-Kochanie przecież wiesz i le to dla mnie znaczy, i wiesz bardzo dobrze że źle to na mnie działa.
- Mój drogi nie wymigasz się od tygodnia z moją mamą, mamy 40 lat stażu w małżeństwie i od 40 lat co roku powtarzamy tą samą śpiewkę. jak nie jakieś szkolenia nowych rekrutów do straży to papierkowa robota, to jakieś spotkania jakiejś głupiej rady, i milion innych wymówek.
-kotku twoja matka ma tyle lat co dinozaury, i przez te lata naszego usłanego różami małżeństwa, ona mnie nie nawiedzi. Mamy na siebie wzajemną alergię.
Do gabinetu kapitana wbiega z impetem Arnold, wyraźnie zaniepokojony.
-Kapitanie Steel, ten rudy dzieciak który ciągle pakuje się w kłopoty, szedł w stronę domu Sama z kanistrem benzyny. Myśli kapitan o tym samym?
Kapitan stał przez chwilę przetwarzając informacje, gwałtownie spojrzał na swoja ukochaną i rzucił jej krótkie wymowne spojrzenie, - Kochane obiecuje że wrócimy do tej rozmowy, ale wybacz obowiązki wzywają. Nie dało się tego pomiń poznać ale w głębi duszy czuł jednocześnie niepokój i ulgę. Ulgę bo znowu udało mu się odłożyć spotkanie z diabelną teściowa i jednocześnie ogromny nie pokój tym co usłyszał.
-Jedziemy, już!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Norman, zdawałoby się, był w amoku, rozlewając obficie bazynę wokół domu Sama. Jego twarz była rozpromieniona, a oczy błyszczały od ekscytacji, jakby całe to zamieszanie sprawiało mu niezmierną radość.
Z wielkim entuzjazmem, Norman napełniał wiadro bazyną, a następnie z impetem wylewał je na trawnik, tworząc małe kałuże o intensywnym kolorze. Wokół unosił się zapach bazyny, a lekki wietrzyk roznosił go w powietrzu. Każdy ruch Normana był energiczny, a on sam zdawał się być całkowicie pochłonięty tym zadaniem.
Zaledwie kilka chwil później, kiedy już miał wrażenie, że cała okolica jest pokryta bazyną, jak na złości okolica była opustoszała, Sam leżał bezbronnie w swoim łóżku pogrążona w błogich objęciach snu.
Arnold siedział spięty za kierownica Jupitera, był cały spięty pierwszy raz miał odczynienia z taką sytuacją. Bał się nie był pewny czego się tam spodziewać. Elli siedziała obok niego wzrokiem skanowała uliczki przez które przejeżdżali, z nerwów zaciskał dłonie w pięści tak mocno i intensywnie że jej palce aż pobielały. Kapitan siedział w milczeniu układając w głowie wszystkie możliwe scenariusze, wezwał policję jako wspar nie w obezwładnieni Normana, ikt nie miał zielonego pojęcia w jakim stacje jest jego psychika i co mu jeszcze odpali.
Z każdą chwilą sytuacja stawała się coraz bardziej chaotyczna. Norman, całkowicie zafascynowany swoim działaniem, nawet nie zauważał, jak bardzo przekracza granice bezpieczeństwa.
Norman stał przed domem Sama trzymając w ręku zapalniczkę, a jego postawa emanowała pewnością siebie. Jego wzrok był skupiony, a na twarzy malował się uśmiech, który zdradzał ekscytację i szczyptę szaleństwa. Dłoń z zapalniczką unosiła się lekko w górę, jakby chciał pokazać ją całemu światu.
Słońce oświetlało jego twarz, a wiatr delikatnie targał jego włosy. W powietrzu unosił się zapach świeżej trawy i bazyny, ale to nie to zajmowało jego myśli. Norman poczuł, jak adrenalina krąży w jego żyłach. Z zapalniczką w ręku czuł się jak bohater w akcji, gotowy na wszystko.
Każdy ruch był przemyślany – raz po raz obracał zapalniczkę w palcach, wsłuchując się w cichy klik, gdy ją otwierał i zamykał. Jego umysł był zajęty planowaniem, jak wykorzystać to, co trzymał w dłoni. Niekiedy spoglądał w stronę bazyny, która lśniła w promieniach słońca, a w jego oczach widać było błysk kreatywności, łączący się z odrobiną brawury.
Norman stał tam, zapatrzony w odległość, marząc o tym, co może się zdarzyć. Zapalniczka stawała się symbolem jego ambicji i pragnienia, a cała scena miała w sobie nutę napięcia, które mogło z łatwością przerodzić się w coś niezwykłego. Jego serce biło szybciej, a w powietrzu wisiała obietnica przygody, której nikt nie mógł przewidzieć.
W monecie w którym Norman miał już podpalić bezyne, za rękę złapał go jeden z policjantów, a strażacy którzy przebyli na miejsce odetchnęli z ulga widząc jak Norman jest pacyfikowany przez funkcjonariuszy. od razu wzieli się za oczyszczanie doku Sama z bażyny. Sam spał w najlepsze nieświadomy tego że jego życie wisiało na włosku.
Norman został przewieziony do ośrodka zdrowia psychicznego i Niutawn, gdzie miał przejść szczegółowe badania pod kontekstem poczytalności oraz rozwinięcia umysłowego.
4o mini
Jak zawsze przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne, zachęcam do komutowania wytykania błędów i zostawienia gwiazdki. Czekam na wasze pomysły na kolejne rozdziały i pomysły co zrobi z Normanem i jego urojoną psychiką. ;) 700 słów
CZYTASZ
Żołnierz z przymusu
ActionWojna, zmusiła rząd Wielkiej Brytanii do powołania żołnierzy z rezerwy. Również wśród Strażaków