Spieprzyłem.
Miałem tylko 16 lat, nie byłem gotowy na zostanie ojcem. Tylko, że później też marnie szła mi ta rola... Dziś nie znam własnej córki, nie umiem z nią rozmawiać. W ogóle nie umiem rozmawiać z ludźmi.
Kiedy zadzwoniła Sandra właściwie o nic nie pytałem, jak zwykle tylko przytakując. Tak, nie, okej... Mój zasób słownictwa w rozmowach z nią zawsze był ubogi. Nie wiem, czy dlatego, że była straszną gadułą i trudno się przez nią przebić, czy to raczej kwestia moich problemów. Pewnie jedno i drugie. Mam trzydzieści jeden lat, a nadal nie potrafię wyrażać swoich myśli werbalnie. Co innego na piśmie. Z tym sobie radzę i to całkiem nieźle.
Minęły dwa tygodnie od mojej rozmowy z matką Nadki, a wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Nie mogę wciąż uwierzyć, że tym razem przyjeżdża na całe lato. No, prawie. Pod koniec sierpnia będę musiał odstawić ją na pociąg powrotny do Krakowa, ale na razie nie chcę o tym myśleć. Czuję ekscytację, moja córka jeszcze nigdy nie była ze mną tak długo. Cieszę się tym, ale jednocześnie jestem przerażony. Nasze ostatnie spotkania nie zaliczyłbym do udanych...
Nadka nie jest już małą, słodką dziewczynką.
Chwytam telefon i loguję się do Tindera. Mam wrażenie, że jeśli z kimś o tym wszystkim nie pogadam, to rozsadzi mi łeb.
Ja: Muszę ci o czymś powiedzieć...
Z bijącym sercem czekam na jej odpowiedź, ale nie nadchodzi od razu. Nerwowo przeczesuję ręką włosy i popijam wystygłą dawno kawę.
Szulka: Cześć, hej, hejka, siema... Może tak w końcu nauczysz się zaczynać od przywitania? :-)
Uśmiecham się do ekranu.
Ja: Jak wymyślę takie, które do ciebie pasuje. Te są zbyt banalne.
Szulka: Och... Komplementy z samego rana, czy ironia?
Ja: Jest już ósma, u mnie rano to piąta.
Specjalnie nie odpowiedziałem na jej pytanie. Wciąż boję się ją spłoszyć. Nie jestem pewien, czy to, co się między nami dzieje, jest tym, czego bym chciał. Tak mi się wydaje, ale nie widząc jej twarzy i nie słysząc głosu niczego nie jestem pewien. Może wcale nie jest mną zainteresowana w TAKI sposób? Co, jeśli po prostu lubi sobie ze mną popisać?
Szulka: Dobra, ranny ptaszku, co tam? Co musisz mi powiedzieć? Tylko nie za dużo informacji na raz, proszę, dopiero się obudziłam, a właściwie budzę. Mój mózg jeszcze nie działa na pełnych obrotach.
Wyobrażam sobie, że jest w samej koszulce, ma potargane włosy i półprzymknięte powieki... Potrząsam szybko głową, próbując wyrzucić z niej ten rozpraszający obraz.
Ja: Przejdę od razu do rzeczy. Dotąd niewiele ci pisałem o mojej przeszłości, czy rodzinie. Nie wiem, czy w ogóle masz ochotę poznać tę część mnie, ale chyba potrzebuję się wygadać...
Mija minuta i zaczynam się stresować. Może to jednak nie był dobry pomysł?
Szulka: Dawaj. W międzyczasie robię sobie kawę.
Patrzę w swój niemal pusty już kubek. A więc oboje lubimy rano ten sam napój.
Ja: Mam córkę. Mieszka z matką, aż w Krakowie. Widuję ją dwa, czasem trzy razy w roku, głównie przez odległość, ale...
Zastanawiam się, czy już teraz powinienem być z nią aż tak szczery. W końcu decyduję się na odkrycie wszystkich kart. Może Szulka nie zechce kontynuować naszej znajomości, ale przecież w końcu i tak bym jej o wszystkim powiedział. Jaki jest więc sens z tym zwlekać?
Ja: Rzecz w tym, że nie byłem najlepszym ojcem. W sumie nadal nie jestem. To długa historia, więc może opowiem ci ją kiedy indziej. Teraz chciałem ci tylko powiedzieć, że ona do mnie niedługo przyjeżdża i cholernie mnie to przeraża. Masz może pomysł, jak spędzać czas z nastolatką?
Czekam zaledwie kilka sekund, ale mam wrażenie, że mija wieczność. Gdy w końcu ona odpisuje, wypuszczam głośno powietrze.
Szulka: Nie pomyślałabym, że jesteś rozwiedziony. Zaskoczyłeś mnie.
Ja: Nie jestem. Nigdy nie wziąłem z matką Nadki ślubu.
Szulka: Nadka? Tak ma na imię twoja córka?
Ja: Ma na imię Nadzieja.
Szulka: Pięknie :) Czyj to był pomysł? Twój, czy matki Nadziei?
Szukam w pamięci tamtego dnia i mimowolnie się uśmiecham. Nasza sytuacja była wtedy tak beznadziejna, że dość szybko zdecydowaliśmy o imieniu. Wydawało nam się, że to odczaruje pecha i że wszystko się jakoś ułoży.
I ułożyło się. JAKOŚ.
Ja: To była wspólna decyzja. Wracając do tematu – co ja niby mam robić z nastoletnią dziewczynką? Jesteś młodsza ode mnie, może jakaś podpowiedź?
Szulka: To mnie teraz rozbawiłeś, staruszku :))) Nie chciałbyś wiedzieć, co wyprawiałam jako nastolatka. Trust me, lepiej ode mnie rad w tej kwestii nie brać.
Zastanawiam się, jak bardzo była szalona jeszcze kilka lat temu. A może nadal jest? Ma dopiero dwadzieścia dwa lata, jeśli wierzyć w to, co wpisała w profilu.
Szulka: Wystraszyłam cię?
Ja: Raczej zaintrygowałaś.
Szulka: Punkt dla mnie. Chociaż... Ty też mnie zaintrygowałeś. Skoro Nadka jest nastolatką, to ile ty miałeś lat, jak zostałeś ojcem?
Przełykam z trudem ślinę. Za każdym razem, gdy ktoś o to pyta, czuję wstyd i strach. Zupełnie, jak piętnaście lat temu. Jakby czas stanął w miejscu.
Ja: Szesnaście.
Odliczam kolejne sekundy. W siedemdziesiątej pierwszej w końcu mi odpisuje.
Szulka: A miałeś oszczędzić mi z rana nadmiaru informacji... Mózg mi teraz paruje. To ile lat ma Nadzieja? Piętnaście? Matematyka nie jest moją najmocniejszą stroną, ale chyba tu się nie pomyliłam, co?
Ja: Jako gość całkiem w tej dziedzinie dobry, śpieszę z informacją, że zdałaś na piątkę.
Znów każe mi czekać na odpowiedź. Choć w sumie o nic przecież nie zapytałem... Po prostu stresuję się tym, że robi takie dłuższe pauzy. Nie wiem, co sobie myśli, co myśli o mnie.
Szulka: Sergio, muszę kończyć. Przepraszam cię, ale musimy przełożyć naszą rozmowę na później.
Czyli jednak to było dla niej za dużo... Czuję bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Od dawna z nikim nie udało mi się nawiązać takiej więzi i nie pamiętam kiedy z kimkolwiek tak dobrze mi się rozmawiało. Chciałbym, żeby fakt, że mam dziecko nie miał dla niej większego znaczenia, ale to chyba pobożne życzenie. Jaka młoda kobieta rozważałaby wejście w relację z mężczyzną posiadającym taki bagaż? W dodatku przyznałem, że jestem beznadziejnym ojcem. Sam wykopałem pod sobą dołek.
Ja: Jasne, rozumiem. Do później. Odezwij się, jak będziesz miała czas.
Szulka: OK.
Wpatruję się jeszcze chwilę w ekran, w nadziei, że może za moment jednak ponownie napisze, ale nic takiego się nie dzieje. Wiem, że już nigdy się do mnie nie odezwie. Wiem też, że i ja nie będę więcej do niej pisał. Nie chcę jej do niczego zmuszać, nie będę nachalny.
Wstaję i podchodzę do okna. Na zewnątrz jest już bardzo ciepło i pewnie niedługo będę musiał włączyć klimatyzację. Nie lubię jej, mój kot też nie. Właśnie obciera się o moją nogę, więc wypuszczam go na balkon.
– Wygrzej kości, staruszku – mówię. – I naładuj baterie, bo już jutro będziesz musiał znosić nie tylko mnie.
Czarodziej dostojnym krokiem pokonuje próg i po chwili układa się w pełnym słońcu. Jego czarne futro połyskuje, choć nie aż tak, jak jeszcze kilka lat temu. Wiem, że jego dni są policzone, ale nie chcę o tym teraz myśleć, więc szybko wracam do pracy. Odpalam laptop i znów siadam do tabelek. Chcę skończyć tę analizę do jutra, więc pewnie dziś zejdzie mi do północy. Może to i dobrze? Przynajmniej zajmę czymś myśli.
CZYTASZ
Pomiędzy kroplami łez
RomanceMłody introwertyczny mężczyzna nagle musi zaopiekować się swoją córką. Przyjeżdża na całe lato, a on nie ma pojęcia jak ma się nią zająć. Nastolatka niczego mu nie ułatwia - ma żal do obu rodziców i nie zamierza rozmawiać z tatą. Zamknięta w sobie...