~•16•~

129 7 2
                                    

Vivian:

Nie mogłam otworzyć oczu, przychodziło mi to z trudem, lecz kiedy wkońcu mi się to udało odrazu je zamknęłam. Było za jasno. Po chwili dopiero udało mi się je otworzyć, gdy przyzwyczaiłam się do światła. Zaczęłam się rozglądać po pokoju i kiedy nie rozpoznałam tego pomieszczenia wydarzenia z domu wróciły do mnie z zdwojoną siłą. Leżałam na łóżku. Oprócz łóżka, okna, komody i dwóch par drzwi nie było tu nic innego. Chciałam się podnieść ale miałam ręce przywiązane do ramy łóżka. Niech to szlag. Zaczelam się szarpać, myślałam że to coś da, że lina się poluźni, ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Oparłam się wygodniej o ramę łóżka i czekałam sama nie wiem na co. W pewnym momencie do pokoju wszedł starszy mężczyzna ubrany cały na czarno. Domyśliłam się że jest to jeden z ochroniarzy bo nie wyglądał na takiego co ma tu jakąś dużą władze

- No wkońcu się obudziłaś

- Czego chcesz - wychrypialałam z wściekłością, nie sądziłam że mam aż taka sachare w gardle.

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, szef ci wszystko wyjaśni, a nawet wiecej - obrzydzało mnie to jak skanował moja osobę wzrokiem i to jak się uśmiechał

Nie mówiąc nic więcej poprostu wyszedł i zostawił mnie samą. Szukałam ucieczki, ale okno było pozbawione klamek. Zostawały jedynie drzwi.

Nie wiem ile tak siedziałam, ale wkoncu wszedł mężczyzna, wyglądał na jakieś 45 lat, wysoki, szatyn, z delikatnym piwnym brzuszkiem. Stanął po środku pokoju i patrzył się na mnie

-Czego odemnie chcesz? - zapytałam, a w moim głosie można było wyczuć odrazę

- Widzisz droga Vivian - podszedł do okna i stanął tyłem do mnie - miałaś być moja, ale ten szczeniak pokrzyżował mi plany, ale już wszystko jest tak jak powinno - to musiał być Clark, to o nim mi Matteo wspominał

- Matteo, on żyje? - zapytałam pp chwili z wahaniem w głosie

- Żyje- wypowiedział to z takim jadem w głosie -  ale czy długo pożyje to tego ci nie gwarantuje słońce, wtedy skończy tak jak jego braciszek. No, ale wracając teraz jesteś moja, gdyby nie to że on cię szuka wzięlibyśmy ślub, ale musimy poczekać aż sytuacja się uspokoi. Na szczęście są rzeczy na które nie musimy czekać aż do ślubu.

W dwóch krokach znalazł się przy mnie i zaczął się rozbierać, nie, nie, nie tylko nie to. W samych bokserkach wszedł na łóżko i usiadł mi na udach tak żebym nie mogła się ruszać, a ja się szarpałam ale nie dało to nic. Rozerwał moja koszulkę i ściągnął spodnie, byłam już w samej bieliźnie

- Nie, proszę nie.. - łkałam, błagałam go ale nic sobie z tego nie robił

Kiedy oboje byliśmy nadzy wszedł we mnie jednym pchnięciem cały co kurewsko mocno zabolało i wydalam z siebie bliżej nie określony okrzyk. Nie był tak duży jak Matteo, a mimo to bardzo bolało.

- Ja nie chce, nie - szarpałam się dalej, on wkurzony już moim protestem przywalił mi w twarz tak, że poczułam metaliczny posmak w ustach

On sam nie przestawał, poruszał się jeszcze szybciej i bardziej chaotycznie, przez co po chwili doszedł. Zadowolony z siebie zaczął mnie obcałowywać, a mi zbierało się na wymioty. Czułam się tak brudna, skażona, moje policzki były całe mokre od łez, ale on tak jakby nic sobie nie zrobił z mojego cierpienia tylko kontynuował, spełniał swoje chore fantazje, a ja z każdą chwilą coraz bardziej brzydziłam się sobą. Kiedy zadowolil już swoje potrzeby dopiero wtedy dał mi spokój i wyszedł, a mnie zostawił z rozdarta duszą. Resztę dnia jak i pół nocy przepłakałam w poduszkę marząc o tym żeby ten koszmar skończył się jak najszybciej. Nie chciałam żeby tak było dalej


****

Nie wiem ile tu jestem, na oko minął  miesiąc,  może dwa. Codziennie było to samo, a czasami nawet gorzej, nie dość że wyglądałam jak wraz człowieka cała pobita i posinisczona to też tak się czułam. Nie miałam siły wstać z łóżka, jedyne momenty w których to robiłam to albo żeby zmyć chociaż trochę z siebie ten brud, albo żeby pójść zwymiotować. Nie mogłam jeść, przychodziło mi to z trudem i właśnie tak kończyły się moje posiłki, czasem po tym jak Clark już mnie wykorzystał też biegłam do łazienki wymiotować. Przez resztę dnia leżałam i wpatrywałam się tępo w sufit. Poniekąd zwątpiłam, że Matteo nadal mnie szuka, ale z tyłu głowy miałam przekonanie że on mnie znajdzie, lecz chyba nadal nie było spokojnie a to mogło oznaczać jedno.  Jednak nie zdziwi mnie to jeśli odpuści, bo po co mu taka żona która robi innemu za prywatną dziwke, a do tego jest tak popsuta i złamana w środku. Szczególnie po wczoraj.


Myślałam że to będzie tak jak zwykle, przyjdzie, zrobi swoje, ewentualnie weźmie kogoś z ochrony do "pomocy", ale nie tym razem, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły on wszedł z jakimś dzieciakiem, chłopak miał na oko jakieś 13 lat

- To mój syn Steven

Na początku pomyślałam że on będzie tylko tak stał i się nam przyglądał co mnie obrzydziło. Ale jakże duże było moje zdziwiwnie kiedy on sam zaczął mnie pieprzyć. Ojciec sam mu mówił czy ma to robić szybciej, mocniej i jak, nie wyrywałam się bo znów miałam przywiązane nogi i ręce do łóżka, a wizja otrzymania po raz kolejny tego gówna przez które ostatnio prawie się przekręciłam nie była kusząca. Już nawet nie płakałam, pusto patrzyłam w sufit, myśląc o wszystkim, byle nie o tym co właśnie robią z moim ciałem. Kiedy Steven skończył nie czułam się jakoś bardzo źle, natomiast kiedy jego ojciec skończył swoje jak zwykle miałam ochotę się zabić.

Rutyna wyglądała dość podobnie, rano jakieś śniadanie, potem przychodził Clark, koło 15 obiad, potem czasem spokój do końca dnia a czasem kolejna wizyta mojego największego koszmaru.

Już chciałam wstać się położyć na łóżku bo do tej pory siedziałam na podłodze opierając się o ramę łóżka, ale kiedy chciałam się podeprzeć poczułam coś. Skierowałam tam wzrok I okazało się że jest to telefon. Popatrzyłam się na drzwi, były zamknięte, z korytarza też nie słyszałam zadnych kroków. Powoli i delikatnie wzięłam urządzenie, z łatwością je odblokowałam bo nie miało żadnych zabezpieczeń, weszłam w kontakty i zaczęłam wpisywać numer Matteo, 881 20.... kurde nie pamiętałam co miało być dalej, chwile mi zajęło zanim wpisałam resztę numeru i nie mając pewności czy jest dobry wcisnęłam zieloną słuchawkę. No bo przecież gorzej być nie może, prawda? Czas w którym oczekiwałam aż ktoś odbierze dłużył mi się nie miłosiernie, jednak tliła się we mnie nadzieja że odbierze...

Ciąg dalszy nastąpi....

CZARNA ODCHŁAŃ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz