Rozdział 7

9 1 0
                                    

Oficjalnie poznamy dzisiaj znienawidzoną przeze mnie Florę Davis, ale także zasmakujemy lekkiej destrukcji jednego z bohaterów...

Zapraszam też na mojego tiktoka: viksia_a

Miłego Czytania!

Wpatrywałam się w widok za oknem skutecznie wyciszając wszystkie swoje myśli. Skupiłam się na przyrodzie wyrzucając z głowy wczorajszy pomysł, który zawitał w mojej podświadomości po powrocie do domu i skutecznie się tam zakiełkował. Nie wiem dlaczego chciałam to zrobić, bo przecież nic nie zmieniło by się w moim życiu, gdy poznałabym prawdę. Co gorsza mogłam już całkowicie się od niego zdystansować, gdyż nie rozumiałam kierowców, którzy brali udział w tym przedsięwzięciu i godzili się na na prawdopodobne odebranie sobie życia.

- O czym tak myślisz? - spojrzałam na bruneta, który prowadził.

- Do czego tym razem przyczepi się babcia.

Kolejne kłamstwa wypływały z moich ust nie sprawiają mi nawet trudności.

- Pewnie na początku skomentuje mój wygląd - wskazałam na swój strój - potem stwierdzi, że powinnam zmienić fryzurę bo ta już nie wygląda świeżo - uniosłam swoje lekko pofalowane z natury włosy - a na koniec skomentuje całe moje zachowanie, zaczynając od ocen.

Dokończyłam swoje perfekcyjne kłamstwo.

Tak w zasadzie to co powiedziałam poniekąd było prawdą bo każde spotkanie z najstarszą z rodu Davies właśnie tak przebiegało. Było mało takich przypadków, aby w ogóle widziała mnie nieogarniętą. Zazwyczaj wyglądałam przy niej nienagannie tak jak dzisiaj, ale ona zawsze wytykała mi jakieś niedopatrzone przeze mnie szczegóły.

Westchnęłam spoglądając na swój ubiór. Biały sweterkowy top z kwadratowym dekoltem idealnie opinał moją górną partie ciała współgrając ze skórzanymi beżowymi spodniami. Białe buty na lekkim obcasie oraz tego samego koloru i projektanta torebka Calvina Kleina ze złotymi elementami dopełniała moją stylizacje. Przemyślałam nawet to, aby nie daj Boże, nie pomieszać z tym Armaniego. Nienawidzi go, a co dopiero mieszania różnych projektantów w jednej stylizacji. Czułam się jakbym jechała na jakiś pokaz mody, a to przecież tylko obiad. Na szczęście ja razem z Ryanem zostajemy tylko na dzisiaj, a nie na cały weekend tak jak nasi rodzice. Nie przeżyłabym tego zważywszy na to co stało się wczoraj.

Byłam tym zmęczona, ale przecież Blair Henderson zawsze daje sobie rade, prawda?

- Jakby co to powiemy, że źle się czuje i nie damy rade zostać na deser - uśmiechnął się do mnie wjeżdżając na posesje.

Dom Flory Davies był dość sporych rozmiarów. Nie można było go nazwać willą, ponieważ został pobudowany zanim Isabella wyszła za Diego. Przedtem ich rodzina należała do takich którzy mogli żyć wygodnie, ale nie byli przesadnie bogaci. Wszystko zmieniło się po tym jak jej córka wyszła za jeszcze wtedy milionera. Teraz uważa, że skoro należy do rodziny to nic nikomu nie zaszkodzi jak raz na jakiś czas - według niej mniej niż trzy miesiące - dostanie czek z sześcioma zerami. To sprawia, że ogranicza się tylko do sporadycznych zaproszeń w naszą stronę na weekend i nie zawracania nam głowy cały czas. Czy podobało się to mojemu tacie? Oczywiście, że nie, ale jeśli to miało go uwolnić od natrętnej teściowej to byłby skłonny płacić jej co miesiąc albo i częściej.

- Mój kochany wnuczek - w naszą stronę kroczyła starsza kobieta ubrana w czarną sukienkę.

Jej idealnie zebrane w koka włosy odznaczały się już siwością. Jednakże nikt nie mógł nazwać ją zaniedbaną kobietą, bo wręcz przeciwnie, ona zawsze prezentuje się idealne.

I have never trustedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz