Konsekwencje

91 9 3
                                    

Razem z Binenti'im dojechaliśmy do miejsca walki. Był to drogi klub 'XoXo', który zapierał dech w piersi. Wokół budynku było mnóstwo pięknych i wypielęgnowanych drzew i krzewów. Wejście oświetlały niebieskie światła ledowe, tak samo w wewnątrz. 

Środek budynku był ogromny, przez co gospodarze świetnie mogli zagospodarować miejsce, co dobrze im wyszło. Znaleźli miejsce na ring, gdzie po drugiej stronie sali był ogromny parkiet. Na miejscu było już dużo ludzi, mimo że do walki pozostały dwie godziny. Z Devonem siedzieliśmy w wielkiej loży, w której znajdowali się ochroniarze, bar, przy którym stał barman i kilku mężczyzn w garniturach, przy których znajdowały się piękne kobiety. Mimo ich piękna, skrzywiłam się na widok nagiego penisa i dziewczyny, która brała go do ust. 

Do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna. Jako jedyny nie miał garnituru, a zwykłą, czarną koszulę i materiałowe spodnie. Za to miał eleganckie buty, które ładnie komponowały się z matową koszulą. 

- Cześć, Devon. - odezwał się w stronę Binenti'iego, gdy ja sączyłam swoje mohito. Byli na 'ty'? Zabrzmiał, jakby się kumplowali. Binenti wstał i przybił męską piątkę z nieznajomym, na co lekko brew drgnęła mi w górę. 

- Micheal, może przywitasz się z moją zawodniczką? Kultura tego wymaga. - przycisnął go mężczyzna, na co Micheal na mnie spojrzał.

- To ona? - spytał z podniesionymi brwiami, a Devon skinął przytakująco głową. - Cholera, myślałem, że będzie trochę brzydsza... - powiedział cicho do Binenti'iego, lecz zdołałam do usłyszeć. 

- Dzięki. - uśmiechnęłam się z lekką wyższością i dokończyłam mojego drinka, po czym wstałam. - Wybaczcie. - przeprosiłam i podeszłam do baru, a barman uśmiechnął się w moją stronę. Czułam palący wzrok mężczyzn na moich plecach, bądź tyłku, tego nie byłam pewna. Oparłam się przedramionami o blat.

- Co podać? - zapytał.

- Proszę mohito. Dużo mięty. - uśmiechnęłam się czarująco do faceta, co chyba lekko go speszyło, lecz zaczął robić mój trunek. - Wszystko w porządku? Jakoś tak się zarumieniłeś. - uśmiechnęłam się lekko, gdy na mnie spojrzał.

- Tak, wszystko dobrze. - zapewnił mnie, gdy ja mu się przyglądałam. Wysoki, niebieskooki brunet, odziany w czarną koszulę i jeansy. W sumie, to nawet był uroczy. - Jest pani przepiękna, to dlatego. - spojrzał na mnie trochę nieśmiało. 

- Dziękuję, ale nie przesadzajmy. - zaśmiałam się lekko, gdy w końcu podał mi mojego drinka. 

- Gdyby nie należała pani do pana Binenti'iego, to zaprosiłbym gdzieś panią, lecz niestety... - sapnął, a we mnie nagromadziła się złość. 

- Nie należę do nikogo. - powiedziałam hardo. Chłopak widocznie się spiął.

- Myślałem, że pan Binenti w końcu znalazł kobietę i... - przerwałam mu.

- Następnym razem nie bierz się za myślenie. - prychnęłam i odeszłam, kierując się na kanapę. Usiadłam na przeciwko Devon'a, obok którego siedział Micheal. Gdy przyszłam, ich temat ucichł, a oboje mężczyźni zaczęli mi się przyglądać. Cicho odchrząknęłam i zaczęłam sączyć moje pyszne mohito przez rurkę. 

W pewnym momencie myślałam, że oczy mylą, lecz gdy poczułam zapach marihuany, to jednak doszłam do wniosku, że Micheal zapalił skręta. 

- Będzie mi śmierdzieć cała loża, Mich. - Devon spojrzał na niego spod byka. 

- Zajeb w nos, to nie będziesz czuć. - zaśmiał się.

- Tobie mogę zaraz zajebać. - mruknął, a przez zachowanie znajomego aż wyjął paczkę papierosów. Wyjął jednego i zapalił go, przy czym się zaciągnął. Uznałam, że potrzebuję się zrelaksować, bo mój drink był strasznie słaby. 

EsplosioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz