IV

27 4 0
                                    

Sergiusz

Patrzę na ekran komórki i nie wierzę. Nie pamiętam już, kiedy tak bardzo coś mnie ucieszyło. Nawet ostatni awans w pracy, naturalnie wiążący się ze znaczną podwyżką, tego nie przebija.

Szulka: Wczoraj przyjechałam do Trójmiasta i zostanę pewnie z tydzień. Może masz chęć mnie oprowadzić?

Ja: Pewnie!

Serce bije mi jak oszalałe.

Szulka: Super! Ale nie chcę się narzucać, czy zabierać dużo czasu – pamiętam, że masz teraz córkę u siebie, prawda?

Zerkam przelotnie w stronę zamkniętych – jak zwykle – drzwi od pokoju Nadki. Po powrocie z naszego spaceru właściwie przestała się do mnie odzywać. Może niepotrzebnie zbeształem ją za tę scenkę z Martą? W sumie to było nawet zabawne i w duchu byłem jej wdzięczny za interwencję.

Ja: Dziś spędziliśmy razem trochę czasu, a na jutro podobno ma jakieś plany, więc... Nie, nie narzucasz się, a ja znajdę na pewno dla Ciebie czas.

Po chwili wysyłam jeszcze uśmiechniętą emotkę.

Szulka: Hmm... Tak sobie myślę, że może nawet dziś byśmy mogli gdzieś się wstępnie umówić? Jest już późno, więc nie na oprowadzkę po mieście, ale skoro to nasze pierwsze spotkanie face-to-face to może lepiej, aby było takie właśnie niezobowiązujące?

Jeśli do tej pory moje serce biło w przyspieszonym rytmie, to teraz dosłownie obijało się o żebra. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Piątek wieczór, gdzie mógłbym ją zabrać? Dawno nigdzie nie wychodziłem i choć to było moje miasto, nie miałem pojęcia, jakie knajpki, czy restauracje są aktualnie godne zaproszenia kobiety na pierwszą randkę. Poza tym, czy w ogóle znajdzie się w nich miejsce...

Szulka: Jesteś tam? Chyba Cię wystraszyłam... Jak nie chcesz, to oczywiście nie...

Ja: Chcę. Zastanawiam się tylko, czy gdziekolwiek o tej porze będzie miejsce, aby usiąść, zamówić drinka, czy coś zjeść.

Szulka: No co ty! Nie oczekuję wykwintnej restauracji, możemy skoczyć na zapiekankę i przespacerować się po plaży.

Ja: Chciałem zrobić na Tobie dobre wrażenie. Przesadzam? Sorry, chyba wyszedłem z wprawy...

Szulka: Sergio, bez spiny 😊 W sumie, to ja Cię zapraszam, nie? Potraktuj nasze spotkanie jak nieplanowany wypad z kumplem na piwo, okej?

Zasadniczo nie wychodzę z kumplami na piwo. Chyba nawet ich nie mam. Od zawsze jestem samotnikiem, choć w czasach liceum i studiów miałem ze dwóch kolegów. A teraz, w wieku trzydziestu jeden lat, spędzam weekendy w domu, albo na samotnych wyprawach rowerowych. Odkąd pracuję głównie zdalnie, nawet z ludźmi z firmy mam mocno ograniczone kontakty. Czy mi z tym źle? Zwykle nie. Mam problem z nawiązywaniem i utrzymywaniem kontaktów osobistych, więc przebywanie wśród ludzi jest dla mnie trochę stresujące. Jednak czasem...

Ja: W takim razie masz ochotę na piwo, tak? To nie będzie problemem, jest sezon letni, co trzy metry można kupić gofry, lody i browara.

Szulka: Raczej unikam alkoholu, ale chętnie zjem gofra, albo tę wspomnianą zapiekankę. To jak? Za godzinę w jakimś konkretnym miejscu?

Robię szybki przegląd w głowie, gdzie moglibyśmy się spotkać, po czym przesyłam jej pinezkę.

Szulka: Dobra, to jeszcze mi powiedz, jak wyglądasz i w co będziesz ubrany. Nie mam ochoty zaczepiać obcych facetów i pytać, czy to Ty. Jeszcze za jakąś napaloną nimfomankę mnie wezmą 😉

Pomiędzy kroplami łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz