Rozdział II

23 2 58
                                    

Peter pisał e-mail do Jeana. Starał się zakrywać telefon piórnikiem.

— Panie Jackson — usłyszał ostry głos nauczycielki — proszę odpowiedzieć na moje pytanie.

Chłopak zaczął się denerwować.

— No więc... um...

— Proszę oddać mi telefon. — Kobieta wyciągnęła rękę w jego stronę. Peter westchnął i oddał jej telefon. — Możesz odebrać go, gdy lekcja się skończy. Teraz skup się na lekcji.

— Stara prukwa — mruknął do siebie.

— Jeśli nie chcesz zostać wezwany do dyrektora, lepiej nie mów o mnie takich rzeczy. — Zauważyła, że Jackson patrzy na nią zdziwiony. — Mam uszy. Słyszałam to. Masz coś do powiedzenia?

Chłopak westchnął cicho. Usłyszał, że siedzący za nim Tony śmiał się z niego ze swoim kolegą.

— Przepraszam, pani Johnson. To się więcej nie powtórzy.

Kiedy nauczycielka odwróciła się do niego plecami, kolega z ławki podał mu złożoną kartkę.

— Od kogo? — zapytał Peter.

— Od Johna — odparł chłopak.

Jackson rozłożył kartkę. Niedbałym pismem było na niej napisane: Pocisnąłeś Starą Prukwę.

Gdy tylko to przeczytał, zaśmiał się cicho. Odwrócił się i spojrzał w stronę Williamsa. Zauważył, że chłopak uśmiechał się do niego. Postanowił odpisać mu na tę wiadomość. Przekazał dalej liścik przez innych kolegów z klasy.


Po lekcji Peter podszedł do biurka, przy którym siedziała pani Johnson.

— Wie pani, przemyślałem już swoje zachowanie — powiedział — i wiem, że to było naprawdę, naprawdę, naprawdę okropne z mojej strony, żeby panią tak nazywać. Przepraszam panią za to bardzo. Mogę już odzyskać telefon?

Nauczycielka zmierzyła go wzrokiem.

— Niech ci będzie — odrzekła po chwili, po czym oddała chłopakowi telefon. — Mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy korzystasz z telefonu na lekcji — dodała surowo.

— Tak, tak. To już się więcej nie powtórzy. Do widzenia. — Odwrócił się w stronę drzwi, następnie wyszedł z klasy.

Wyszedł na korytarz i skierował się w stronę swojej szafki. Włożył do niej niepotrzebne mu już książki, po czym zamknął drzwiczki.

Oparł się plecami o szafkę. Westchnął ciężko i przeczesał dłonią włosy. Spojrzał jeszcze raz na telefon. Już miał napisać wiadomość do Jeana, kiedy usłyszał:

— Jesteś aż tak uzależniony, że nie możesz wytrzymać nawet na lekcji bez telefonu?

Nie spodziewał się, że ktoś będzie stał obok niego. A zwłaszcza ktoś taki jak John.

— Głupku, wystraszyłeś mnie! — powiedział rozzłoszczony Jackson, następnie uderzył Williamsa w ramię. — I nie, nie jestem uzależniony od telefonu. Po prostu... muszę coś załatwić.

John zamilkł na dłuższą chwilę i tylko wpatrywał się z uśmiechem w Petera. Gdy szatyn zapytał go, o co mu chodziło, ten tylko odpowiedział, że nic.

Jackson czuł na sobie intensywne spojrzenie bruneta, które z każdą chwilą zdawało się nie tyle przytłaczające czy niekomfortowe, co wręcz dziwnie przyjemne.

Fakt faktem, chłopak podobał mu się już od dłuższego czasu. Jednak wiedział, że nigdy nie byłby w stanie mu tego wyznać; widział już wiele razy, jak Williams całował się z różnymi dziewczynami, stąd też wiedział, że podobały mu się wyłącznie one. A przynajmniej tak uważał.

Twój Peter [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz