Gimnazjum sportowe. Całe życie chciałam się tu dostać, ale jakoś bez brata tu mi się nie podoba. Czemu musiał zostać wtedy adoptowany? Czemu jego a nie kogoś innego musiano adoptować? Czemu akurat, dlatego że był super graczem, mogłam nigdy nie grać w piłkę nożną wtedy by się to nie zdarzyło. Już miałam nigdy w nią nie grać, ale nie mogę. Czemu?! Czemu?! Do moich oczu powoli zaczęły napływać łzy. Moje przemyślenia przerwał głos pani z matematyki:
-Panno Victorio. Czekam na wynik- szybko się otrząsnęłam.
-38.-
powiedziałam niepewnie, bo wcale jej nie słuchałam.-Dobry wynik. Tylko proszę bardziej uważaj na lekcji.-
dobry wynik wcale jej nie słuchałam!!!
-Dobrze już się to nie powtórzy.
Gdy po lekcji szłam w kierunku łazienki ktoś nagle popchnął mnie na ścianę.-Skąd wiedziałaś, jaki jest wynik!? Widać było, że nie słuchałaś nauczycielki!- zaczęła na mnie krzyczeć Nicola Aburg. Wysoka brunetka z piwnymi oczami.
-Gadaj w tej chwili!-
dołączyła się jej najlepsza przyjaciółka Elana Rejkowska. W porównaniu do Nicoli była niska. Miała niebieskie oczy, ale włosy wręcz identycznego koloru, co pierwsza. Nie przepadałam za nimi, co one zapewne odwzajemniały. Brązowo oka cały czas przyciskała mnie do ściany.
-Głucha jesteś czy co?!-
nagle Nicola poleciała do tyłu.
-Dzie wczyny odczepcie się w końcu od Victorii. Co ona wam zrobiła?-
przede mną stanął zielono oki brunet Mikołaj Goryński, który był kapitanem szkolnego klubu piłkarskiego.
-O hej Mikołaj.-
Elena, gdy tylko go zobaczyła zarumieniła się i zmieniła ton głosu.
-Co tam jakieś nowości w świecie piłki?
-W sumie to tak. Za 3 dni gramy mecz z prywatnym gimnazjum orla. A nadal brakuje nam jednego zawodnika.-
w tonie głosu Mikołaja było słychać załamanie. Błękitno oka od razu wykorzystała sytuację żeby mu się podlizać i zaczęła go pocieszać.-Spokojnie na pewno kogoś znajdziemy Mikołajku. A z ciekawości wczoraj jeszcze była nas tylko, 9 kto dołączył?- chłopak zaraz się rozpromienił i zaczął swój monolog.
-Dziś rano podszedł do mnie Axel i spytał się czy nadal potrzebujemy zawodnika a ja na to, że tak. No i on się spytał czy są szanse żebyśmy go jednak przyjęli a ja mu mówię, że oczywiście i jest nas teraz dziewięciu i Axel.-
chcąc wykorzystać okazję, że nie zwracają na mnie uwagi chciałam się oddalić ale nawet nie wiem jakim cudem podłoga pode mną zaskrzypiała. Jak!? Ja się pytam jak?!
-Jak wam potrzeba zawodnika to poroście najgłupszą osobę w tej szkole.- stwierdziła Nicola
-Czyli?-
zapytał nierozumiejący jej określenia Mikołaj.-Jacie, mam na myśli Victorie.
-Tą Victorię?-
spytał wskazując na mnie.
-A znasz w tej szkole inną niż ta?- zapytała już nieco wkurzona.-Nie. Victoria dołączysz? Proszę.- zapytał robiąc maślane oczy. -Nie.-
odpowiedziałam krótko a zarazem stanowczo.-Czemu?
-Bo football zniszczył mi życie. Staram się o nim zapomnieć, zostawić go w przeszłości. Ale nie umiem. Nie chce mieć z nim nic wspólnego!-
już na koniec krzyknęłam i pobiegłam w kierunku sali od Języka Polskiego, bo zaraz po przerwie mamy ten przedmiot. Z moich oczu łzy w szybkim tempie starały się wydostać na wolność. Mam już dość! Dość piłki! Dość życia! Czemu nie mogę przestać w nią grać? Czemu!? Czemu?! W mojej głowie kłębiły się różne myśli, które nagle rozwiał dzwonek. Otarłam łzy tudzież weszłam do klasy i zajęłam miejsce.
Po lekcji od razu poszłam na boisko nad Odrą. Nigdy nikt na nim nie ćwiczył, bo twierdzili, że z takiego małego boiska zaraz piłka zleci do rzeki. Lecz ja tu gram od 3 lat i jakoś nigdy piłka mi tam nie wpadła. Trenowałam już chyba z godzinę i w końcu nie wytrzymałam z całej siły kopnęłam piłkę w jedno z drzew, schyliłam głowę w dół by nią nie dostać. Piłka wylądowała na drugim końcu boiska. Podeszłam do drzewa, w które przed chwilą celowałam piłką i usiadłam przed nim z skulonymi nogami. Zaczęła mi się przypominać wspólna gra z Victorem. Jak razem się codziennie wygłupialiśmy, bawiliśmy a z dnia na dzień wszystko prysło. Z moich oczu zaczęły nie pochowanie płynąć łzy. Dlaczego?! Co ja w życiu takiego zawiniłam? Co?! Mam dość! Już nie chcę cierpieć! Najpierw śmierć rodziców, potem rozłąka z bliźniakiem. Co, ktoś się założył tam u góry ile wytrzyma, czy co!? Nagle ktoś usiadł obok mnie przerywając tym moje przemyślenia.
