3 Hubert

101 36 0
                                    

Przyglądam się fotografii przed sobą. Moje spojrzenie zatrzymuje się na niej nieco dłużej niż na poprzednich. Przedstawia kobietę sporo młodszą ode mnie, myślę, że nawet jakieś dziesięć lat. Delikatna, ale bardzo smutna buźka. Długie blond włosy i grzywka, która opada jej na powieki. Trzeba przyznać, że piękna z niej kobieta, aż chciałoby się powiedzieć Adamskiemu, że wiedział, co robił, gdy się z nią żenił.

– Mówiłeś, że kobiet nie dopuszczają do interesów – przypominam, nie odrywając wzroku od Adamskiej.

– No tak, ale zaginiony to w końcu jej mąż – przyznaje. – Są razem od wielu lat, ona ponoć była jeszcze w szkole, kiedy zaczęła się z nim spotykać.

– Wielka miłość? – pytam i spoglądam na niego z ukosa.

– Na to wygląda – odpiera, a ja dziwnie odczuwam w tym wyzwanie. – Musisz dotrzeć do jej najbliższego otoczenia i wydusić z niej lokalizację Roberta.

– Hola, hola! – wołam, unosząc wysoko dłonie. – Żadne romanse, żona urwałaby mi łeb – śmieję się.

– Była żona – wtrąca i patrzy na mnie z politowaniem. – Przypominam, że Sandra nie chce mieć z tobą nic wspólnego – mówi to, czego przecież jestem świadomy.

– Wiem. Chujowy był ze mnie mąż.

– Każdy orze, jak może.

– Ta – prycham. – Jestem beznadziejnym partnerem. Sandra potrzebowałaby kogoś takiego... – urywam i spoglądam na swojego najlepszego przyjaciela. – Jak ty!

Zaskoczony Andrzej zaczyna kasłać. Jego twarz nabiera różnych odcieni czerwieni, a mnie chce się śmiać.

– Nawet tak nie żartuj – upomina mnie. Klepie mnie w ramię, a moje spojrzenie wędruje za jego dłonią. – Jesteś moim najlepszym kumplem.

– No i? Nie jestem psem ogrodnika – zaznaczam i opieram się wygodnie. – Sandra to niezła mamuśka – mówię zgodnie z prawdą. Patrzę na szary sufit i zakładam ręce za głowę. – Naprawdę cię nie kręci?

– No kręci.

– Ha! A jednak! Wiedziałem – śmieję się.

– To nie tak...

– Pierdolenie – prycham i poprawiam się na krześle. – No dobra, co masz dla mnie? – zmieniam temat, widząc, że Andrzej jak zawsze się czerwieni. No dziewica, kurwa.

– Karol Zamirski. – Wstaje i sięga po kolejną teczkę. – Zobacz.

Otwieram szary segregator. Na pierwszym planie widzę swoje zdjęcie rodem z serialu kryminalnego. Moja facjata została umieszczona na focie frontalnie i z profilu. Czytam to, co Andrzej zdążył mi już powiedzieć. Karol Zamirski, lat trzydzieści pięć. Na kolejną nowinę aż się zapowietrzam.

– Szpadel?! Co to, kurwa, ma być?! Scenariusz do paradokumentu?!

– Co znowu? – dziwi się mój przyjaciel.

– Kurwa, ale Szpadel? Serio? – Rozkładam ręce na tę ksywę. – Kto pisze te bzdury? Pomysły już wam się skończyły?

– Ma nawiązywać do Adamskiego – tłumaczy.

– Aha, pierwsza ofiara zajebana szpadlem? – zgaduję.

– Nie. Karol Zamirski to psychol nienawidzący kotów. Jednemu z nich odciął głowę szpadlem, stąd ta ksywa.

Zwieszam głowę i opieram ją na ręce zgiętej w łokciu. Co on pierdoli? Kat dla kotów? I to ma brzmieć groźnie?

– Ty mówisz poważnie?

Prawo Żony. Krwią naznaczone #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz