Czemu nie umiem się skupić nad tą matmą? Może dlatego, że tęsknię za Vicą. Nie na pewno to nie z tego powodu. A może jednak? Muszę się z nią spotkać. Zapewne jutro jak zawsze wstanie o 5 więc na boisku będzie około godziny 7. Tylko na którym boisku? Szkolnym czy tym nad rzeką? Obstawiam, że potem będzie trening na tym pierwszym. Czyli jak wstanę o 6 pod jej gimnazjum będę około 7:30. Dobra ale teraz muszę się skupić nad tą matmą.
Rano tak jak zaplanowałem wstałem około godziny 6. Szczerze trochę się stresowałem gdyż jak ostatnim razem się spotkaliśmy trochę się pokłóciliśmy...
-Co ty od rana taka zamyślona?-Nie twój interes.
-Co ty taka nerwowa, co Vica? Kiedyś byłaś inna.
-Ty też i to lepszy niż teraz. Zostawiłeś mnie, zerwałeś ze mną kontakt! Kiedy się ostatnio widzieliśmy powiedziałeś do mnie trzy zdania do tego manipulujące! A teraz jakby nigdy nic spytasz się, co ja taka zamyślona i do tego nerwowa. Wiesz, co przez 11 lat myślałam, że jesteś inny a tu taka ciekawostka, że tak naprawdę jesteś wredny, samolubny, egoistyczny mam dalej wymieniać?! W ogóle nie nadajesz się na brata!
-A ty, niby święta!?
-Tego to nie powiedziałam! Nie obracaj kota ogonem.
-Że ja obracam?! No chyba ty!
Gdy przypominam sobie to zdarzenie mam aż ciarki na plecach. Nawet nie wiem, o co się wtedy na nią wkurzyłem. Przecież ona mi nic nie zrobiła. To ja na nią naskoczyłem tym głupim pytaniem.
-Wychodzę!-
krzyknąłem do ojca zamykając drzwi domu. Z torby szkolnej, którą wiozłem, by zaraz potem skierować się do mojej szkoły wyjąłem telefon i słuchawki by umilić sobie 30 minutową podróż.
Tak jak przeczuwałem pod gimnazjum mojej siostry stanąłem o godzinie 7:30. Równiutko co do minuty. Ja to mam wyczucie. Zauważyłem, że dziewczyna usiadła na ławce by się napić. Zacząłem powoli zmierzać w stronę bliźniaczki, lecz jak tylko mnie zauważyła zaczęła szybko pakować swoje rzeczy do torby. Gdy tylko wstała z ławki zaraz wylądowała na ziemi. Nie wiele myśląc podbiegłem do siostry i zauważyłem, że z jej oczu ulatniają się łzy. Wiedziałem, że to nie jest żadna drobnostka bo wiem, że nie lubi okazywać swoich słabości.-Ał...-
z ust mojej rówieśniczki wydobył się cichutki jęk.-Nic ci nie jest Vica?-
szybko odwróciła twarz, więc złapał ją za podbródek i otarł łzy.
-Jeszcze raz powtórzę wszystko ok?- spytałem. Pokiwała tylko twierdząco głową.
-Pokaż mi kostkę.-Po, co, powiedziałam, że nic mi nie jest.- powiedziała po czy spróbowałam wstać, co okazało się nieudaną próbą gdyż z powrotem wylądowała na ziemi.
-Ta już ci wierzę.-
oznajmiłem załamany jej zachowaniem. -Nic a nic się nie zmieniłaś.- stwierdziłem posyłając pogodny uśmiech mojej ukochanej siostrzyczce. -Dobra a teraz pokaż mi swoją kostkę!- moja mina wraz z zachowaniem zmieniła się z chwili na chwilę.
-Mówiłam nic mi nie jest. A teraz bym radziła ci się z tond zmywać, bo narobisz sobie tylko problemów.- wiedziałem, że ma mi za złe to, że zostawiłem ją samą sobie na 3 lata.-Pójdę dopiero jak pokażesz mi swoją kostkę!-
westchnęła zrezygnowana, bo wiedziała, że jesteśmy tak samo uparci, ale jeśli chodzi o nią to jestem od niej o wiele bardziej.-Dobra niech ci będzie.-
powiedziała, po czym zacząłem delikatnie rozwiązywać jej buta, po czym zsunąłem podkolanówkę. Gdy tylko zobaczyłem jej kostkę wręcz mnie zszokowało. Jej dolna część nogi była całą sino-czerwona, zawsze jej kostki źle wyglądały, ale to już szczerze była przesada.-Vica, co ty sobie znowu zrobiłaś w tą kostkę? I do tego jak na tradycję przystało w lewą! Co?!-
dziewczyna cały czas milczała.
-Czekam na wytłumaczenie.- powiedziałem, po czym wstałem zmierzając w stronę torby Victorii by wyjąć z niej apteczkę. Praktycznie zawsze ją tam miała. Gdy znów przy niej przykucnąłem i zacząłem delikatnie opatrywać w końcu się odezwała.
-Nie twój interes. Pokazałam ci ją to teraz możesz iść.-
odrzekła tym bardzo dobrze mi znanym upartym tonem, ale dodała do niego oschły i bez emocjonalny dźwięk.
-Nie pójdę, dopóki nie powiesz mi co sobie zrobiłaś w tą nogę.-Nie muszę ci się z wszystkiego tłumaczyć. Daj mi spokój.-
gdy tylko skończyłem ją opatrywać znowu spróbowała wstać ale znów straciła równowagę i wylądowała na ziemi. Przykro mi było patrzeć na ból mojej siostry, ale i tak nie przyjmie mojej pomocy.-Jesteś strasznie uparta.-
rzekłem to takim tonem, że Victoria mimowolnie się uśmiechnęła.
-Co ja takiego powiedziałem, że moja siostrzyczka się uśmiechnęła?-
tym razem zamiast się uśmiechnąć wybuchła śmiechem.
-Czyli jednak wiesz, co to jest uśmiech.
-Ej aż taka złośliwa to nie jestem.- powiedziała to takim głosem jak małe dziecko, które nie chce zjeść brukselki.-Jeszcze brakowało byś tupała nogą jak taka mała dziewczynka.-
stwierdziłem starając się opanować śmiech.-No ej. Ale ty jesteś wredny.
-Ja?
-Nie no ja.
-No wiem, że jesteś wredna.
-Chwila, co?-
dopiero teraz zauważyła, że ją oszukałem grą słów.
-Ej ty oszusto! Nie ładnie, nie ładnie tak swoją siostrę wrabiać. Ale teraz serio bym ci radziła się zmyć, bo będziesz miał kłopoty.
-Mówiłem, że pójdę dopiero jak mi powiesz, co sobie zrobiłaś w tą nogę.-Eh. Jesteś nie możliwy. Ćwicząc źle wylądowałam i tak jakoś wyszło. Szczęśliwy?
-A żebyś wiedziała, że bardzo. Dobra, choć pomogę ci usiąść na ławce, bo i tak nie pozwolisz mi zabronić tobie ćwiczyć.
-Dzięki.-
gdy już siedziała na ławce pocałowałem ją w czółko i poszedłem w kierunku swojej szkoły. Jeszcze zatrzymałem się przy bramie i powiedziałem ,,Pa".