-1-

47 5 8
                                    

Clarrise szła brukowaną miejską drogą. To była jej ostatnia dostawa, ojciec dziewczyny był piekarzem. Clarrise pomagała rodzicom rozwożąc przesyłki, które były zamawiane dzień wcześniej. Przez to Clarriase musiała wstawać wcześnie rano i rozwozić pieczywo na śniadanie  dla klientów jej rodzinnej piekarni. Każdego dnia musiała uwinąć się z pracą przed dziesiąta rano. Szła ulicą ciągnąc wózek z pieczywem, który był już dość pusty. Ciesząc się promieniami słońca, ostatnio nie było ich za dużo, była wczesna wiosna i w minionym tygodniu dużo padało. Jej oczy wychwyciły kątem oka ruch, zwróciła w tą stronę głowę i zobaczyła białego kota w szaro-brązowe pasy, wygrzewającego się na słońcu. Szła dalej. Gdy dostarczyła przed ostatnie zamówienie, zdziwiła się gdy zobaczyła na kartkę z adresami, wypisana kształtnym pismem jej matki, która pomagała swojemu mężowi w piekarni. Clarrise miała do przejścia jeszcze połowę miasta Estrella stolicy państwa Lunador. Ktoś kto zamówił pieczywo mieszkał daleko od miejsca w, którym znajdowała się Clarrise. Musiała się pospieszyć, żeby zdążyć na  spotkanie z przyjaciółmi.

Dziewczyna biegła do miejsca spotkania. przypadkowy przechodzeń, gdyby na nią spojrzał, ujrzał by czternastolatkę o lekko opalonej skórze z ciemno brązowymi włosami sięgających jej do łopatek. Z tak ciemnymi oczami, że z daleka wydawały się czarne. Biegnąca dziewczyna była szczupła i niewiele niższa niż przeciętna dziewczyna w jej wieku. Miała na sobie prostą tunikę i spodnie. Gdyby przechodzeń skupił bardziej swoją uwagę na dziewczynie zauważył by że ma na lewej brwi lekko dostrzegalną pionowa bliznę. Blizna była widoczna tak na prawdę jedynie jak Clarrise marszczyła czoło. Gdyby obserwator widywał ją regularnie, zauważył by, że zawsze się ubierała w ubrania o przygaszonej barwie, aby lepiej wtapaić się w tłum.

Clarrise dobiegła do muru znajdującego się na na skraju średniej wielkości placu. Przy tym podupadłym murku zawsze się spotykała z przyjaciółmi. Stali tam już dwójka nastolatków chłopak i dziewczyna, oboje mieli brązowe lokowane włosy tylko dziewczyna miała je do ramion, a stojący obok niej chłopak włosy obstrzyżone do uszu. Mieli takie same zielone oczy z brązowymi plamkami, byli tego samego wzrostu, byli szczupli, średniego wzrostu i twarz mieli niemal identyczną.  Dziewczyna nazywała się Laria i była najlepszą przyjaciółką Clarrise, chłopak brat bliźniak miał na imię David. Clarrise ceniła Larię z a jej lojalność, odwagę i ciekawość, od dawna były najlepszymi przyjaciółkami, a w szkole siedziały razem- lekcje odbywały się jeden raz w tygodniu dla danego rocznika, na resztę tygodnia mieli zadane lekcje do zrobienia, których jednak było tak mało, ze Clarrise odrabiała je zawsze z przyjaciółmi tego samego dnia i resztę tygodnia mieli wolne, nie licząc obowiązków domowych. Laria i jej brat David byli jednak nieśmiali i otwierali się dopiero kiedy kogoś bardziej poznali. Bliźnięta po ojcu, który był kowalem, odziedziczyli kolor włosów, za to po matce mieli piękne głębokie oczy, ich matka jednak umarła trzy miesiące po porodzie na gorączkę, dlatego  Laria zajmowała się obowiązkami domowymi za to David uczył się u ojca, żeby w przyszłości mógł przejąć po nim warsztat kowalski. Clarrise zbliżywszy się do przyjaciół usłyszała powitanie: 

-Witaj Clarrise spóźniłaś się o pięć minut- powiedziała z szerokim uśmiechem Laria.

-Miałam dostawę do centrum miasta- wytłumaczyła Clarrise i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że Laria żartuję i roześmiała się.-Co będziemy dzisiaj robić?- zapytała. 

-Na razie nie wiadomo. Może z ustaleniami zaczekamy jak przyjdzie John i Will?-zapytał rzeczowo David.  

-Dobry pomysł-przytaknęła Clarrise.- Czy Lea dzisiaj przychodzi?-spytała.

-Nie będzie jej.- wyjaśniła przyjaciółce Laria.- Wczoraj rozmawiałam z ją i powiedziała, że wyjeżdżają do rodziny na tydzień, prosiła żebyśmy wzięły dla niej lekcje ze szkoły. W trakcie jak rozmowa ciągnęła się dalej, do grupy rozmawiających podbiegł chłopak o blond włosach zaczesanych na bok i niebieskich oczach. Jak tylko znalazł się w zasięgu wzroku przywitał się krótkim „Cześć" i wyjaśnił, że musi pomóc rodzine w gospodzie, ponieważ okazało się że przyjechała spora grupa ludzi, a jego codziennym obowiązkiem jest przygotowywanie pokoi,  a nie wszystkie są jeszcze gotowe. 

-A o której będziesz miał już wolne?- spytała Clarrise. 

-Tak około trzeciej po południu.-odpowiedział chłopak.

-Ok, to co możemy się spotkać o trzeciej przy gospodzie?-spytała Laria.

-Spoko-zgodziła się reszta rozmówców.

-A wiesz co z Willem?- spytała Clarrise.

-Nie mówił wam? Musi sprzątać  w domu przyjeżdża do niego ktoś z rodziny i nie może wyjść z domu zanim nie będzie czysto, cała rodzina sprząta ale nie sądzę aby skończyli przed północą. Wiecie jak wygląda zazwyczaj ich dom- wszyscy przywołali wspomnienia z bardzo przytulnym lecz niezbyt wysprzątanym domem w którym bywali jak odwiedzali Willa.- To będę już leciał.- powiedział John i machając ręką na podżeganie oddalił się biegiem w kierunku swojego domu.

-Okej, zostaliśmy we trójkę... - stwierdziła Clarrise.

-No nie zupełnie, muszę jeszcze z tatą wykonać pewne zamówienie...-przyznał David.- Raczej muszę już iść żeby zdążyć z pracą do trzeciej.

-Dobra, to pa- zdążyły powiedzieć dziewczyny, a David znikną im z oczu.

-Mam nadzieje że nie masz niczego do roboty.-powiedziała z uśmiechem Clarrise.

-Nie mam cały wolny dzień, ale idealnie się złożyło że zostałyśmy same. Wujek zaprosił mnie żebym zobaczyła zbrojownię i pozwolił zabrać ciebie z e sobą. 

-To super, na co czekamy?- spytała z entuzjazmem Clarrise.



Lunarr'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz