GRZECH 6: IRA

1 1 0
                                    

Kobieta wpatrywała się w twarz syna, czując jak jej wnętrze ogarniał coraz to większy i bardziej wyniszczający mrok. Władał jej duszą i umysłem, a już niebawem opanować miał i ciało. Był przeszywający, jak gdyby sięgał każdego cala jej dotychczas anielskiego jestestwa. Wiedziała, że jej jasność już na zawsze splamiona zostać miała goryczą oraz wściekłością. Że sprawić miała, iż inni równie co ona, naznaczeni pozostaliby brudem. Nigdy nie przypuszczała, że ciemność mógł być tak bardzo przerażająca jak i niezmiernie mocno wyczekiwana. Jednocześnie znienawidzona, wprawiająca ją w furię jak i jednocześnie uświęcająca.

Kobieta jak zwykle siedziała w zgarbionej pozycji. Jej sylwetkę była równie szczupła oraz filigranowa co zazwyczaj, jednakże od dłuższego czasu ta w zwyczaju miała krycie się we własnych ramionach. W ten sposób delikatnie już zaokrąglony brzuch uwydatniony był spod obcisłej sukienki o kolorze ciemnego karmazynu która niczym druga skóra opinała jej łagodne kształty. Rozwijająca się pod jej sercem istota stawała się coraz większa, coraz bliższa jej uczuciom. Czuła, jak serce uderzało jej z coraz to większą siłą, podczas gdy umysł myśli jedynie o tym, by zatrzymało się na zawsze. Palce drżały jej dokładnie tak jak podrygiwały myśli wirujące w jej głowie. Nic, jednakże nie zdolne byłoby zmienić podjętą przez nią decyzję. Było za późno.

Oderwała wzrok od trzyletniego chłopca, bawiącego się zabawkowym samochodem. Młodzieniec zdawał się być tak beztroskim, tak wolnym oraz szczęśliwym. Zazdrościła mu wszystkiego tego, czego sama nie posiadała i co zostało jej odebrane. Zazdrościła mu życia. Gniew bowiem przepełniał całe jej ciało, nie pozwalał się jej cieszyć nawet w radosnych chwilach. Była zbyt zniszczona, zbyt zbezczeszczona by potrafić na powrót stać się tak piękna, jak pięknym był jej syn. Nienawidziła się za to, że nie potrafiła spojrzeć na niego tak, jak matka powinna patrzeć na swoje dziecko. Nienawidziła się, ponieważ nie zdolna byłaby zapewnić chłopcu to, czego potrzebował. Nienawidziła się, ponieważ nienawidziła jego.

Nie kochała go, tak jak i męża, do ślubu, z którym została zmuszona. Nie kochała już samej siebie. Mężczyzna, któremu ofiarowano rękę Morque był ucieleśnieniem koszmaru przyszłego wybranka. Był potworem. Siniaki zdobiące jej ciało nie nadążały z wygajaniem, gdy jej porcelanową skórę zaczynały zdobić kolejne z nich. Coraz bardziej rozległe oraz widoczne. Nowe nacięcia, zadrapania oraz draśnięcia. Każde kolejno coraz to głębsze, coraz to boleśniejsze. Kolejne przypalenia, kolejne smagnięcia pasem. Za każdym razem niszczyły ją mocniej i mocniej. Za każdym razem sprawiały, że ta się gubiła. Ginęła, a w momencie, w którym zagubiła się w mroku, nikt nie był w stanie wyprowadzić jej z tych bezdennych czeluści. Została nim pochłonięta. Dla niej nie było ratunku. Stawała się żywym inkubatorem, niezdolnym do wykonywania podstawowych czynności życiowych. Niezdolnym do uczuć innych jak gniew. Jak żal do samej siebie, jak wyrzuty za brak woli, brak walki. Nie była jednak w stanie dłużej walczyć. Złamał ją, skruszył jej dusze oraz pozbawił ją resztek serca.

Nie mogła pogodzić się ze stratą miłości swego życia, chodź ta wciąż żyła. Jednakże Maddox musiał stać się jej obojętny, musiał zniknąć z jej serca. Pozbawiono ich możliwości odnalezienia w sobie szczęścia a ona nie pragnęła go u boku nikogo innego. Wiedziała jednak, że nigdy nie udać miało się jej osłabić uczuć, jakimi go darzyła, co jeszcze mocniej wyniszczało ją od środka. Nie była w stanie dłużej dusić się w objęciach szatanów każdego dnia szydzących prosto w jej twarz. Starta sprawiała, że w jej życiu pojawiały się kreatury robiące z jej życia piekło. Miała dość ich ciosów, postanowiła więc na dobre zespolić się z otaczającym ją mrokiem. Nie znała już bowiem niczego poza nim. Nie pragnęła już niczego poza nim.

Czas na jej zamążpójście nadszedł szybciej, niżeli przypuszczało któreś z nich. Nie tracono, jednakże ani chwili. Kobieta stała się ubezwłasnowolnionym towarem. Odebrana jej miłość, odebrane szczęście sprawiły, iż ta stała się wrakiem samej siebie. Stałą się skorupą, tak samo jak Maddox który również nie był w stanie poradzić sobie z utratą ukochanej. Pozbawieni zostali siebie nawzajem już na zawsze. Po raz pierwszy kobieta zaznała czegoś szczerego i tak silnego, jak relacja z Paxem. I to zostało jej odebrane.

SECUNDA PAGINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz