Rozdział 15

46 2 0
                                    


Hope

Wiedziałam, że ten wieczór nie skończy się dla mnie dobrze. Dominic chodził za mną krok w krok ze swoją sztuczną miną idealnego i kochającego faceta a tak naprawdę ja w jego oczach widziałam złość. Mogłabym nawet powiedzieć, że widziałam w nich furię. Dopóki byłam na balu to czułam się bezpieczna. Manson nie rozmawiał ze mną już tego wieczoru ale widziałam z daleka jego obserwujący mnie wzrok. Widziałam w nim troskę i dobroć. Chciał mnie chronić a ja mu uwierzyłam albo może chciałam uwierzyć. Po prostu pragnęłam ciepła, miłości i stabilizacji szczególnie psychicznej. Wieczór był piękny. Podobało mi się to, że Ci wszyscy ludzie podchodzą do mnie i gratulują. Dostałam masę ciepłych, pięknych słów i tonę wsparcia. Bałam się jednak powrotu do domu bo wiedziałam co mnie czeka.

Bal skończył się bardzo szybko. Przynajmniej miałam takie wrażenie przez te wszystkie rozmowy. Niestety dla mnie nadszedł moment powrotu.

- Chodź Hope wracamy do domu dość już tej szopki.

I cały czar prysł. To by było na tyle z dobrego Dominica i mojego jedynego w miarę normalnego wieczoru.

- Dominic proszę zostańmy jeszcze chwilę chciałabym...

- Powiedziałem dość!

- Pożegnam się tylko z Mansonem. Chcę żeby wiedział, że wychodzę z naszego balu.

I właśnie w tym momencie czara goryczy Dominica się przelała. Użyłam niewłaściwego słowa ,, naszego,,.

- Idziemy do domu!- wykrzykując to w moją stronę pociągnął mnie za rękę co sprawiło mi nie mało bólu.

- Dominic proszę... To boli- w tym momencie za Dominicem pojawił się Manson i odciągnął go ode mnie z całej siły.

- Nie zapominaj Dominic gdzie jesteś i u kogo. Pamiętaj, że my nie tolerujemy takich zachowań- głos Mansona był przerażający. Pierwszy raz się go wystraszyłam. Jego oczy zmieniły się w ułamku sekundy. Były takie puste i wściekłe.

Odsunęłam się od nich kilka kroków i obserwowałam całą sytuację drżąc ze strachu. Dłonie zaczęły mi się pocić a po plecach przechodziły mi zimne dreszcze.

- A Ty nie zapominaj czyją Hope jest kobietą Manson.

- Doskonale o tym wiem i wiem też, że długo ten stan się nie utrzyma. Wypierdalaj z mojego balu a jeśli dowiem się, że tknąłeś ją jeszcze raz to zabiję Cię bez mrugnięcia okiem.

Co?! Byłam w szoku... Przecież Manson był zawsze taki ciepły i dobry to niemożliwe, że powiedział coś takiego. Zobaczyłam, że przenosi wzrok na mnie i idzie w moją stronę. Nachylił się do mojego ucha a mnie ogarnął jego zapach.

- Hope nie bój się mnie. Masz moje słowo, że nigdy nie zrobię Ci krzywdy. Jeżeli coś dziś się wydarzy w domu pamiętaj masz do mnie zadzwonić.

Pokiwałam szybko głową i ruszyłam w stronę wyjścia. Dominic pociągnął mnie w stronę samochodu i dosłownie wepchnął na siedzenie pasażera. Jechał bardzo szybko i nie zwracał uwagi na inne auta które były na drodze. Widziałam, że był wściekły, ściskał kierownicę tak mocno, że zbielały mu palce. Wystąpiłam dzisiaj w końcu przeciwko niemu. Przyjęłam propozycję Mansona i stałam się jego wspólniczką. Dominic odebrał to jako akt zdrady i poniosę za to konsekwencje.

Zatrzymaliśmy się w garażu i od razu poczułam się jeszcze gorzej niż było trzy minuty temu.

- Wysiadaj i idź do salonu zaraz do Ciebie przyjdę.

- Dominic proszę porozmawiajmy...

- Powiedziałem wysiadaj!- jego głos odbił się echem a ja posłusznie wyszłam z auta i poszłam do salonu.

Usiadłam na kanapie i czekałam na swój koniec. Przyszło mi do głowy tylko jedno. Wiedziałam co musze zrobić zanim Dominic wejdzie do pokoju. Szybko podbiegłam do swojej torebki, wyjęłam telefon i napisałam jedną wiadomość do Mansona.

Manson: Pomocy.

Tylko tyle. Wierzyłam, że będzie wiedział co zrobić a ja czekałam na nieuniknione.

- Jak mogłaś to zrobić?! Znieważyłaś mnie! Oddałaś się mu!

- Dominic proszę... nic złego nie zrobiłam. Sam wiesz, że chciałam... zawsze chciałam móc pomagać innym.

- Pomagać? Jesteś śmieszna skoro tak myślisz.

Podszedł do mnie i zacisnął rękę na moim ramieniu. Skrzywiłam się z bólu ale wiedziałam, że nie mogę płakać. To pogorszy sytuację.

- Myślisz, że Twój idealny Manson pomaga? To przestępca i zabójca.

Zmroziło mnie. To nie może być prawda. Przecież Manson zawsze był miły, dobry... był taki ciepły. Nie wierzę, że to może być prawda.

- Co? Co Ty mówisz. Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo. I puść mnie to boli!

Chciałam się wyrwać ale jego ucisk tylko się pogłębił. W jednej chwili zacisnął rękę jeszcze mocniej a drugą uderzył mnie w twarz. Złapałam się za policzek i opadłam na podłogę.

- nigdy nie podnoś na mnie głosu. Słyszałaś?! Masz mnie w tej chwili przeprosić inaczej...

Nie mogłam już tego dłużej znieść. Wiedziałam, że muszę się postawić inaczej moje życie już było przegrane. Miałam tylko nadzieję, że pomoc nadejdzie.

- Inaczej co? Nie mam za co Cię przepraszać i nie będę tego robić. Niszczysz mnie rozumiesz? Mam Cie już dość- po wypowiedzeniu tych słów zdjęłam pierścionek z palca i rzuciłam nim w niego.

To był błąd.

- Co? Co Ty kurwa robisz? Jesteś nikim beze mnie i zapamiętaj, że mnie się nie zostawia. Jesteś moja czy tego chcesz czy nie.

Poczułam tylko ból. Nie rejestrowałam już czym mnie bije ani gdzie mnie boli. Kiedy odwrócił się na chwilę zebrałam swoje ostatnie siły, podniosłam się z podłogi i uciekłam do garderoby. Zamknęłam drzwi na klucz i opadłam w kącie na podłogę.

Moje całe ciało drżało a z oczu leciały łzy. Zaczęło brakować mi powietrza a serce biło niemiłosiernie szybko. Wiedziałam, że nie mogłam wyjść bo on tam jest i czeka. Płakałam. Płakałam tak bardzo z bólu i ze swojej nieporadności. Bolała mnie głowa. Dotknęłam ręką najbardziej bolące miejsce i poczułam ciepłą i lepką krew. Poczułam się jeszcze gorzej i po prostu odpłynęłam w ciemność.

Słyszałam. Słyszałam głosy ktoś mnie wołał ale nie miałam siły odpowiedzieć ani wyjść. Nie dałam rady podnieść się z podłogi i otworzyć oczu. Ktoś biegł, słyszałam szybkie kroki i szarpanie za klamkę.

- Dane! Otwieraj te pierdolone drzwi szybko!

Dante? Nie wiedziałam kto to. Chciałam się podnieść ale sukienka zaplątała mi się wokół kostek a ból głowy nie pomagał. W pewnej chwili drzwi się otworzyły a ja poczułam na sobie czyjś dotyk który był bardzo miły. Był delikatny.

- Hope? Hope słyszysz mnie? To ja Manson. Jesteś już bezpieczna proszę otwórz oczy co? Mała proszę... zabieram Cię stąd. Już nie dam Cię skrzywdzić. I tak za długo zwlekałem.

Poczułam się w tej chwili szczęśliwa. Pozwoliłam sobie odpłynąć kiedy poczułam, że jestem w jego silnych ramionach.opHopeHHHedwkokxok

Lost HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz