Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Jedynie Nicolas co jakiś czas podśpiewywał tekst piosenki lecącej w radiu. Czułam jego spojrzenie na sobie, ale, nie miałam odwagi odwzajemnić go.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do jego mieszkania. Rano jak tu byłam nie zwróciłam uwagi na jego wnętrze, bo miałam inne zadanie na celu, ale przynajmniej teraz będę mogła się dokładniej rozejrzeć. Wchodziliśmy właśnie po nowoczesnej klatce schodowej kiedy nie wiem czemu postanowiłam się odezwać.
- Żeby nie było, nic się nie zmieniło. Dalej się nie lubimy, więc sobie nic nie wyobrażaj. Dalej jesteś dla mnie dupkiem, a ja dla ciebie dalej jestem ledwo poznaną siostrą bliźniaków.- brunet nawet na mnie nie spojrzał, tylko na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Jasne- jedno lekceważące słowo dzięki któremu podniosło mi się ciśnienie.- I może jakieś dziękuje by się przydało?
- A to niby za co?
- Bo pozwalam ci u mnie zostać i nie zostawiłem cię samą na środku drogi?
- Robisz to tylko dlatego, że poprosił cię o to Luck i Eliot.
- Nie zmienia to faktu, że jednak to robię mimo, że nie chce.- weszlismy do ciemnego mieszkania. Całe jest użądzone w podobnym stylu do mojego teraźniejszego domu. Mimo, że nie jest tu najczysciej to wszystko ma swoje miejsce.
Skoro i ja i on nie chcemy abym tu była to w ramach mego buntu zostanę tu gdzie stoję i nie zamierzam się ruszać.
Brunet poszedł w kierunku kuchni. Obserwowałam każdy jego ruch co było błędem bo po chwili na jego twarzy pojawił się nie wiem czy kpiący czy prawdziwy uśmiech ponieważ jak najszybciej odwrócilam wzrok.
- Niby mnie tak nienawidzisz, a od dwóch minut nie odwróciłaś ode mnie wzroku.- prawda, lecz nie mogłam z nim przegrać na starcie.
- Tak bo zastanawiam się kiedy zobaczysz, że masz rozmazaną czerwoną szminkę na twarzy.- Nikolas zmarszczył brwi a po chwili przejechał ręką po twarzy. Kiedy na nią spojrzał jeszcze mocniej zmarszczył brwi.
- Przecież tu kurwa nic nie ma.- przeniósł swój wzrok na mnie, a ja ledwo powstrzymywał śmiech.
- Taki żarcik.- uśmiechnęłam się słodko, co go chyba jeszcze bardziej zdenerwowało bo zaczął biec w moją stronę. Co prawda miałam się nie ruszać, ale nie chcę być staranowała przez tego idiotę. Zaczęłam uciekać i na początku miałam plan uciec do łazienki i się w niej zamknąć, ale przypomniałam sobie, że w zasadzie nie wiem gdzie ona jest.
- Kurwa.- przełknęłam kiedy wylądowałam na ziemi bo potknęłam się o jakąś...maskotkę? Usłyszałam jego cichy śmiech przez co myślałam, że zaraz się na niego rzucę.
- I co się śmiejesz debilu, co ty bawisz się w tatuśka skoro masz porozrzucane dziecięce zabawki?- powiedziałam wściekła- a nie przepraszam te zabawki chyba są twoje, sugerując po twoim zachowaniu.- Nie minęła chwila, a do moich uszu dotarł dzwięk płaczu dziecka. Znieruchomiałam a po chwili spojrzałam na Nicolasa, on też na mnie spojrzał ze zrezygnowaniem na twarzy.
- Umiesz zajmować się dziećmi?
- Co?- myślałam, że sobie ze mnie żartuje, przecież ja nawet nigdy dziecka na rękach nie miałam to jak ja mam magicznie je uspokoić.
- No czy umiesz zajmować się dziećmi?- powturzył z lekko wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Wiem słyszałam za pierwszym razem.
- No to tak czy nie?
- Ty sobie ze mnie żartujesz?
- A widzisz żebym żartował?- próbowałam na jego twarzy wyszukać cokolwiek, nawet najmniejszy szczególik, ale nie znalazłam nic.
CZYTASZ
race your heart
RomanceUwaga!!!!! Treści wrażliwe np. zaburzenia odżywiania, przemoc psychiczna i fizyczna, gwałt. Aurora to siedemnastoletnia dziewczyna która przeżyła okropne dzieciństwo pełne bólu i cierpienia. Po śmierci rodziców przeprowadza się do Culver City do sw...