Rozdział 6

7 1 0
                                    

Minął miesiąc od mojego wyjścia z dziewczynami. Przez ten czas zdążyliśmy się już wiele razy spotkać. Cóż nie wszyscy. Kate za każdym razem odmówiła. A to musiała iść do lekarza lub wyjeżdżała do rodziny. Odwiedzała babcie albo coś co powtarzało się dość często -  musi pomóc mamie. Szczerzę mówiąc zmartwiłam się tym za którymś razem i zapytałam się jej co jest powodem tak częstego pomagania jej. Wytłumaczyła się, że jej mama ostatnio źle się czuję i lekarz kazał jej odpoczywać. Chciałam pomóc, a ona zbyła mnie mówiąc, iż sobie poradzi. Wiedziałam, że coś jest nie tak ,ale ja naprawdę nie chciałam i nie chce jej oskarżać. Widzę też Scotta który powoli traci cierpliwość. Nie jest tak wytrzymały jak ja. Nie uodpornił się na kłamstwa i kompletne niepatrzenie na jego uczucia. 

Dzisiaj umówiliśmy się razem na ognisko. Mieliśmy spotkać się na plaży. Wszyscy. Byłam pewna, że Kate będzie chciała się wymigać dlatego poprosiłam ja najpierw o pomoc z matmą. Zgodziła się więc wiedziałam, iż niczego na dzisiaj nie planowała. Musiała pojechać.

- Myślisz, że nas zabiję? - Scott zadał mi pytanie wpatrując się w ulice.

Jechaliśmy właśnie do domu czarnowłosej aby postawić ja przed faktem dokonanym.

- Najwyżej trochę pokrzyczy - wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Nie czuje się z tym w stu procentach okej - wyznał nagle - ale kurde, ja zawsze byłem kiedy chciała mi kogoś przedstawić albo się wypłakać. Ja i ty. Nie rozumiem zatem dlaczego tak bardzo nie chce ich poznać.

Chciałam już go pocieszyć mówiąc, że to przecież naprawdę może chodzić o pomoc rodzicielce, ale przerwał mi unosząc dłoń

- Nawet nie zaczynaj - opuścił rękę. - Oboje wiemy, że z jej mama jest w porządku. A nawet jeśli nie jest, to wyjść nawet na jedno spotkanie chyba mogła. Nawet na pięć minut nie wiem sekundę -zaczął unosić głos - zależy mi na tym, a ona tak po prostu to olewa. Ma gdzieś co ja czuję i zajmuje się wszystkim tylko nie tym! - spojrzał szybko na mnie zaraz wracając wzrokiem na ulicę - Nie patrz tak na mnie jakby mi ktoś umarł - westchnął. - Po prostu Cameron jest dla mnie ważny. Wy też jesteście. Dlatego chciałbym aby trzy ważne dla mnie osoby się poznały.

- Rozumiem to Scott. Nie wiem co kieruje Kate, ale na pewno nie chce cię skrzywdzić.

Pokiwał tylko głową z cierpkim uśmiechem i zatrzymał auto, bo dojechaliśmy już pod kamienice dziewczyny.

Udaliśmy się na jej piętro. Daje słowo, że nienawidzę tych schodów. Wchodzenie na trzecie piętro nie należy do moich ulubionych czynności. Zapukaliśmy, a zaraz za drzwiami usłyszeliśmy kroki. Otworzyłam nam Kate. Najpierw spojrzała na mnie z uśmiechem, ale kiedy jej wzrok padł na Scotta zmarszczyła brwi.

- A ty co tu robisz? - kiwnęła na niego głową. - Też potrzebujesz korków z matmy?

- Czy ty naprawdę uwierzyłaś, że Blair potrzebuję korków z matematyki? - spojrzała się na nią jak na idiotkę. - Zabieramy cię na ognisko i nawet nie ma nie.

Cóż, ja chciałam załatwić to bardziej pokojowo, ale skoro wolał prosto z mostu to okej. Nie będę narzekać jeśli zacznie krzyczeć i skieruje to tylko w stronę Scotta.

- Jestem nie ogarnięta, co wam znowu strzeliło do głowy? I kto to w ogóle organizuje? - oparłam się o framugę.

Wyglądała dobrze. W sumie tak jak w szkole. Miała rozpuszczone włosy i bluzę z jakimś zespołem. Do tego założyła jasnoniebieskie spodnie.

Nie wpuściła nas do środka. Rozmawiała z nami jakby negocjowała coś z policją. Chociaż z drugiej strony to dobrze przynajmniej w razie konieczności szybciej ja z tond wyciągniemy siłą. Nie będzie miała dużego pola do popisu.

I have never trustedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz