8. Urodziny

16 2 156
                                    

Pov: Marcel

Bałem się dzisiejszego dnia. Po prostu się bałem. Od kilku dni - a dokładniej to od kiedy mnie rzuciła Liv- ciągle telepały mi się ręce a alkohol smakował lepiej niż zazwyczaj. Piłem... Bardzo dużo. Prawie nie bywałem trzeźwy. Ale nie żałowałem tego bo nie miałem dlaczego. Pilnowałem się jednak aby być chociaż na jeden dzień albo pół dnia trzeźwy ale to często nie wychodziło. Piłem dwa razy więcej i paliłem prawie co pół godziny. Ogólnie wszystko robiłem razy dwa. Pracowałem często pijany, ale szef na to nie zwracał uwagi ponieważ byłem zatrudniony na pół etatu i w sumie to go nie obchodziło co robię. Dla niego się liczyło tylko że zarabiałem i miałem z czego żyć. Niestety prawie nic nie jadłem znowu i cały czas pracowałem nad moim rozwalonym autem, który robiłem już któryś tydzień z rzędu. Często ktoś mi chciał pomóc, ale ja tego nie chciałem. Miałem dosyć tego że wszyscy chcieli mi pomóc. Miałem dosyć tego pieprzonego życia. Nie chciałem żyć , ale umrzeć się już powoli coraz bardziej bałem. Najważniejsze było dla mnie to że nie miałem nawet czasu sięgnąć po jakiekolwiek narkotyki. Pozostawałem czysty co do tego i to było dla mnie najważniejsze. Moja siostra prawie cały czas była u jakiś koleżanek przez co miałem chociaż chwilę dla siebie i to mnie w miarę cieszyło. Lubiłem być sam i pić alkohol. Piłem go, ponieważ przy nim mogłem zapomnieć o tym wszystkim co się działo. Ale największym powodem mojego picia było to pieprzone zerwanie z Liv. Przepłakałem te cholerne pięć nocy.

Dzisiaj miałem urodziny ale nie chciałem iść gdziekolwiek. Miałem ochotę zostać w domu i znowu się upić tą cholerną whisky tak jak co wieczór. Jeśli tam przyjdzie Olivia lub Liliana to mógłbym przyrzec, że stamtąd ucieknę i wrócę do domu. Przyrzekam że to właśnie uczynię.

Kończyłem dwadzieścia lat a czułem się jakbym miał z dwa razy tyle. Nie dawałem rady i prawdopodobnie znowu mogłem skończyć cholernie źle, a nawet gorzej niż w zeszłym roku. Miewałem wiele myśli na temat odebrania sobie życia, ale nie mogłem tego zrobić, ponieważ miałem pod opieką moją młodszą siostrę i nie miałem prawa tak nagle zniknąć z jej życia. Była za mała aby stracić osobę, która była przy niej nie ważne co się działo. Nie chciałem jej zostawiać, ale nie chciałem też aby widziała jak się staczam co raz bardziej. Nie chciałem aby była świadkiem tego jak z dnia na dzień co raz bardziej niknę w oczach. Nie chciałem jej zostawić pod opieką mojego starego, ale chyba to była jedna z najbardziej opcjonalnych rzeczy, jakie mogłem zrobić. Bałem się że pewnego dnia mogę sobie nie dać rady i złamać samego siebie po czym się schlać i wsiąść za kierownicę. Byłem do tego zdolny a to wiedział każdy. Bo już raz to odjebalem przez co mogłem umrzeć.

***

Siedziałem w salonie i robiłem jakiś szkic z nudów. Lubiłem nawet rysować to mnie uspokajało kiedy byłem pobudzony. A teraz właśnie byłem. Melanie jeszcze spała i w sumie to jej się nie dziwiłem bo była szósta rano. Ja nie spałem tylko dlatego, że się obudziłem nagle przez to co mi się śniło. Niedawno wyszedłem na papierosa. Tak... Znowu zacząłem palić, ale nie przeszkadzało mi to, tylko z jednego konkretnego powodu - wiedziałem, że jestem uzależniony od nikotyny. Lubiłem palić serio.

Na razie wyszło mi coś na postać człowieka a dokładniej to dziewczyny, która jest bardzo zmęczona życiem i idzie z liną w ręku aby już zakończyć swój żywot. Nie miałem pojęcia dlaczego akurat taki temat mi się wkradł na papier, ale tak już było. Nie obchodziło mnie to co robię, ale jednak najbardziej liczyło się dla mnie to, że mogłem się czymś zająć, aby nikogo nie zbudzić. Serio to było cholernie dla mnie jedno z najlepszych rzeczy. Na słuchawkach słuchałem sobie mojego ukochanego zespołu metaliczno rapowego czyli Linkin Parku. Kochałem ten zespół, jednak nie mogłem zrozumieć niegdy dlaczego Chester tak bardzo się złamał że postanowił popełnić samobójstwo. Chociaż ja też tak miałem jakby nie patrzeć. Kiedy się łamałem postanawiałem spróbować die zabić jednak nigdy się to nie udało. I nie żałuję chyba tego. Nagle poczułem że wkład w ołówku więc szybko go zmieniłem i postanowiłem dokończyć prace nad którą siedziałem już dobrą godzinę. Aktualnie leciała mi piosenka "Talking to Myself". Pamiętałem jak kiedyś mama mi pościła tą piosenkę i od razu się zakochałem w głosie Chestera oraz tych wszystkich brzmieniach, które były jak miód na moje uszy. Wydawało mi się że od zawsze lubiłem ten typ muzyki. Chyba tak było ale nie byłem do końca tego pewnien.

Czy Aż Tak Cię Zawiodłem? |ZAWIESZONE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz