Ciemna sala, wydawała się jeszcze mniejsza, niż przypuszczał, że w rzeczywistości jest. Trzy, małe światła oświetlały niewielki korytarz, po którym co chwila ktoś się przechadzał. Okrągły, metalowy zegar wskazywał równą dwudziestą drugą, więc Harry był nieco zdziwiony, że ktokolwiek jeszcze tam jest. Rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, lokalizując mały, czerwony przycisk na pilocie i niewiele myśląc nacisnął go. W ciągu zaledwie chwili w jego pokoju zjawiła się pielęgniarka. Weszła ostrożnie, zapalając małą lampkę przy jego łóżku.
- Dzień dobry. W końcu się pan obudził - oświadczyła uprzejmie. Była młoda, miała może góra dwadzieścia cztery lata. Sam Styles miał okrągłe dwadzieścia sześć, więc poczuł się pewniej, przy boku kogoś z jego przedziału wiekowego.
- Boli mnie, mogę coś dostać? - zapytał od razu, unosząc głowę. Czuł intensywne pulsowanie w udzie, a ból sam w sobie był również dość intensywny. Nie odczuwał swojej nogi od kolana w dół, lecz postanowił dać jej czas, nie chcąc na razie mówić o tym pielęgniarce.
- Zaraz zawołam lekarza, a czy oprócz nogi, coś panu dokucza? - dziewczyna zaczęła dopytywać, notując coś w małym, brokatowym zeszyciku.
- Boli mnie wszystko, ale noga najbardziej. - Harry zacisnął z bólu zęby, opuszczając głowę na poduszkę.
- Po amputacji może występować ból, nawet do paru tygodni, a w niektórych przypadkach nawet… - dziewczyna zaczęła ostrożnie. Zaprzestała notowania i skrzyżowała swój wzrok z tym Harrego.
- Amputacji?! Jakiej kurwa amputacji?! - zielonooki wrzasnął gwałtownie, przez co przerażona dziewczyna odskoczyła na bok.
- To pan nic nie wie? Tak mi przykro - skarciła się w myślach. Była przekonana, że takie wieści przekazywane są na samym początku, po przebudzeniu. Nie widziała, że pierwsze przebudzenie Styles'a skupisko się jedynie na uśmierzaniu bólu.
Mężczyzna gwałtownie podniósł kołdrę do góry. To co tam zobaczył przeraziło go do tego stopnia, że zaparło mu dech w piersiach. Silne i masywne udo było owinięte sporą ilością bandaży, a małe kropelki krwi bawiły bawełnę. Noga była zwyczajnym kikutem, skróconym od kolana w dół. Łzy zaczęły wzbierać się w jego oczach.
- Co jest?! Co mi zrobiliście?! - krzyczał rozgoryczony. I w ułamku chwili pojął zbyt wiele. Ciemne tęczówki pojawiły się w jego myślach. - Gdzie jest do cholery, Simon?! Co z nim?! Odpowiedz! - mężczyzna zaczął drzeć się wniebogłosy, więc przerażona kobieta od razu wybiegła z sali, pędząc ile sił w nogach, po lekarza.
Szybko zakrył swoją nogę, a raczej to co z niej pozostało kołdrą, by nie musieć na to patrzeć. W ułamku chwili wpadł w silne spazmy, wciąż wykrzykując imię ukochanego, który zniknął, zostawiają jego i to, co z jego człowieczeństwa zostało. Nawet nie zauważył, kiedy w agonii krzyku i płaczu do sali przyszedł jego lekarz i wstrzyknął mu coś na uspokojenie. Harry z każdą kolejną minutą zaczynał powoli opadać z sił. Słowa mu się mieszały, aż w końcu bezsilny i zmęczony opadł ponownie na poduszkę i pogrążył się w głębokim śnie.
CZYTASZ
So how do I say goodbye? || Larry
FanfictionPowrót do świata żywych powinien być darem, niosącym nową nadzieję. Nadzieja, jak to nadzieja, bywa prawdziwa i szczera. Szczerość wiąże się z zaufaniem, które bywa zazwyczaj przewrotne, ale jak zaufać komuś, kto jedynie pełni swoją rolę? Jak odnale...