2.

376 12 13
                                    

Dziś jest pogrzeb mojej mamy. Od rana w naszym domu panuje okropna cisza, każdy z nas jest przygnębiony tym, co się dzieje. Właśnie przebierałam się w eleganckie czarne ubrania, a Lando w czarny garnitur. Mia zostaje z opiekunką, ponieważ będzie pełno ludzi, a my nie chcemy dziś przejmować się tym, czy ktoś zrobi zdjęcie naszej córce z ukrycia. Po ceremonii pogrzebowej rodzina przychodzi do nas na obiad, więc wtedy mogą zobaczyć młodą.

Dalej biłam się z myślami, aby powiedzieć Lando o pomyśle mojego brata. Jednak czas leci nie ubłaganie, ponieważ już jutro z rana mamy zaplanowany wylot, więc to już pora, aby z nim porozmawiać.

-Kochanie, możemy porozmawiać?- zapytałam niepewnie, podczas gdy Lando zakładał marynarkę. -Mamy jeszcze chwilę czasu, a to bardzo ważne.- dodałam.

-Oczywiście, o co chodzi gwiazdeczko?- zapytał Lando, po czym podszedł do mnie i objął mnie od tyłu w talii.

-No bo, Ty teraz zaczniesz wyścigi, a ja będę siedziała sama.- zaczęłam niepewnie, a Lando patrzył na mnie z uniesioną brwią. -I Pedri zaproponował...abym na ten czas... została tu.- wypaliłam, a Lando patrzył na mnie z wytrzeszczem.

-Jak to tu? Nasz Dom jest w Monaco, a nie tutaj.- odpowiedział, po czym zaczął krążyć po pokoju. Patrzyłam na niego bez słowa, a on nawet nie zwracał na mnie większej uwagi. -Przecież dobrze Ci tam skarbie, co się dzieje?- zapytał podchodząc do mnie podobnie.

-Po prostu ja będę tam cały czas sama. Ty na wyścigach, tysiące kilometrów od domu, a ja? Ja nie będę mogła latać na każde wyścigi.- wyjaśniłam, a Brytyjczyk po prostu patrzył się na mnie.

-Porozmawiamy o tym kochanie, a teraz zbieraj się. Opiekunka zaraz będzie, i możemy wychodzić.- odpowiedział oschle Lando, a ja tylko pokiwałam głową. Zgarnęłam z szafki błyszczyk, którym przejechałam sobie po ustach, po czym wrzuciłam go do torebki.

Wyszliśmy  z pokoju razem z Lando, który zabrał naszą córkę z nami do salonu. Czekał już tam na nas mój tata wraz z Pedrim i jego żoną Monicą. Monica była moją znajomą na studiach, i w sumie przez to Pedro ją poznał. Od razu się w sobie zakochali, i po trzech latach związku wzięli ślub.

-Gdzie Fernando?- zapytałam zakładając szpilki na stopy. Lando objął mnie ręką w talii, abym się nie przewróciła. Dobrze wiedział, że uwielbiam takie drobne gesty czułości, i bliskości od niego...

-Pojechał po kwiaty. Gdzie jest opiekunka do mojej wnusi?- odpowiedział tata. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na mojej ręce, który wskazywał godzinę 10:30. Czyli opiekunka powinna już być.

-Zaraz powinna być.- odpowiedziałam, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam je otworzyć, a moim oczom ukazał się Pablo z ... Alicią.

-Pablo i Alicia?- zapytałam stojąc w progu jak słup soli. Z mojej lewej strony znalazł się Lando, który od razu przywitał się z Alicią.

-Kochanie, to jest opiekunka Mii.- odparł Lando, a ja poczułam jak krew mnie zalewa. Nigdy w życiu nie zostawię dziecka pod jej opieką.

-Coś nie tak Carla?- odezwała się chamsko blondynka. Gdy ponownie po latach usłyszałam jej obrzydliwy, piskliwy głos, miałam ochotę wydrapać jej oczy.

-Lando, pozwól na chwilę.- warknęłam, po czym złapałam go za rękę, i pociągnęłam do kuchni. Chłopak pognał za mną, jednak najpierw przekazał naszą córkę w ręce tej blond żmiji.

Weszliśmy do kuchni, po czym nalałam sobie szklankę wody, którą wypiłam duszkiem. Starałam się jakoś uspokoić, jednak średnio mi to szło. Nie wiem czemu jej widok tak mnie rozwścieczył, nie boli mnie już przeszłość moja i Pablo, a tym bardziej ich dawny związek. Jednak gdy tylko na nią spojrzałam, wszystkie złe wspomnienia wróciły, a emocje zaczęły buzować.

I still love you... ~Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz