Rozdział 2

146 17 42
                                    

Słońce było dość wysoko na niebie. Powiedziałabym nawet, że bliżej było do zachodu niż południa. Drzewa praktycznie zostały pozbawione liści, tylko na niektórych jeszcze jakieś zostały. Chyba Pora Nagich Drzew zamierzała w tym sezonie uderzyć dużo wcześniej niż z reguły. Dlatego też wokół było dość ciemno.

Mimo to, przez dość gęste zarośla przedzierała się średniej wielkości, wysmukła kocia sylwetka. Śnieżnobiała sierść lekko powiewała pod wpływem jej ruchu, jaki wykonywała. Żarzące, zielone oczy uważnie badały okolicę, jakby chcąc się upewnić, że wokół wszystko w porządku.

Raz co jakiś czas odwracała się i przystawała, jakby obawiając się dodatkowego ogona. Ciekawe co musiała takiego czynić, że chciała mieć aż taką pewność.

— Możesz mnie oświecić, co aktualnie robisz? — Mgliste Serce tylko kątem oka spojrzała na idącą obok niej równie szybko Mgłę. Wojowniczka nie chciała tego głośno mówić, ale chyba wolała, gdy jej głowa wyobrażała ją sobie jako wroga, a nie jako na razie neutralnego ducha.

— Patrząc na to, że jesteś w mojej głowie, a z tego co wiem, to powinnaś wiedzieć, czym obecnie się zajmuje — nie miała ochoty tego powtarzać, bo jakiś wytwór jej wyobraźni tego wymagał. No bez przesady.

— Tak dla twojej informacji tylko. Nie pozwoliłaś mi się zapoznać z planem — wzruszyła barkami

— Widocznie miałam swoje powody. A teraz zniknij — miauknęła spokojnie, ale i stanowczo.

— Skoro tego chcesz — ponownie wzruszyła barkami, po czym rozpłynęła się w powietrzu.

,,Chyba znowu będę musiała iść do Ziołowego Liścia. Ona pewnie zaczyna mieć mnie za chorą psychicznie" — pomyślała i przewróciła oczami.

Jednak aktualnie nie miała głowy, aby myśleć o tym nad tym dłużej. Obecnie czekało ją niezwykle ważne zadanie. Musiała mieć pewność, że wszystko w porządku. Nie tylko na ich terenach, ale również u innych klanów. Oczywiście, nie mogła tak po prostu iść do liderów i wydobyć z nich informacje. Zbyt trudne i praktycznie nierealne. Ale w końcu od czego ma się wtyki, prawda?

Mgliste Serce zatrzymała się tuż przy granicy z Klanem Grzmotu. Upewniła się, że dobrze zmasakrowała swój zapach. Jej obecność nie mogła zostać zauważona. Po tym, wypuściła cicho powietrze i szybko przedostawała się po drugą stronę.

Ostrożnie wędrowała przez ich ziemię. Tak się składało, że miała już okazję zwiedzić je paręnaście razy, kilka sezonów temu, jeszcze jako morderczyni. Teraz, ta wiedza była naprawdę wiele warta. Skradając się przez ich tereny, przy okazji obserwowała co się działo wokół. Drzewa, które swoją drogą stawały się coraz rzadsze, były również pozbawione liści, a sromotne gałązki lekko uginały się pod wpływem wiatru. Z jednej strony chciała jak najszybciej dostać się do ustalonego miejsca spotkania, jednak jakaś dziwna, niepokojąca siła, ciągle kazała jej zerkać za siebie. Być może miała już jakąś obsesję na punkcie bezpieczeństwa. 

Wreszcie dotarła do wyznaczonego celu. Pojedyncze Źródełko, pomimo swoich dość niewielkich rozmiarów, było łatwo zauważalne. Jednak woda w nim, nie zachęcała urokiem. Była mętna jakby po deszczu. Nie było nawet na co liczyć, że uda się dostrzec jego dno. Z opowieści wiedziała jednak, że nigdy do głębokich nie należało i bardziej sprawowało się jako miejsce do wypoczynku. 

Przysiadła pod jednym z większych, żółto-brązowych krzaków i niecierpliwie machała ogonem. Miała jeszcze parę rzeczy do zrobienia, a noc niestety nadchodziła z każdym biciem serca. 

,,Ciekawe jak w ogóle układa się Klanowi Grzmotu. Ostatnio na zgromadzeniach strasznie tajemniczy są, jakby coś się niepokojącego działo. Muszę docisnąć mojego informatora i dowiedzieć się jak najwięcej. Może te lisie łajno, Łaciata Gwiazda coś kombinuje" — pomyślała 

Wojownicy: Mgła 3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz