W wieku 6 lat wraz z bratem Victorem trafiliśmy do domu dziecka. Nasi rodzice umarli w wypadku samochodowym. Bardzo lubiliśmy piłkę nożną, można wręcz posunąć się do stwierdzenia, że ją kochaliśmy. Jak zawsze wstałam o 6: 00 by potrenować, bardzo dobrze mi to wychodziło jak na 6 latke. Dwa drzewa stojące równolegle od siebie stanowiły moja bramkę. Ćwiczyłam już dobre dwie godziny, gdy nagle usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie głos.
-Co znowu ćwiczysz tą swoją piłkę nożną!? Kiedy ty zrozumiesz, że piłka nie jest dla dziewczyn!?-
powiedział Grzesiek najbardziej nie grzeczny chłopak w domu dziecka. Miał czarne włosy, szare oczy i był dość szczupły.-Wcale, że nie! Każdy może grać w piłkę! Chłopcy jak i dziewczyny!!!-
już nie wytrzymałam i krzyknęłam na niego. Przecież wszyscy mamy takie same prawa. Równo uprawnienie!
-Ciekawe, co będziesz twierdzić, gdy ci przywalę?-
bardzo się wtedy wystraszyłam. Gdy zaczął podchodzić mój brat stanął przede mną i powiedział.
-Co czepiasz się mojej siostry, bo gra lepiej od ciebie?-
zapytał, choć to było bardziej, stwierdzenie.
-Co ona!!! Lepsza ode mnie!!! Chyba śnisz!!!- powiedział, co mnie bardzo zezłościło. Jak on tak śmie!?
-A żebyś wiedział, że gram lepiej niż ty!- wszystkie spojrzenia zostały wtedy skierowane w moją stronę. Cóż się im dziwić. Grzesiek był najlepszy w piłkę nożną w sierocińcu. A dlaczego? Bo nikt tak naprawdę nigdy nie widział, na co mnie i Victora stać!-Czy to było wyzwanie na pojedynek piłkarski?
-Jak do tego doszedłeś? Tak.-No to chodźmy zagrać. Leon będziesz sędziom.
-Oki.-
odpowiedział 7 letni chłopiec.Staliśmy na boisku. W ogóle się nie stresowałam. Wiedziałam, że jestem od niego lepsza, ale tego nie pokazywałam, bo nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Leona.
-Start!-
Grzesiek zaczął biec w stronę bramki, lecz ja w kilka sekund znalazłam się przed nim i odebrałam mu piłkę tudzież trafiłam gola.
-Golllllllllll!!! Punkt dla Victorii, co oznacza, że mamy nowego mistrza nogi w domu dziecka.-Po pierwsze nie mów „nogi", bo to wkurza. A po drugie, nie jestem lepsza od Grześka, on ma dziś chyba po prostu groszy dzień. Tak?-
powiedziałam, bo nie miałam zamiaru być mistrzynią przytułka.-Yyyyyyyyyy...-
Grzesiek zająknął się zdziwiony z mojego zachowania.
-Tak tak.-
powiedział po chwili nie pewnym głosem. Spojrzałam na mojego bliźniaka.-Idziemy?-
zapytałam.-No.-
odpowiedział.
-Mistrzyni piłki nożnej w domu dziecka. Z takiej okazji zrezygnowałaś? I zostawiłaś znienawidzonej przez siebie osobie ten tytuł? No ciekaw, ciekawe.
-Weź przestań. Wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi, a to się z tym wiążę.- rzekłam z uśmiecham i szturchnęłam go w ramie.