Rozdział 8

3.6K 338 114
                                    







Joy

– Nie wierzę, że się na to zgodziłaś – rzuca Naomi, próbując wyrównać oddech, leżąc na macie do ćwiczeń. – Masz skłonności masochistyczne, Joy.

– Tyłek do góry, Woods – upominam, kładąc dłonie na jej biodrach i pomagam jej przybrać odpowiednią pozycję. – Świetnie ci idzie. Wytrzymaj jeszcze moment – chwalę, chcąc zmotywować ją do dalszych ćwiczeń.

– Nie dość, że jesteś masochistką, to jeszcze pieprzoną sadystką – mamroczę sama do siebie. – Dałam się zwieść tym twoim wielkim oczom i warkoczykom z kokardkami, a okazuje się, że to tylko pozory. Czy to jest w ogóle bezpieczne? – pyta, dysząc. – Co, jeśli przez przypadek urodzę?

– Twoja położna powiedziała, że nie masz przeciwskazań do ćwiczeń – oświadczam, obserwując jej wyraźne niezadowolenie – Podziękujesz mi po porodzie.

– Wątpię, żebym była wtedy w dziękczynnym nastroju. – Wzdryga się. – Dobra, skończę to głupie ćwiczenie – wzdycha głośno. – A ty w międzyczasie wyjaśnisz mi, co, do cholery, wyprawiasz.

– Słucham twoich rad, Naomi.

– Nie przypominam sobie, żebym zalecała ci pseudo randkę.

Cóż, ja także nie sądziłam, że podpuszczając Tuckera, by się ze mną umówił, wplączę się w testowe spotkanie, którego on, w przeciwieństwie do mnie, nie traktuje poważnie. Uczucie ekscytacji towarzyszące mi przy jego propozycji zgasło tak szybko, jak się pojawiło, gdy wylał na mnie kubeł zimnej wody, wyraźnie podkreślając, że ta randka nie ma nic wspólnego z prawdziwą.

Udawana. Próbna. Testowa.

Wzdrygam się na samą myśl o określeniach, których użył podczas naszej rozmowy, ostudzając mój zapał. Każde z nich było jak kolejny cios, który nieświadomie mi wymierzał, a ja przyjmowałam go w ciszy. Jednak postanowiłam skupić się na fakcie, że niezależnie od poprzedzających ją przymiotników, to wciąż spotkanie, na które czekałam od lat.

– Randka to randka, Naomi – tłumaczę. – Prawdziwa czy nie. To więcej, niż od niego oczekiwałam, nawet jeśli tobie wydaje się, że to niewiele.

– Och, Joy – wzdycha, patrząc na mnie ze współczuciem, gdy opuszcza tyłek na matę. – To okropnie ...

– Żałosne? – wchodzę jej w słowo.

– Smutne – kwituje. – Nie mogę dłużej patrzeć, jak Tucker łamie ci serce. Już ja sobie z nim porozmawiam. Jak na prawnika bywa zaskakująco głupi.

– Nie! – Nieświadomie unoszę głos, gdy słowa Naomi momentalnie podnoszą mi ciśnienie. – Nie możesz nic mu powiedzieć – rzucam ostrzegawczo.

Kumplowanie się z przyjaciółmi Ashforda ma swoje plusy, ale też sporo minusów. Są naprawdę świetnymi ludźmi i podoba mi się fakt, że tak ochoczo przyjęli mnie do swojego grona, zwłaszcza, że dobrze się z nimi dogaduję. To, że wspierają mnie w tej niemal zawstydzającej obsesji, choć powinni stać po stronie Tuckera, jest rozczulające. Jednak wciąż boję się tego, że któreś z nich zdradzi mój mały sekret, a ja już nigdy nie będę mogła spojrzeć szatynowi w oczy. Doceniam ich wsparcie, ale wolę działać po swojemu, nawet jeśli będę musiała poczekać kolejne miesiące.

– Wy dwoje jesteście siebie warci – stwierdza z nieskrywanym niezadowoleniem. – Organizujecie jakieś pieprzone podchody, zamiast po prostu działać. Jestem przekonana, że poszedłby z tobą na normalną randkę, gdybyś tylko powiedziała mu o swoich uczuciach – oświadcza. – Faceci nie są zbyt domyślni, Joy.

Temporary Fix [Love Songs #3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz