Rozdział 5

10 0 0
                                    

Mówiłam już jak bardzo nie lubię ludzi? Nie? W takim razie mówię to teraz. Ludzka głupota jest nie do pojęcia, ja jestem typem człowieka któremu nie przeszkadzało by spędzenie całego życia w swoim domu.

Ale czemu mówię o tym teraz?

A no dlatego że od podpisania "umowy" przez którą jestem szefową tej całej mafi, zaczęli do mnie dzwonić i wypisywać ludzie którzy chodzili ze mną do podstawówki. Niektóre osoby z nudów kazałam przecedzić, i jak się okazało dzwonili tylko ci którzy mieli jakieś problemy. Patrzyład kontaktował się ze mną typ który chodził ze mną do jednego liceum i zawsze się ze mnie naśmiewał bo pochodziłam z "biedniejszej" rodziny. Teraz jak się okazało siedzi w areszcie oraz czekałam na rozprawę za napad. A jakby było mało jego bogata rodzinka się go wyrzekła. Czy jest mi go szkoda? No przecież, strasznie mi szkoda tego idioty (Czujcie ten sarkazm) Ale cóż, pewnie zastanawiacie się co robiłam przez ten tydzień, bo tyle minęło od ostatniej mojej wizyty w siedzibie. Tak wsumie to czytałam tylko dokument które kazał mi przeczytać Thomas abym zagłębiła się w sytulacje. I nie powiem bo to naprawdę pomogło. Dowiedziałam się kiedy są transporty broni, jakie mamy i z kim podpisane umowy itd. No a z bardziej istotnich informacji to taka że dostałam pilne wezwanie do siedziby bo podobno coś się odjebało. No więc jak widzicie zaczyna robić się coraz ciekawiej.

Jechałam przez pustą drogę pośrodku lasu moim Bugatti w stronę mojego punktu docelowego.

Podjechałam pod same drzwi budynku i pędem wyszłam z auta.
Przez to że miałam na nogach szpilki ledwo utrzymałam równowagę. Wpadłam do budynku i szybkim krokiem poszłam w stronę mojego biura, ponieważ to tam miał czekać na mnie Thomas. Jednak wchodząc do pomieszczenia użalam trzy postacie, jedną z nich był oczywiście wspomniany wcześniej mężczyzna, drugą (na moje nieszczęście) Alan. Jednak trzecią osobą był nieznany mi mężczyzna. Miał na sobie szarą koszulę z dwoma rozpiętymi górnymi guzikami, czarne spodnie oraz takiego samego kolory buty. Jego krótkie blond włosy idealnie komponowały się z jasnymi oczami. Wyglądał na może z trzydzieści pięć lat.

Gdy stanęłam w drzwiach spojżenia wszystkich przeniosły się na mnie.
Alan, jak to miał w zwyczaju, na mój widok zacisnął mocniej szczękę.

Podeszłam do mojego biurka oraz usiadłam na krześle zarzucając nogę na nogę i przeniosłam wzrok na Thomasa.

- Więc co jest tak pilną sprawą aby wzywać mnie ty w sobotni poranek? - zapytałam.

Mężczyzna odchrząknął oraz zabrał głos.

- Widzisz, dziś doszły nas słuchy że podpalono jeden z naszych magazynów.

Na jego słowa odrazu zacisnęłam mocniej dłonie na podłokietnikach fotela.

- Dwa pytania, pierwsze to czy kamery zostały sprawdzone a jeśli tak to czy wiadomo kto to był? A drugie kim jesteś? - wraz z drugim pytaniem przeniosłam wzrok na obcego mężczne.

- Jestem Liam Smith- powiedział delikatnie blondyn.

- Dobrze wiedzieć, jednak bardziej mnie obchodzi po jaką cholere się tu znajdujesz - warknełam.

- Ja... - zaczoł mężczyzna jednak ja widząc że Thomas chcę odpowiedzieć z niego podniosłam w jego stronę rękę dając mu tym samym znać iż nie on ma tu mówić - Jestem jestem... znaczy byłam informatykiem twojego ojca. Teraz twoim.

Pokiwałam głową na znak że rozumiem i przeniosłam wzrok na mojego brata oraz siedzącego obok niego Thomasa, czekając na odpowiedź odnośnie drugiego pytania.

- Czyli mam rozumieć że kamery są już sprawdzone? - zapytałam widząc że żaden z nich się nie odzywa.

Dłonie pociły mi się ze stresu. W końcu to pierwsza taka akcja od kiedy ja przejęłam stanowisko. Średnio też wiedziałam co mam robić, jednak starałam się myśleć racjonalnie żeby nie odwalić jakujsc głupoty przed nimi. W końcu chciałam mieć dobrą opinię i dać im podtwierdzenie (głównie chyba mojemu przyrodniemu bratu) że poradzę sobie z takimi sprawami.

Bogini chaosu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz