20

148 6 10
                                    

Wraz z ojcem odeszliśmy od stołu w głąb kuchni. Domyślałam się, że wyrzuci z siebie żale w moją stronę i pokaże swoje prawdziwe oblicze. Ku mojemu zdziweniu był spokojny i nie wydawał się chcieć wypomnieć mi kilku słów. Może przyjął nową taktykę?

-Musimy porozmawiać i to poważnie- oznajmił ze chłodem na twarzy.

- Słucham- powiedziałam twardo, nie dając oznaki strachu.

-Chcę abyś stała się głową naszej rodziny.- powiedział poważnie, patrząc oczami identycznymi jak moje.

Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się, że powie mi w tym momencie coś tak ważnego. Takie plany nie przyszły mi nigdy do głowy. Nawet o nich nie śniłam. Wkońcu zawsze było mi powtarzane, że nie osiągne zbyt dużo, a napewno nie stanę się głową rodziny, na której czele stał mój ojciec. Szanowny przez innych biznesman.

-Ja?- wydukałam z siebie, wciąż lekko zszkoowana. Niestety ale dałam poznać na sobie lekkie zwątpienie.

-tak ty. Nie widzę nikogo innego obok nas.- powiedział zirytowany.

- robie się coraz starszy, a nie udało mi się spłodzić męskiego potomka, który godzien byłby reprezentować moje nazwisko. Kolejne dzieci nie wchodzą w grę. Wątpie, że urodziłyby się w pełni sprawne.- powiedział niewzruszony. Przy tym zaciskając ręce na piersi. Nie wyrażał żadnych emocji. Czułam jakbym rozmawiała z robotem, który chce poinformować mnie o nowych aktualizacjach w moich telefonie. Było okropnie.

- zostałaś mi tylko ty. Co prawda nie byłaś moją wymarzoną zastępczynią ale lepszy rydz niż nic. Prawda?- powiedział tym razem z lekkim władczym uśmiechem kończać zdanie. Lekko obrzydzona przyglądałam się jego chłodnej twarzy. Nie rozumiałam jak można było tak traktować swoje dzieci. Nie było mi przykro. Byłam do tego przyzwyczajona. Bardziej współczułam mojej nowo poznanej siostrze, która jak na swój młody wiek doznała już wielu chłodnych spojrzeń ojca.

- tylko po to mnie tu zaprosiłeś? Myślisz, że się zgodzę?- zapytałam chłodno co lekko zdziwiło mojego ojca. Nie często spotykał się z sprzeciwem, a napewno nie w takich sprawach.

- a masz inny wybór? Nie wydaje mi się. Nie masz innych godnych perspektyw na dalszą przyszłość.- powiedział, jakby oczywistym było, że pragnę takiej pozycji. Siedzenia na dupie przez cały dzień w gabinecie i rozkazywania swojej sekretarce, aby robiła wszystko za mnie.

-tak się składa, że zdąrzyłam ułożyć sobie życie bez twojej pomocy. Na tą chwilę nie potzrebuje ani nie pragnę propozycji, którą mi zaproponowałeś. Nie widzę się w niej w przyszłości - oznajmiłam

- zaproponowałem?- zapytał po czym parszywie się zaśmiał.

-Rose ja to oznajmiłem. Masz to zrobic czy Ci się to podoba czy nie.- powiedział mocniej, próbując mnie przestraszyć i przemówić do mojego rozsądku. Chyba zapomniał, że nie mam już 16 lat aby bać się jego mocniejszego tonu.

-Nie będz...- chciałam powiedzieć, lecz ten złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę stołu.

- nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu. Wracamy do rodzinnego stołu i wesoło się uśmiechamy, ciesząc się naszą obecnością.- wyszetał mi na ucho, mocno zaciskając się na moim nadgarstku. Uwoliniłam swój nadgarstek i parsknełam pod nosem. Wyprzedziłam go i ruszyłam w stronę stołu. Nie dowierzałam, że mimo mojego dorosłego wieku nadal traktuje mnie jak swoją własność.

Gdybym kilka lat temu pomyślała, że ojciec złoży mi taką ofertę wysmiałabym samą siebie w lustrze. Było to do tego stopnia niedorzeczne, że mogłabym tak samo uwierzyć w to, że ziemia jest płaska. Nigdy nie było mi dane, ani nigdy nie myślano o mnie jako przyszłej dowódczyni klanu Amanai.

Gojo Satoru X Rose Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz