Koszmar

9 1 2
                                    

Obudziłam sie zlana potem, ciężko dysząc. Znowu ten sam koszmar, znowu  o Sofii. Do teraz wszyscy mamy wyrzuty sumienia przez tamtą noc. Gdyby nie ciekawość, tej przeklętej aplikacji, nic by sie nie stało, a nasza przyjaciółka wciąż by żyła. Śni mi sie ten koszmar od tygodnia, tak źle sie czuję z tamtymi wydarzeniami,że nie byłam w stanie pójść na jej pogrzeb, ponoć jej ciało zostało tak zmasakrowane, że gdyby nie badania DNA, to nie udałoby sie rozpoznać zwłok, na samą myśl w jak okropnym musiały być stanie przechodzą mnie ciarki, a wyobraźnia podsówa mi różne przerażające obrazy, najczęściej przedstawiające zwłoki. Często widze ten sam obraz zwłok,przypuszczalnie Sofii, ciało z wyciągniętymi na wierzch, porozrywanymi wnętrznościami, twarz rozorana śladami przypominającymi pazury, wielkie pazury, bo przez rany wycieka szarawy mózg, wszędzie dookoła ciała jest wielka kałuża ciemnej,gęstej substancji o mocnym metalicznym zapachu, który przytłacza i nie pozwala od siebie uciec, w pewnym sensie wręcz przyciąga.

Otrząsam sie z myśli i uchylam okno, jednak coś nie daje mi spokoju, coś sprawia, że nie moge sie uspokoić a moje ciało przeszywa napięcie, jednak nie jestem w stanie stwierdzić o co chodzi, mimo, iż podświadomie zdaje sobie sprawe o co chodzi, tak nie jestem w stanie zrozumieć o co chodzi. Uczucie podobne do tego, kiedy o czymś zapomnimy, podświadomie nadal o tym pamiętając, jednak nadal nie mogąc sobie przypomnieć o co chodzi. To uczucie, przeświadczenie, że coś jest nie tak nie daje mi spokoju od kilku dni, jednak nie mam nadal pojęcia dlaczego.
Z resztą, od dłuższego czasu nie moge zaznać spokoju, więc dodatkowy niepokój nie zrobi mi różnicy, chyba. Spokój, fajne uczucie, jednak przez wspomnienie tamtego dźwięku, przeklętego, skrzeczącego, przyrdzewiałego metalu. Przechodzą mnie lodowate ciarki.

W pomieszczeniu robi sie dziwnie zimno, lodowato wręcz, jak gdyby był środek zimy. Ciemność. Nic nie widze tylko ciemność. Kapanie. Ciche kapanie, jakby z oddali a jednocześnie z bardzo bliska, dźwięk dochodzi zewsząd. Próbuje sie rozejrzeć, jednak ruch sprawia mi problemy, mimo iż staram sie szybko obrócić to czuje sie jakbym była pod wodą. Powoli zwracam sie w stronę, z której zdaje się docierać do mnie najwyraźniejszy odgłos kapania. Nic nie mogło mnie przygotować na to co zobaczyłam, momentalnie robi mi się aż słabo. Z beskresnej czerni kapie gęsta, ciemna, troche jakby ciemno wiśniowa substancja, krew. Do okoła unosi się ciężki zapach, a raczej smród, słodkawo-netaliczny, typowy dla dużej ilości krwi na niewielkiej przestrzeni. Krew rozpływa sie po ciemności, dopada mnie wciąga mnie w siebie coraz głębiej i głębiej, przez chwile spadam, krew jest zbyt gęsta by pływać, cały czas gęstnieje, cały czas przybywa. Opadam na dno, powietrze ulatuje z moich płuc. Nie moge zaczerpnąć powietrza, płuca palą mnie żywym ogniemkiedy próbuje zaczerpnąć powietrza. Dusze sie, tone, krew zalewa mnie ze wszystkich stron. Zamykam oczy gotowa na swój los.

Światło,chłód, tlen. Zaciągam łapczywie powietrze, niedotleniona dysze ciężko. Otwieram oczy. Krew. Szkarłatna, troche zbyt płynna krew. Podrywam sie z podłogi i rozglądam panicznie dookoła. Dopiero spojrzenie w duże lustro, stojące oparte o ściane, tłumaczy co sie stało. Miałam rozcięty łuk brwiowy. Z niedużego rozcięcia powoli sączy się krew, cieknie niestrudzenie po mojej skroni tylko po to by policzkiem spłynąc na podłoge, przez co na podłodze znajduje sie już dość spora kałuża mojej krwi. Moje dodatkowe przerażenie wzbudza odcisk dłoni na ścianie. Krwistej dłoni na ścianie, odbity świeżą krwią. Byłam w domu sama, a jako, iż ja nadal znajduje sie w tym samym miejscu,nie mogłam odbić dłoni na ścianie,która jest jakieś trzy metry odemnie. Jeśli nie ja to kto? Z paraliżu wywołanego dziwną sytuacją wyrywa mnie dopiero odgłos kluczy przekręcanych w zamku. Dopiero teraz zauważam, że moje uczucie niepokoju zniknęło całkowicie. Cała sytuacja coraz mniej mi sie podoba, nie to, że kiedykolwiek mi sie podobała, bo była mi nie na ręke od samego początku. Jednak teraz dochodze do wniosku, że chyba wpakowałam się w większe bagno niż sądziłam, w dodatku przez przypadek i początkowo tego nieświadoma. Ten cały cholerny koszmar zaczął się tylko i wyłącznie dlatego, że znalazłam się w niewłaściwym miejscu i czasie,  chyba, że zaczęło się wcześniej niż myślałam, jednak teraz nie przychodzi mi nic możliwie będącego powodem obecnej sytuacji. Najprościej mówiąc, nie jestem już sama pewna jak to się zaczęło, może od tamtego spaceru, może wcześniej, nie wiem, jednak pewne jest, że jestem głęboko w czarnej d...

-Vi? Wszystko okej? Krew ci leci po twarzy?

-A czy wyglądam jakby było okej?- pytam podirytowana wyrwaniem z rozmyślań.

-Geeez, laska, ja sie tylko martwie. Od śmierci Sofii jesteś strasznie nerwowa i jakaś taka nieobecna, wszyscy sie martwimy

-Przepraszam-wzdycham próbując sie podnieść- to wszystko mnie przerasta

-Jak nas wszystkich, ale co sie stało to sie nie odstanie, musimy trzymać sie razem, to jakoś damy rade. Byleby trzymać sie razem,a jakoś będzie, nie?

-Może

-Pójde po apteczkę, zaraz wróce- brunet podniósł aie z podłogi i poszedł na poszukiwanie apteczki.

Dawid jest moim współlokatorem od stosunkowo niedawna, jednak praktycznie od tego samego momentu kiedy wyprowadziłam sie z rodzinnego domu. Znamy sie od dzieciaka i mimo, że niektórzy nie wierzą w przyjaźń damsko-męską to jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie mogłabym prosić o lepszego kumpla niż Dawid. Chociaż mógłby być ciutke niższy, ma ponad 190 cm wzrostu przez co może mnie ignorować tłumacząc, że mnie nie słyszał z takiej wysokości, bo ja w porównaniu z nim jestem kurduplem. W sumie to jestem kurduplem, mam zaledwie 157 cm wzrostu, w porównaniu z nim to wyglądam jak dziecko, ale co poradzić? Zainwestować w szczudła? Przynajmniej reszta grupy jest niższa niż brunet. Krzyśek ma ok 160 cm wzrostu a Wiktor 170. Więc chociaż nie jestem jedynym konusem w grupie. Ale ma to też swoje plusy, Dawid robi za mój prywatny wiatrochron i przysłania słońce jak za bardzo razi w oczy.

Z rozmyślań wyrywa mnie szczypanie łuku brwiowego, ale to tylko Dawid oczyszczający rane, za kilka dni nie będzie po niej śladu, raczej. Siedzimy bez słowa kiedy brunet opatruje mi rane,a potem sprząta krew, jednak w pewnym momencie zamiera.

-Dotykałaś ściany zakrwawioną ręką?

-Nie

-No fakt,ty nie masz tak wielkich dłoni

Miał racje, ślad na ścianie wydawał sie jakiś taki wielki, miał okropnie długie palce, przez co odcisk wyglądał dziwnie, wręcz nieludzko. Przez ten fakt pytanie skąd się wziął, nurtuje mnie jeszcze bardziej.

DźwiękOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz