12

6 0 0
                                    

-Kochanie, a Ty pamiętasz, że w weekend jedziemy do moich rodziców? – po wczorajszym wieczorze postanowiłem być bezlitosny. Zasłużyła, za głupoty jakie wyrabiała.

Leżała wtulona mocno w poduszkę całą twarzą. Nawet nie wiedziałem czy jeszcze oddycha. Czubkiem palca tyrpnąłem ją w ramię. Z poduszki wydobył się stłumiony jęk. Odetchnąłem z ulgą

-Dobrze, żyjesz. Jak się czujesz?

Głowa w poduszce lekko zatrzęsła się na boki.

-Nie żyjesz? A to szkoda, bo wstajemy –

-NIE!! – to brzmiało mocno i stanowczo. W moją stronę nagle i nieoczekiwanie wystrzeliła dłoń, która zawisła złowieszczo nad moją głową. Obawiając się, że zaliczę plaskacza zrobiłem unik, ale dłoń wykonała gest chwytny.
A, ok. Podałem w dłoń butelkę. W mgnieniu oka butelka był pusta. Jakby poduszka ją wysuszyła. Dłoń ukazała się znowu i po chwili znowu. Po trzeciej Mo uniosła się do pozycji siedzącej. Wtedy też miałem okazję zobaczyć jej oczy. Szparki, bo szparki, ale są. Stalowo szare, mrożą.

-Witaj kochanie – Mo łapie kontakt z rzeczywistością.

-No witaj – bezpieczny, ale ostrożny przysuwam się do niej, całując ją w łokieć i głaszcząc delikatnie udo. Uśmiecha się, wyciąga rękę w moim kierunku i mierzwi moje włosy.

-Mo?

-Hę?

-Czy zdradzisz mi, co tu się działo wczoraj?

-Hę?

-No, że impreza to wiem, że picie to też rozumiem. Tylko z jakiej okazji?

Mo schyliła głowę, aby spojrzeć na mnie. Uśmiecha się.

-Nie uwierzysz – i znowu uśmiech. Pewnie nie uwierzę, ale przynajmniej spróbuję – Powodem picia była rocznica -

-Rocznica czego?

Mo śmieje się głośno. Śmieje się z powodu swoich myśli, albo do nich.
Leżę rozciągnięty na całą jej długość podpierając głowę dłonią i przyglądam jej się. Ona jest jak zagadka.

-Przepraszam – ociera łzy śmiechu z oczu. Spogląda na mnie i głaszcze mój policzek – Rocznica naszej abstynencji. 2 lata pękły wczoraj – śmiejąc się rusza do łazienki, skąd nawet pod prysznicem słyszę śmiech.

Nigdy jej nie ogarnę.

***

-Daga! Właśnie powiedziałam Namowi o rocznicy. Kurcze zapomniałam, że to już 2 lata – Mo śmieje się wchodząc do kuchni. Pewnie czekała na wesoły szczebiot Dagi jak zwykle bywało, kiedy dryfowały razem po swoim oceanie szaleństwa. Ale w kuchni panowała głucha cisza.

Siedzieli po obu stronach stołu, tak bardzo daleko od siebie, nawet na siebie nie patrząc. Więc rozmowy też nie było. Kiedy nas usłyszeli, chyba poczuli ulgę, bo zaraz wróciło do nich życie. V już stał przy palniku i mieszał w garnuszku zupę, pilnując, aby się nie przypaliła. Daga walczyła z ekspresem, bo już zaproponowała kawę. Nie reagowałem, czekałem na poranną porcję kofeiny i dalszy rozwój wypadków. 

Ale Mo ...
chyba musiała mieć szósty zmysł. Stanęła w progu kuchni i z dużym skupieniem obserwowała tamtą dwójkę. Jej oczy jak pin-pongi odbijały się raz od jednego, raz od drugiego.
Tamci udawali, że wszystko jest w porządku, ale wyraźnie było widać, że coś między nimi zaszło. Usiadłem przy blacie będąc w samym centrum afery.

-Zupa będzie już dobra – V przeniósł garnuszek na blat z podstawką nie spuszczając go z oczu, aby nie uronić ani kropelki.

-Ty Nam słodzisz kawę? Zapomniałam – Daga krząta się przy szafce z cukrem, próbując dosięgnąć słoiczka. Na jej próby reaguje V. Odstawia garnek, podchodzi od tyłu do dziewczyny i bez problemu sięga po słoiczek. Ich palce przez ułamek sekundy stykają się ze sobą, ciała przez chwilę są blisko siebie, prawie jedno na drugim. Napięcie jakie jest między nimi można kroić nożem. Nie wiadomo dlaczego V nagłe urósł o jakieś 20 cm, dumnie wypina klatkę, Daga nagle maleńka i krucha spuszcza głowę pod jego spojrzeniem, rumieni się uroczo.
Scena jak z romansu.

-Co jest? – Mo podnosi głos o 2-3 oktawy. Oczy robią jej się wielkie i okrągłe, brwi unoszą w zdziwieniu -Nie! Nie, zabraniam! – między tą dwójkę wpada Mo. Rozkłada ręce na boki i blokuje całą sobą dostęp V do Dagi. Osłania przyjaciółkę. Patrzy zezłoszczona chłopakowi prosto w oczy. Ten nie reaguje. Nadal wpatruje się gdzieś za nią.

-V? Słyszysz?? – Mo jest mocno rozgniewana – Nam, powiedz coś -

-Co? – nie rozumiem

-To się nie może stać! Nie pozwalam! – Mo w nerwach gwałtownie łapie oddech. Robi się w momencie blada jak ściana, na czoło występują jej kropelki potu. Mam wrażenie, że za chwilę zemdleje. Nie czekam na to, tylko rzucam się szczupakiem w jej kierunku, łapiąc ją w ramiona w momencie, kiedy zaczyna się osuwać na podłogę. V z Dagą stoją jak wmurowaniu po obu jej stronach.

Klęczę na podłodze z nieprzytomną Mo w ramionach. Jestem oszołomiony i wystraszony. Pewnie tak samo blady jak moje kochanie.

-Mo?? Co jest? Mo, kochanie, co się dzieje? – potrząsam nią lekko.
W tym czasie Daga podaje mi mokrą ściereczkę. Ocieram czoło i skronie Mo, co cuci ją lekko. Powoli otwiera oczy. Słyszę jak mocno nabiera powietrza łapiąc się jedną dłonią za koszulkę na piersi.

-To nic, zrobiło mi się po prostu słabo. Dostałam mroczków przed oczami. Chyba osłabłam, może z głodu albo stresu?

-Niepotrzebnie się tak denerwujesz – V kuca przy niej i stara się brzmieć uspokajająco.

-Nie pozwalam – Mo wolno wraca do siebie i próbuje nadal walczyć.

-W sumie Mo, ty nie masz tutaj nic do gadania – V jest zabójczo szczery. Uśmiecham się pod nosem. Ma chłop rację. Spoglądam na niego. Chyba jeszcze nigdzie nie słyszałem z jego ust takiej pewności.

Mo podnosi się i zwraca twarz ku Daga. Szuka w niej jakiegoś potwierdzenia lub zaprzeczenia. Poparcia? Ale dziewczyna milczy i patrzy nieruchomo w jakiś punkt na podłodze. 

-Daga to się źle skończy. Wiesz o tym, prawda? A ja nie chcę abyś cierpiała.
Daguś, kochanie ... ja się martwię. Proszę, każdy tylko nie on
– Mo szumi do Dagi.

Ta słysząc te słowa podnosi oczy na przyjaciółkę, uśmiecha się nieznacznie i podchodzi do niej. Kuca obok V, z boku przy Mo. Opiera głowę o ramię przyjaciółki, która delikatnie głaszcze zielone włosy dziewczyny. Jest w tym geście tyle miłości, że nie pojmuję, jak bliskie sobie muszę być te dwie.

-Moniś, ale ja chcę – szum z ust Dagi brzmi mocno. Nie rozumiem, ale czuję w nim siłę

-Daga – proszę cię, nie ...

-Jeśli mnie kochasz zaufasz mi i zaakceptujesz moją decyzję.

Wpatrują się w swoje oczy przez dłuższą chwilę. Chyba telepatycznie się dogadały, bo na koniec Mo przytakuje. Daga mocno ściska dłoń Mo.

-Jedzmy – rzuca leciutko podnosząc się z klęczek. 

Life without colors 3|| NamjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz