Rozdział 12: Dziedzic Slytherina

667 78 40
                                    

- Zignoruj tego chłopca, zaatakuj tych rudych za tobą! - Harry wysyczał do węża, rozbawiony pomysłem Freda i George'a Weasleyów i tym, że myśleli, że przestraszy się słodkiej, małej żmii.

Gdy tylko Harry spojrzał w górę, czekając, aż wąż zawróci w stronę bliźniaków Weasley, napotkał gniewne spojrzenie Justina Finch-Fletchleya.

- W co ty sobie pogrywasz? - Krzyknął i zanim Harry zdążył cokolwiek powiedzieć, Justin odwrócił się i wybiegł z sali.

Harry zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i poczuł się, jakby wylano na niego wiadro lodowatej wody. Jak głupi mógł być?

"Na twoim miejscu nie rozgłaszałbym, że potrafisz komunikować się z wężami, ponieważ w przeszłości nie było to dobrze widziane przez czarodziejskie społeczeństwo".

Snape ostrzegł go, gdy spotkali się po raz pierwszy. Powiedział, że nie było mądrze się z tym afiszować. Wszyscy już i tak myśleli, że atakował uczniów...

Jak cholernie głupi jesteś? Zganił się ponownie.

- Potter, moje biuro, idź szybko. - Mruknął Snape, rozpraszając węża.

Harry rozejrzał się i zobaczył, że uczniowie mruczą złowieszczo i albo wyglądają na przestraszonych, wściekłych, albo jedno i drugie.

Zatoczył się do tyłu i prawdopodobnie upadłby, gdyby nie mała dłoń chwytająca go za łokieć.

- Chodźmy już. - Wyszeptała Susan.

- Natychmiast, Harry. - Blaise ponaglił go, niepewnie chwytając za drugi łokieć.

Harry pozwolił przyjaciołom wyprowadzić się z sali, słabo zdając sobie sprawę, że reszta grupy okrążyła go. Gdy przeszli przez drzwi, ludzie po wszystkich ich stronach odsunęli się, jakby bali się czymś zarazić.

Harry przeklął sam siebie raz jeszcze, gdy jego ponuro milczący przyjaciele prowadzili go do gabinetu Snape'a.

- Jesteś Wężousty? - Zapytał słabo Draco, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi.

Harry strząsnął ręce Blaise'a i Susan i opadł na fotel przy biurku. Ujął głowę w dłonie i chwycił się za włosy, aż ból przywrócił go do rzeczywistości.

- Taa. - Przyznał cicho.

Nie zadał sobie trudu, by podnieść wzrok - wytężył słuch, by dowiedzieć się, którzy z jego przyjaciół, jeśli nie wszyscy, wyszli, by z nim skończyć.

- Dlaczego nam nie powiedziałeś? - Neville zapytał uprzejmym głosem.

Harry puścił włosy i zerknął w górę, by zobaczyć, że żaden z jego przyjaciół się nie poruszył. Wszyscy nadal byli luźno zgromadzeni przed nim.

- P-ponieważ to niebezpieczne, co? Lu-ludzie naprawdę mnie t-teraz znienawidzą.

Ron wyglądał na zaniepokojonego, ale uniósł ramię i uśmiechnął się do Harry'ego, udając nonszalancję.

- Przecież nie mogą cię nienawidzić bardziej, niż już cię nienawidzą, co?

Hermiona pacnęła go w ramię, a Theo przewrócił oczami na Rona, ale Harry skinął mu głową.

- Załóżmy, że to prawda.

- Co powiedziałeś wężowi? - Hermiona zapytała cicho.

Harry wzruszył ramionami.

- Powiedziałem, żeby zostawił Justina w spokoju i zaatakował Bliźniaków. - Zerknął na Rona i dodał pospiesznie. - Przepraszam?

Ron przewrócił oczami i rzucił mu kolejny krzywy uśmiech.

Sectumsempra || Tłumaczenie SeveritusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz