~•6•~

198 6 0
                                    

Nie mogłem zasnąć przez co wstałem dziś trochę później. Dochodziła już 8 a przeważnie na nogach jestem od 6, a czasem nawet i wcześniej. Ubrałem się w czarne spodnie garniturowe, tego samego koloru golf i marynarka, oczywiście nie zabrakło też paska do którego włożyłem broń. Będąc w garderobie widząc ubrania Vivian poukładane w szafach przez myśl przemknęła mi myśl że pewnie pasowałoby zawieść jej parę rzeczy do szpitala, ale szybko wyparłem tą myśl, bk przecież miałem ją gdzieś i udałem się do kuchni. Chciałem sobie tylko zrobić kawę i pójść do gabinetu, czy to aż tak dużo?
Na schodach minąłem ojca, który po śniadaniu kazał mi przyjść do swojego gabinetu, w kuchni przy wyspie siedziała Gabi, Archer i Elijah, który jadł jeszcze śniadanie, tak jak siostra
Kiedy tylko Angela, czyli nasza gosposia mnie zobaczyla odrazu kazała usiąść mówiąc że zaraz poda jedzenie, widząc jej minę zgodziłem się, traktowaliśmy ją jak babcie bo nasza prawdziwa jest okropną jędzą. Zrezygnowany zacząłem sobie robić kawę, aby nie dawać powodów rodzeństwu do rozmów, ale oni i tak nie wytrzymali

- Jedziesz dziś do niej? - zapytała siostra

- Chyba muszę

- Czemu jesteś taki zły, powinieneś być smutny a nie zły

- Gabi daj mu spokój nie wyspał się

- Ale...

- Dość- przerwałem jej - naprawdę nie mam siły dziś na takie rozmowy, kiedy indziej dobrze? - Gabbriela jak na 14 lat czasem za dużo chciała wiedzieć, Archer stwierdził że jeszcze nie wyrosła z takiego gadania, ale ona ma charakter naszej matki i będzie tak jak ona ogromną plotkarą. Blondynka popatrzyla na mnie swoimi czekoladowymi oczami i obrażona wyszła z pomieszczenia.
Na szybko zjadłem i udałem się do gabinetu ojca, gdzie oprócz niego zastałem matkę co lekko mnie zdziwiło bo praktycznie nigdy z nimi w gabinecie nie rozmawiam, zawsze tylko z ojcem

- To był Russel - powiedział bez owijania w bawełnę a we mnie odrazu się zagotowało

- Nawet mi nie przypominaj o tym śmieciu - zacisnąłem pięści - trzeba będzie zafundować mu podróż w jedną stronę bo znów zacznie mieszać, a nie potrzebna nam kolejna masakra

- Dlatego przyspieszyliśmy ślub

- Co do kurwy?! - w tym momencie wkurzyłem się do reszty

- To co słyszałeś, wszystko załatwione, odbędzie się za 2 tygodnie, ty zostaniesz capo, Vivian będzie nie tylkalna i będzie łatwiej nam ją chronić - tłumaczył ojciec

- Rozumiem że nie mam nic do powiedzenia

- Wszystko już ustalone

- Zajebiście - mruknąłem pod nosem - to wszystko czy coś jeszcze ?

- Jedź do niej, jest sama bo jej rodzina musiała już wracać do siebie - odezwała się matka, na co pokiwałem głową i wyszedłem z gabinetu

Na korytarzu spotkałem Angele i nie wiem co mnie podkusiło ale powiedziałem jej żeby spakowała kilka rzeczy Vivian do torby.

Tak więc godzinę później byłem już w klinice. Vincent musiał załatwić jakąś pilna rzecz wraz z Erosem i bliźniakami, stwierdził że nie zostawi żony wraz z najmłodszym synem samej tyle mil od domu więc wszyscy po południu wrócili do domu. Położyłem torbę obok szafki nocnej a sam usiadłem na krzesełku obok łóżka, w milczeniu przyglądałem się twarzy dziewczyny. Sala w której leżała była jednoosobowa w beżowych barwach. Rośliny na parapecie przełamywały surowe wnętrze przez co dlugie siedzenie nie było aż tak przytłaczające. W międzyczasie sprawdziłem i odpisałem na niektóre z maili. Przyniosłem też kawę która nie była jakoś wybitnie dobra, ale jak na szpitalne standardy była w porządku.

CZARNA ODCHŁAŃ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz