Nigdy nie bałam się śmierci.
Bo śmierć wydawała się prosta.
Pewna dla wszystkich.
Nieunikniona.
Jednak ból przed nią przerażał.
Bo kto zdrowy nie bał by się bólu?
Na samą myśl bólu, jaki mogła sprawić śmierć, strach mógł doprowadzić do obłędu.Jednaj czy o śmierci warto myśleć?
Czy warto rozmyślać nad czymś nie mamy wpływu?
A może jednak mamy?
Możemy kontrolować coś nieuniknionego?Niby mamy kontrolę nad swoim i czyimś losem.
Lecz czy na pewno?***
Otwierając oczy, jasność pomieszczenia w jakim się znajdowałam mnie oślepiła. Podniosłam się do siadu i obejrzałam się po pomieszczeniu.
Byłam w małej sali szpitalnej ubrana w jakąś za dużą koszulkę i z podłączonymi kroplówkami do ręki.
Samo pomieszczenie było biało zielone. Po prawej stronie znajdowało się łóżko na którym teraz siedziałam. Na przeciwległej ścianie został powieszony malutki telewizor a pod nim stał fotel.Poza mną w sali nie było nikogo. Spojżałam na zegarek i przekonałam się że była dwunasta czterdzieści. Madison była w szkole. A nikogo innego się nie spodziewałam. W końcu Alan mnie raczej uważał za przeszkodę, a Cora? Ona mnie ignorowała. Thomas zapewne też odpoczywa po wypadku, a mama nie mogła opuszczać sali, bez zgody lekarza.
Dłuższą chwilę leżałam patrząc w sufit i rozmyślając nad tym co się stało. Strzał. Uderzenie. Telefon. Szpital. Tyle zdążyłam ułożyć sobie w głowie zanim do sali wszedł uśmiechnięty lekarz.
- Widzę że nasza pacjentka w końcu się obudziła - powiedział radośnie.
- W końcu? - zapytałam głucho na co lekarz pokiwał głową - ile spałam?
- całe dwa dni - powiedział, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem - mamy wtorek - wyjaśnił.
Pokiwałam głową I podniosłam się z łóżka, gdy usłyszałam od lekarz, że muszę iść na badania.
Po około półgodzinnych badaniach wracałam do sali dowiedziałam się że Thomas jest w śpiączce farmakologicznej, ma złamane żebro oraz rękę. I Co prawda nie duży ale jednak, wstrząs mózgu.
Mówią że powinien wybudzić się w tym tygodniu. Jednak nie wiem czy najbardziej przerażał fakt samego wypadku czy tego że zostałam w sumie sama i musiałam sobie poradzić ze wszystkimi sprawami w mafii. Wiadomo że mogłabym poprosić Alana o pomoc. No ale to by uraził moją dumę. Czyli to był czas w którym musiałam dać sobie radę sama.Tego samego dnia dostałam już wypis ze szpitala i wsiadłam do mojego Bugatti oraz odjechałam z parkingu szpitala.
***
Wjechałam do garażu mojego rodzeństwa i wysiadłam z auta. Chwilę później zostałam zaatakowana przez kogoś od tyłu przez wskoczenie na moje plecy. Tym kimś była Madison, która jako jedyna z mojego przyrodniego rodzeństwa przejęła się moim stanem.- W końcu jesteś w domu, nudno tu bez ciebie - powiedziała moja siostra nadal się do mnie przytulając.
- przecież mnie tu więcej nie ma niż jestem - westchnęłam z lekkim rozbawieniem oraz ściągnęłam Madison z moich pleców i przytuliłam.
- Co prawda to prawda - odburkneła opierając czoło o moje ramię. Ześmialam się lekko na jej oskarżycielki ton.
- Widziałaś Alana? - zapytałam odsuwając ją od siebie.
CZYTASZ
Bogini chaosu
Dla nastolatkówEris Wilson to niczym nie wyróżniająca się dziewiętnastolatka, ukończyła liceum i pracuje w pobliskiej kawiarni aby utrzymać mieszkanie oraz opłacić leczenie swojej chorej mamie. Dziewczyna nigdy nie miała łatwo, życie jej nie oszczędzało bowiem wyc...