Sesja druga

13 4 0
                                    


Była pani kiedyś na Księżycu? Nie? To musi pani sobie sprawić taką wycieczkę. Szczerze polecam. Widok Ziemi robi niesamowite wrażenie nawet na takim gruboskórnym typie, jak ja. Promy teraz nie są drogie. Gdzie pani była na wakacjach? Nad Bałtykiem, tak? A gdzie dokładnie? Byłem kiedyś z moją byłą żoną nad Zatoką Elbląską. Stare Pole się chyba nazywała ta miejscowość. No to pewnie zapłaciła pani tyle, że spokojnie wystarczyłoby, żeby opłacić lot na Księżyć, kilkudniowy pobyt i powrót. Drogo nad Bałtykiem, drogo. Podobno zawsze tak było, chociaż powiem pani, że jak sobie tak człowiek porówna z cenami w stolicy, to wychodzi podobnie. Ja na Księżycu byłem raz. Zabrali nas kiedyś w ramach wyjazdu integracyjnego. Mieszkaliśmy w hotelu Ichiraku. Tak, to japońska miejscówka więc było naprawdę klimatycznie, bo wie pani, z jednej strony ten japoński tradycjonalizm, a z drugiej estetyka ekspansonistyczna. Nie, nie znam się na architekturze, ale przewodnik tak mówił, a ja mam dobrą pamięć. Tak, czy inaczej, naprawdę polecam. Dodatkowo, chwalą się, że podają najlepszy ramen w naszym układzie. Nie wiem, bo nie próbowałem.

Wspomniałem pani o mojej byłej żonie i o wycieczce na Księżyc. Tak się składa, że te dwa tematy dość ściśle się łączą. A może raczej dzielą? Trudno powiedzieć. Ironia jest w tym taka, że pobyt na srebrnym globie wpłynął zasadniczo na moje małżeństwo, a w zasadzie, to na jego koniec. Nie wiem, czy o tym mówić, bo trochę wstyd i jeszcze sobie pani o mnie coś pomyśli. Pani mnie tak tylko uspokaja, że powiem, jak będę gotowy. Tylko ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę bardziej gotowy, niż teraz. Widzi pani, to było coś takiego niesamowitego w tym moim zwykłym życiu. Ktoś by mógł powiedzieć, że co to takiego na Księżyc polecieć. Są jednak ludzie, dla których to nie jest takie hop siup i ja do nich się zaliczam. Pani też nie była, więc pewnie mnie pani rozumie. Trochę się bałem, bo jednak, jak coś pierdyknie na takim promie, to koniec. Wiadomo, zawsze jest jakiś strach przed nieznanym, ale ogólnie byłem podekscytowany. Wszyscy byliśmy. Jak tylko dolecieliśmy, to zrobili nam krótkie szkolenie poruszania się w tej niskiej grawitacji. Droga pani, to co teraz powiem, może się wydać niedelikatne, żeby nie powiedzieć seksistowskie. Była z nami taka Matylda z administracji. Elegancka kobieta w średnim wieku. Taka, co już dzieciaki na studia puściła, z mężem się rozstała i dopiero rozwinęła skrzydła. Zawsze było widać, że dba o siebie i ćwiczy, bo cera bez skazy, skóra gładka, brzuch płaski i łydki wyrzeźbione. Przychodziła do pracy w takich obcisłych sukienkach do kolan, z wycięciem i szpilki zawsze miała pod kolor. Wszystkie chłopy się śliniły na jej widok, a i nie jedna kobieta. Jej samej najwyraźniej się to podobało. Nie należała do takich, co gardzą facetami, którzy oko zawieszą, a wręcz przeciwnie. Uśmiechała się, pomachała i czasami oczko puściła. Gwiazda no, gwiazda, co tu dużo mówić. No i jak ta Matylda wyglądała w tej grawitacji księżycowej, wszystko jej do góry poszło, a oddychać też miała czym. Żeśmy tam prawie wylewów podostawali. Inne dziewczyny, a było kilka takich też niczego sobie, aż się kulić zaczęły. Tak wie pani, nerwowo, wstydliwie, żeby ich tylko nikt do Matyldy nie porównywał.

Pani wybaczy. Trochę mi wstyd o takich rzeczach kobiecie opowiadać, ale jak już zacząłem, to chyba dokończę. Poszliśmy się rozpakować i coś się tam, już w pokojach wychyliło. Ja wiem, że jest prohibicja, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Wieczorem mieliśmy bankiet i tańce w tej dziwnej grawitacji. Też nam zrobili z tego szkolenie. Muszę się pochwalić, że tancerz zawsze był ze mnie dobry, to i na tym Księżycu sobie nieźle radziłem. Matylda jakoś tak zerkała na te moje pląsy i chyba jej się podobało, to ją poprosiłem do tańca. Najpierw tańczyliśmy w lekkim dystansie, żeby się trochę wybadać. Rozmawialiśmy coś o firmie i podśmiewaliśmy się na widok kolegów i koleżanek, jak próbują dostosować się do warunków innych, niż na Ziemi. Minął jeden kawałek i później drugi. Nikt mi Matyldy odbić nie próbował, a i jej się chyba podobało, bo nie dawała znaków, że wystarczy. W końcu przywarła do mnie tym swoim ciałem i powiem krótko: pasowało idealnie.

- Dobrze sobie radzisz – powiedziała mi na ucho.

- Mam dobrą partnerkę – odpowiedziałem, ale na głos brzmiało gorzej, niż w myślach.

Ostatecznie chyba wyszło nieźle, bo Matylda się uśmiechnęła zawadiacko i zapytała, czy mam coś do picia. Pokiwałem twierdząco głową i za chwilę zniknęliśmy z parkietu. Poszliśmy do mojego pokoju, zamknąłem kartą drzwi i wyciągnąłem z walizki płaską, plastikową butelkę o zawartości pierwszej próby, a był to Duch Puszczy od szwagra. Podałem najpierw jej, a ona patrzyła na mnie tym swoim wzrokiem, jakby drapieżnika, kota jakiegoś. Od samego tego spojrzenia, aż mi się jakieś drętwienie w podbrzuszu pojawiło. Napiła się i oddała mi butelkę. Potem włożyła palce w dekolt i wyciągnęła małą pigułkę. Otworzyła ją i wysypała zawartość na nocny stolik. Uformowała kartą dwie małe kreski. Jedną wciągnęła, skrzywiła się i odchyliła głowę do tyłu, dotykając nosa czubkami palców.

- Druga jest dla ciebie – powiedziała przez zaciśnięte gardło.

Wciągnąłem biały proszek i też się skrzywiłem. Złapałem Ducha Puszczy i pociągnąłem kilka solidnych łyków, a gdy skończyłem, Matylda przykleiła się do mnie, jak wtedy w tańcu i zaczęła mnie całować. Powinienem to przerwać, ale tego nie zrobiłem. Zawsze po fakcie człowiek jest mądrzejszy. Pewnie się pani domyśla, co było dalej? Będę z panią szczery. Cielesne uniesienie w niskiej grawitacji, to jest coś, czego nie da się wyrazić słowami. Czy było warto, dla samej tej chwili? Absolutnie tak. Czy warto było zniszczyć szczęśliwe małżeństwo tą jedną, upojną chwilą? Oczywiście, że nie. Czy gdybym zawczasu pomyślał o konsekwencjach, zrobiłbym to drugi raz? Pewnie nie, ale tego już się nigdy nie dowiemy. Jak pani widzi, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Trzeba być ze sobą szczerym.

Wróciłem na Ziemię do żony i od razu jej o wszystkim powiedziałem. Kochałem ją, tak naprawdę i uważałem, że trzymanie w tajemnicy tego, co wydarzyło się na wyjeździe integracyjnym, jest nie fair. Przede wszystkim wobec niej, a i ja nie mógłbym się nazywać mężczyzną, gdybym okłamywał ją i siebie. Nawet gdybym to robił milcząc, to i tak bym kłamał. Co się stało, to się nie odstanie. Musiałem wziąć to na klatę. Odeszła. Szczęśliwie nie mieliśmy dzieci, więc nikt więcej przeze mnie nie cierpiał. Matylda nie zwracała na mnie szczególnej uwagi. Zresztą, rzadko mieliśmy okazję się widzieć. Od naszej przygody na Księżycu nawet nie rozmawialiśmy. Czy się załamałem? Tak i zacząłem pić.

NomadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz