11

255 16 2
                                    

szepnął na tyle głośno, że nie musiał nachylać sie nad moim uchem bo patrząc w moje oczy mogłam dokładnie usłyszeć te dwa magiczne słowa. Cała zarumieniona zaniemówiłam. Zrobiłam mu nadzieję i uciekłam. Tamtego poranka zostawiłam go samego przy bramie rozpalając w nim promyk miłości w moją stronę. Przysiegałam sobie, że nigdy nie złamie nikomu serca. Dla żartu nie rozkocham nikogo w sobie bo uważałam, że jest to jedna z najgorszych rzeczy jaką można zrobić drugiej osobie. Nadzieje. Nadzieje, którą poczełam w sercu białowłosego, która z dnia na dzień rosła nie dając zapomnieć mu o mojej osobie. Skupiłam się tylko na sobie opuszczając liceum. Nie brałam nawet pod uwagę uczuć innych. Mogę nawet powiedzieć, że zignorowałam mój pierwszy prawdziwy pocałunek zapominając o większości jego szczegółów. Lecz białowłosy na nowo przypomniał mi o pierwszym "niezapomnianym" razie.

Zaśmiałam się słodko spuszczając wzrok w dół.
- Satoru naprawdę? Nie mogłeś mi powiedzieć odrazu? Wtedy traktowałabym Cię troche inaczej.- zaśmiałam się lekko co zdziwiło białowłosego.
- myślisz, że to tak łatwo?- zapytał z nieśmiałym uśmiechem na twarzy łapiąc za moją talię. Złapałam w dłonię jego dwa idelanie wyrzeźbione policzki próbując zbliżyć je do mojej twarzy. Spojrzałam w jego oczy, które wpatrzone w moje usta dzieliły odemnie kilka centymetrów. Uśmiechnął się szeroko wciąż patrząc w moje oczy, czekając aż wkońcu złącze nasz usta. Prychnełam lekko i przechyliłam twarz białowłosego aby przylgnąć do jego spierzchniętych ust.

 
- ach jakie słodziaki. Dwojga spragnionych swojej obecności ludzi, wkońcu spotyka się po tylu latach.- powiedział, nieznajomy głos za mną. Oboje odsunęliśmy się od swoich twarz zdezorientowani patrząc w swoje oczy. Satoru wciąż trzymjąc moją talię odwrócił głowę w bok. Zmarszczył brwi widząc postać, która przerwała naszą chwilę.
- Jogo...- powiedział krótko chowając mnie za swoimi plecami.
- to ta kobieta jest moja podróbką? Za marna jak na tak potężnego mnie- odpowiedział zbliżając się w naszą stronę. Satoru wystwił swoją rękę przedemnie aby mnie ochronić. Przesunełam nieco jego rękę abym mogłam zobaczyć coś co zbliża się w naszą stronę.

Zamarłam. Pierwszy raz od dawna widzę klątwę. Do tego jej aura była na tyle potężna, że budziła we mnie obrzydzenie. Mogłam nawet powiedzieć, że siłą mogła dorównać mnie albo chociaż zbliżyć się do potęgi białowłosego.Wulkan na czubku głowy niższej odemnie klątwy wrzał, a szeroki morderczy uśmiech na jej twarzy prezentował czarne zęby.
- ani kroku dalej- zagroził Satoru. Klątwa zatrzymała się i zaśmiała się szyderczo.
- czyżby niepokonany, najsilniejszy czarownik tych czasów miał swoje słabości?- zapytała sarkastycznie na co Satoru zacisnął mocniej pięści.
- to jest ta twoja... Jak jej było? Rose?- zapytał wbijając jedno wielkie oko w moją sylwetkę. Przełknełam ślinię i złapałam Satoru za ochraniającą mnie ręke.
- Satoru wystarczy. Nic mi nie będzie- powiedziałam lekko odpychając jego rękę na swoje miejsce.
- czego odemnie chcesz?- zapytałam stojąc naprzeciw klątwy. Wiedziałam, że poradziłabym sobie z klątwą. Wyglądała na straszną i cholernie silną, lecz byłam pewna, że z łatwością poradzę sobie mimo, iż nie trenowałam za często odkąd opuściłam liceum, lecz pewnych rzeczy się nie zapomina.
- przeszkadasz nam. Oboje nam przeszkadzacie, a zjednoczenie waszych sił przeszkodzi nam jeszcze bardziej.- stwierdził, morderczo patrząc na moją twarz.
- w czym?- zapytałam, patrząc na całkiem poważna i zwarta do ewentualnego pojedynku.
- dowiesz się w przyszłości.- odpowiedziała klątwa, spławiając mnie.
- nie ignoruj mnie. Skoro się mnie boisz chyba nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię jeżeli mi nie powiesz .- zagroziłam, podchodzác nieco bliżej.
- w takim razie, jak narazie dam wam spokój.- stwierdziła, odwracjąc się i ruszając w swoją stronę. Jogo uciekał do wyjścia z parku, uciekając od nas.
- stój!- krzyknełam, próbując ruszyć za śladem wulkaniczbego łba lecz Satoru złapał mnie za ramię zatrzymując w miejscu.
-nie ma sensu abyś teraz za nim pobiegła. Jeżeli doprowadzisz go do błagalnego stanu albo go wyegzorycyzmujesz napewno nic Ci nie powie.- stwierdził Satoru, zaciskając się mocniej, aby mieć pewność, że napewno nie pobiegnę za Jogo.
- To jak chcesz się dowiedzieć co planują? Właśnie jak oni? Przecież był sam? Ma grupę? Albo dwieosobowości?- zalałam Satoru falą pytań na co ten się zaśmiał.
- nie tak szybko. Mała. Dowiesz się w swoim czasie. Narazie ciesz się chwilą, że nikt wkońcu nam nie przeszkadza. - powiedział, ignorując moją ciekawość. Westchełam ciężko, niedowierzając w białowłosego.

Gojo Satoru X Rose Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz