Obudziły mnie promienie słońca. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie.
Ugh, przecież nie wypiłam wczoraj wcale tak dużo...
Niedzielny poranek był nawet przyjemny, mimo tego, że ból głowy był okropny. Podniosłam się do siadu i zaczęłam analizować wczorajszy wieczór. Na wspomnienie o pocałunku z Dev... z moim szefem, coś boleśnie zakuło mnie w piersi.
Asher...
Z bólem w sercu przymknęłam powieki.
Przecież on nie żyje. Nie mogę się ograniczać.
Ale nie mogę o nim zapomnieć...
Wstałam z łóżka, na co mroczki pojawiły mi się przed oczami. Złapałam się za głowę i ruszyłam w stronę kuchni, w której pałętała się kotka. Miauknęła do mnie, na co w odpowiedzi pogłaskałam ją po miękkiej główce. Nasypałam jej trochę karmy do miski, do której od razu przybiegła. Wyjęłam butelkę wody z lodówki i jakieś tabletki przeciwbólowe z szafki z lekami. Zażyłam je i popiłam. Pokierowałam się do toalety, gdzie wzięłam szybki prysznic i bardziej się ogarnęłam. Wróciłam do pokoju i założyłam czystą bieliznę i czarny dres, pod którym miałam top na ramiączkach. Sprawdziłam godzinę na telefonie, była dwunasta. Ostatnio zaczęłam opuszczać treningi przez pracę i Binenti'ego, dlatego postanowiłam wybrać się na salkę, by trochę pobić w worek.
Spakowałam moje czarno czerwone rękawicę, owijki, butelkę wody i ręcznik do torby oraz sprawnie związałam włosy w niechlujnego koka. Założyłam torbę na ramię, zgarnęłam telefon i ruszyłam do wyjścia. Na stopy wsunęłam białe Air Forcy i wyszłam przed drzwi, które od razu zakluczyłam. Na klatce znajdowała się moja starsza sąsiadka, Betty. Uśmiechnęłam się do niej ciepło, co odwzajemniła. Żwawo ruszyłam schodami w dół, by następnie znaleść się na świeżym powietrzu. Było dość chłodno, z resztą jak zwykle, natomiast nie przejmowałam się tym. Wyjęłam paczkę papierosów i zapaliczkę. Odpaliłam używkę i zaciągnęłam się z przyjemnością. Schowałam opakowanie i ruszyłam przed siebie, kierując się na przystanek autobusowy. W międzyczasie założyłam słuchawki bezprzewodowe i puściłam playlistę. Wybór padł na Back Then, na co uśmiechnęłam się w duchu. Gdy byłam już prawie na przystanku, autobus już tam stał, dlatego musiałam trochę podbiec. Wsiadłam do pojazdu i od razu wyhaczyłam wzrokiem brak miejsc siedzących. Mentalnie przewróciłam oczami i stanęłam gdzieś na uboczu, wsłuchując się w melodię.
W pewnym momencie, kątem oka zobaczyłam, jak jakiś w średnim wieku mężczyzna zaczepia nastolatkę, siadając obok niej. Przyciszyłam muzykę, by móc usłyszeć, co do niej mówi.
- Nie daj się prosić. Za chwilkę wyjdziemy i pokaże ci moje mieszkanie. Będziemy sami i... - złapał ją za udo. - Pobawimy się. - dziewczyna nie odzywała się, tylko mocno spięła ciało, a w jej oczach błysnęły łzy. - Nie bój się, ja...
- Wypierdalaj. - powiedziałam hardo w jego stronę. Zerknął na mnie kątem oka i zaśmiał się bezczelnie. Zacisnęłam szczękę, bo typ mnie po prostu wkurwił.
- Kochana, jeśli też chcesz dostać taką propozycję, to śmiało, możesz do nas dołączyć. - uśmiechnął się obrzydliwie w moją stronę, na co prychnęłam.
- Weź te skażoną łapę z jej nogi, kutafonie. - syknęłam i podeszłam bliżej. Złapałam go za kołnierz bluzy i pociągnęłam go na podłogę. Jadący autobus i drobne turbulencję trochę utrudniały mi sprawę, ale jakoś dałam radę.
- Ty mała... - zaczął, ale kopnęłam go butem w twarz. Czy obchodziło mnie, że widziało to tyle ludzi i mogłam mieć potem problem? Kompletnie nie.
CZYTASZ
Esplosione
Teen FictionDRUGA CZĘŚĆ DYLOGII "DISTRUZIONE". Czy śmierć wstała na nogi, po bolesnym upadku burzy?