak było coś, czego Bang nigdy nie miał.
Zdrowie.
Australijczyk cierpiał na nieuleczalną chorobę serca. Jego dni były policzone, a z każdym kolejnym dniem on sam czuł się coraz gorzej.
Był optymistycznym dziewiętnastolatkiem, mającym plany na przyszłość. Był wysoki i dobrze zbudowany. Naturalna, lekka opalenizna podkreślała jego urodę. Ciemne włosy pasowały do jego brazowych oczu, a dołeczki towarzyszące uśmiechowi, czarowały każdego.
Jeongin za to, był jego przeciwieństwem. Pochodził z biednej, lekko patologicznej rodziny. W szkole był wyśmiewany oraz nie miał żadnych przyjaciół. Urodą również nie wybijał się na tle innych dzieciaków, przez co ciężko mu było znaleźć w sobie coś pozytywnego.
Patrzył na świat, jakby samo oddychanie było dla niego torturą. Był w średnim wzroście, posiadał ciemne oczy oraz blond włosy. Był drobnej postury, nie miał ani jednego zarysu mięśni. Z natury był blady. Jego lisie rysy twarzy według ludzi stawały się przerażające, gdy się uśmiechał. Mimo, iż za kilka miesięcy miał skończyć osiemnaście lat, nie miał żadnych planów na życie.
Chociaż, po co mu plany na przyszłość, skoro jego największym marzeniem była śmierć? Jednak nie przez samobójstwo, co to, to nie. Chciał oddać życie, z jakimś ważnym dla siebie powodem. Nie wiedział co to by mogło być. Może jeśli wybuchnie jakaś wojna, poświęci się dla ojczyzny? Lub uratuje jakieś nieostrożne dziecko, które przez nieuwagę przeszło na czerwonym świetle?
Tak naprawdę, czekał tylko na właściwą okazję. Każdego dnia, modlił się aby takowa nadarzyła się jak najszybciej.
Pewnego dnia, gdy po szkole udał się w swoje ulubione miejsce, którym była stara, malutka ławeczka, znajdująca się naprzeciwko jeziora, zobaczył z daleka jakąś postać. Początkowo, chciał odejść, lecz gdy usłyszał płacz tamtej osoby, postanowił zostać.
Usiadł obok tajemniczej osoby na ławce, wyciągając ze swojego starego plecaka chusteczki. Wyciągnął je w stronę nie znajomego, niemo oferując jedną z nich.
Tamten, spojrzał na niego, a następnie uśmiechnął się i przyjął pomoc. Otarł łzy, starając się uspokoić. Gdy tylko mu się to udało, spowrotem spojrzał na Yanga.
W taki sposób Chan i Jeongin się poznali. Od tamtego czasu spotykali się codziennie w tym samym miejscu. Starszy opowiedział blondynowi o swojej chorobie, mówiąc, że cieszy się, że może spędzać z Yangiem ostatnie miesiące życia. Jeongin natomiast opowiedział czarnowłosemu o swoim życiu. O gnębicielach ze szkoły, o sytuacji w domu, braku przyjaciół. Nie powiedział mu jednak o swoim marzeniu. Nie chciał, aby jego jedyny przyjaciel myślał o nim, jak o jakimś atencjuszu.*
Pewnego dnia Chan nie pojawił się o tej godzinie co zawsze. Nie zmartwiło to Jeongina, gdyż starszy mówił mu o rutynowej kontroli u lekarza, przez którą może się spóźnić.
Ale gdy pomimo upływu dwóch i pół godziny, starszy dalej się nie pojawił, Yang zmartwił się. Czyżby stało się coś złego? Ta, jak i inne myśli dręczyły umysł młodego azjaty. Postanowił udać się do domu, domyślając się, że Australijczyk już się nie pojawi.

CZYTASZ
hopeless shot - stray kids oneshots
FanfictionZAMOWIENIA ZAWIESZONE DO ODWOLANIA one shoty z stray kids !UWAGA! Shoty nie mają na celu nikogo urazić. Nie shipuje chłopaków na żywo, ani nie mam na celu ich jakkolwiek urazić, jest to tylko fikcja literacka. W tych oneshotach wykorzystana jest...