ROZDZIAŁ 2

4 2 0
                                    

– Już wstajesz? Przecież jest czwarta rano? – Patryk zapytał zdziwionym głosem, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że zupełnie zapomniał o naszym rodzinnym wyjeździe do Polski na wesele jego przyjaciela. Nie było to dla mnie nawet zdziwieniem, gdyż mój mąż zawsze miał tendencje do zapominania o rożnych ważnych okolicznościach. Ostatnimi czasy musiałam stwierdzić, ze zdarzało się to coraz częściej. Wydawał się być rozkojarzony i dziwnie zamyślony, a ja nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia na jego dolegliwości. W niektórych momentach zastanawiałam się czy przypadkiem nie miał innej kobiety, ale nigdy nie wracał później z pracy, jak i nie wychodził wieczorami na spotkania z kolegami. Był zawsze w domu, a przecież tego kobieta potrzebowała najbardziej. Żadna z nas nie chciała w domu pędziwiatra, a raczej kogoś na kim mogła polegać i komu mogła zaufać. Moje jednak zaufanie nie było w formie, a raczej próbowałam przekonać samą siebie do tego, że je posiadałam i nie szukałam dowód na jego podważenie.

– Przecież jedziemy do twojego kolegi na wesele – odpowiedziałam krótko i z ledwością zwlokłam się z lóżka. Musiałam przyznać, że byłam fizycznie i psychicznie wykończona, ponieważ codzienne obowiązki, praca, odprowadzanie i odbieranie dziecka ze szkoły dawały mi w kość i cicho w duszy myślałam o tym, że ten krótki wyjazd sprawi, iż naładuję swoje baterie i zacznę coś nowego i ekscytującego w swoim życiu.

Jak zwykle z rana wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, ułożyłam włosy i spakowałam resztę potrzebnych rzeczy. Oczywiście mój mąż dopiero o tej porze zaczynał się pakować, co doprowadziło do nerwowej sytuacji i frustracji, gdyż jako perfekcyjna pani domu, nienawidziłam zostawiać najważniejszych rzeczy czy obowiązków na ostatnią chwile.

Moim zadaniem było również obudzenie i wyszykowanie naszego dziecka do wyjazdu. Laura była złotym dzieckiem, z którym nigdy nie miałam większych problemów, zawsze grzeczna, miła, uprzejma i dobrze ułożona. Mimo swoich siedmiu lat doskonale wiedziała, jak zachowywać się w towarzystwie, by oczarować wszystkich, a słowo, „proszę" i „dziękuje" istniało w jej słowniku na porządku dziennym. Czasami nawet się zastanawiałam skąd ona właściwie wyniosła te swoje wszystkie dobre maniery.

Delikatnie zaczęłam wybudzać moją latorośl ze snu, a za plecami z sąsiedniego pokoju słyszałam monolog mojego męża, który kontynuował pakowanie swoich rzeczy:

– Kurwa! Gdzie jest moja koszulka? Emila, nie wiesz, gdzie ona może być, przecież to ty robisz pranie w tym domu!

Modliłam się w duchu, by nie zapomniał garnituru na ślub, bo przecież nie wypadało, by pokazał się w czymś, co nosił na co dzień. Zawsze to ja byłam odpowiedzialna za wszystko i musiałam o wszystkim pamiętać, a mój mąż jedynie obiecywał, że już od dzisiaj zacznie pomagać jak tylko może i na pewno się zmieni. Niestety, na obiecankach zwykle się kończyło, a ja po mniej więcej tygodniu od jego odmiany zostawałam ze wszystkim sama na polu bitwy. Musiałam przyznać, iż miałam po prostu dosyć, byłam zmęczona i wszystko mnie irytowało. Weszłam na chwilę do łazienki, by wziąć głęboki oddech i spojrzałam w lustro. Widziałam kobietę po trzydziestce, o brązowych włosach związanych w niesforny kok i prawie czarnych oczach, która zupełnie nie widziała żadnej interesującej przyszłości przed sobą. Kiedyś byłam wesołą, śliczną brunetką, za którą oglądało się wielu mężczyzn, dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach nie zwróciłby na mnie najmniejszej uwagi. Wyglądałam jak jakaś szara mysz, nudna osoba, zupełnie nic specjalnego. Byłam wiecznie zabiegana i nie miała na nic czasu, nawet na to, by o siebie zadbać, chociaż tak bardzo chciałam podobać się innym i zachwycać ich swoją urodą i uśmiechem, jak to bywało kiedyś. Doskonale wiedziałam, że te czasy już nigdy nie wrócą i nie było nawet najmniejszej szansy na jakiekolwiek zmiany. Stałam tak może przez minutę lub dłużej, gdy niespodziewanie, do łazienki weszła Laura i oznajmiła, że chciałaby umyć zęby. Uśmiechnęłam się delikatnie, ustąpiłam jej miejsca, gdyż wiedziałam, że rezolutna siedmiolatka doskonale poradzi sobie z poranną toaletą. Zaczęłam ścielić jej łóżko i pakować resztę rzeczy potrzebnych na wyjazd. Wszystko zostało zapięte na ostatni guzik i każdy był w końcu gotowy do podróży, która przypuszczalnie miała nam zająć prawie cały dzień.

Jej KsiążkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz