Ciekawe, kiedy zagramy z tymi magicznymi? Minął już tydzień od meczu z orłami A to nawet nie mamy informacji, kiedy, a do mistrzostw Polski średniej ligi nożnej już tylko 5 dni. A w ogóle, co w tej okolicy robił Victor? On mieszka prawie na drugim końcu miasta. Co on tu robi? Vic Co ty znowu knujesz? Z moich rozmyśleń wyrwała mnie ta sama osoba, co zawsze, czyli Mikołaj.
-Po jutrze gramy mecz z magicznymi!- krzyknął, kiedy tylko otworzył drzwi do klubu.
-Dowiedziałem się 3 minuty temu!-Mówią nam to z dnia na dzień.
-Obstawiam, że widzieli o tym szybciej.-Tylko, czemu mówiono o tym dopiero teraz?-
chłopcy byli wkurzeni, że dowiedzieliśmy się o tym z dnia na .
-W będziecie oskarżając dyrektora, że nam dopiero dziś powiedział o meczu który gramy w piątek? Co nam w ogóle nie pomoże w wygraniu? Czy idziemy potrenować? Osobiście wolę opcję drugą. No chyba, że już wam nie zależy na drużynie.-
powiedziałam nieco już zirytowana ich bezsensowną gatką.
-Co ty taka wyluzowana?-
zapytał zdziwiony Marcin, jeden z najlepszych pomocników drużyny.
-A, jeśli się będziemy stresować pomoże nam to wygrać mecz?! Nie wręcz przeciwnie, to nam tylko przeszkadza. Więc się tym nie zamartwiajcie, chodźcie na trening, bo to nam pomoże wygrać. No chyba, że naprawdę wam nie zależy żeby nasza drużyna nadal istniała?-Wiesz Vica masz rację, jak się będziemy tym zadręczać to nie wygramy meczu. A jak pójdziemy na trening to będziemy mieli więcej szans na wygraną. Chodźmy.-
poparł mnie Mikołaj. Po czym wszyscy wstali i zaczęliśmy trening.
Po treningu wszyscy już poszli, ale ja stwierdziłam, że muszę jeszcze poćwiczyć mój trik. Nadal mi nie wychodził a ćwiczę go już z miesiąc? Przecież umiem salto. A panowanie nad piłką mam w małym palcu! Może po prostu jestem na to za słaba? To nie ma sensu. Nic się tego nie nauczę. Ale okej, raz kozi śmierć próbuję dalej. Zrobiłam szybki slalom. Złapałam piłkę między nogi i zrobiłam salto. Znowu mi nie wyszło.-Ech mam już dość, to mi chyba nigdy nie wyjdzie.-
powiedziałam zrezygnowanie, siadając na murawie.-Co jest?-
zapytał stając za mną Axel, na co się wzdrygnęłam, bo go nawet nie zauważyłam.
-Ile tu stoisz?-
zapytałam kładąc się na plecy i przechylając głowę do tyłu by spojrzeć na chłopaka.-Tyle ile trzeba.-
powiedział płeć brzydsza. Choć on nie był w cale brzydki wręcz przeciwnie. Po czym usiadła obok mnie.
-Trik mi po raz chyba tysięczny z rzędu nie wychodzi. Mam dość.-
westchnęłam.
-Chyba się poddam.
-Ty się chcesz poddać? To, że coś ci nie wychodzi to nie znaczy, że trzeba się poddać. Szczerze nawet nie wierzę, że ty to powiedziałaś. Po tobie bym się tego nie spodziewał.-Szczerze ja też.-
powiedziałam, po czym zaczęłam nam się strasznie długa pogawędka. Nawet nie wiem, kiedy dobiła godzina 20:30.
-Co, już tak późno?-
zapytałam zdziwiona.
-Sorry Axel, ale muszę już chyba wracać do domu.-
stwierdziłam nie co zasmuconym głosem, bo naprawdę fajnie mi się rozmawiało z chłopkiem.-Mogę Cię odprowadzić, jeśli chcesz.
-Serio dzięki. Ale nie chcę ci narobić problemów.-
powiedziałam, po czym zaczęłam wstawać, lecz gdy tylko postawiłam lewą kostkę na ziemi upadłam, ponieważ noga przestała mnie słuchać. Poczułam ogromny ból.
-Ała... Co jest?
-Wszystko ok?-
pokiwałam tylko głową, że tak, ale złapałam się za bolącą kostkę a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
-Pokaż kostkę!-
powiedział nie to raczej było krzyknięcie. A ja tylko zaprzeczyłam głową.
-Victoria! Masz mi pokazać w tej chwili swoją kostkę!-
westchnęłam, bo wiedziałam, że z nim nie wygram. Delikatnie zdjęłam korka oraz podkolanówek, pokazałam chłopakowi kostkę, która okazało się, że jest cała czerwono-sina.
-Victoria, Victoria, co ja mam z tobą zrobić?-
zapytał zrezygnowanym głosem.
-Nic. Ja po prostu jestem niezdarą. Nie było dnia gdybym sobie czegoś nie zrobiła.
-Dobra chodź się przebrać a ja cię odprowadzę.
-Ale...-
chciałam zaprotestować, ale Axel mi zaraz przerwał.
