Rozdział 11

5 0 0
                                    

Miłego czytania!

Tik tok: Viksia_a

- Co ty tu robisz? - spojrzałam zdziwiona na Scotta.

- A spokojnie, ja tylko na chwilkę blondyna – machnął ręką przerzucając swoje spojrzenie za moje plecy. - Dzień dobry panie Henderson! - krzyknął mi do ucha.

Dziewczyny najwidoczniej zestresowały się na widok mojego taty, bo po ich minach mogłam stwierdzić, że nie codziennie można zobaczyć tego człowieka. Nawet gdyby chciały uniknąć doszukiwania się informacji na mój temat nie mogły nie wiedzieć o kimś takim jak Diego Henderson. Aktywnie i hojnie uczestniczył w działaniach charytatywnych społeczności oraz bywał na konferencjach z prezydentem i najważniejszymi organami tego kraju dlatego też było o nim głośno w całym Nowym Jorku jak i poza nim.

- Nie wrzeszcz mi do ucha – skarciłam go niczym typowa matka.

- Przyszedłem tylko po te notatki co mi obiecałaś.

Odpowiedziałam mu szybko, iż są na biurku na górze a Scott natychmiast się tam udał. Za to ja odwróciłam się przodem do mojego taty, posyłając dziewczyną przepraszający uśmiech. Spojrzałam na Diego, który właśnie pokazywał Ryan'owi coś w papierach, a kiedy tamten pokiwał głową, poklepał go po plecach i ruszył z uśmiechem w naszą stronę, oddając mu dokumenty.

Ryan odchodząc rzucił krótkie powitanie i skupił się na Evans, której poświęcił dłuższą chwilę niż mnie i Heyden. Oczywiście brunetka nie była mu dłużna, ale zdecydowanie pokazała mi dzisiaj swoją drugą stronę, oprócz tej pewnej siebie. Pierwszy raz w życiu widziałam jak Victoria Evans się zarumieniła.

- Cześć dziewczynki, miło mi was poznać. Diego Henderson, tata tej tutaj blondyny – rzuciłam półśmiechem, denerwując mnie.

- Nie no przysięgam ja się kiedyś przefarbuję – z niedowierzaniem pokręciłam głową.

- Dzień dobry – odpowiedziały jednocześnie czym lekko mnie rozśmieszyły.

Włoch, który stał przed nami, mógł sprawiać wrażenie niebezpiecznego, ale w rzeczy samej, w tym przypadku, pozory mylą. Co prawda wyglądał groźnie w tej swojej czarnej koszuli i spodniach garniturowych, tyle że Diego Henderson dla mnie i moich znajomych był jedynie trochę głupkowatym rodzicem, który chętnie pożartuje sobie z każdym.

Idealnym przykładem jest na to Scott. Myślę, iż blondyn swoim zachowaniem potrafiłby doprowadzić mojego tatę do szału jednak ten dalej go lubi i szanuje.

- Przepraszam was moje drogie, ale muszę was opuścić. Mam zaraz bardzo ważny telefon – ze skruchą położył dłoń w okolicach serca. - Zostajecie na noc?

- Tak – odpowiedziała mu Heyden. - Jeżeli nie ma pan nic przeciwko.

- Oczywiście, że nie – rzucił rozbawiony. - Czujcie się jak u siebie. Blair, jeśli życzycie sobie czegoś specjalnego na kolacje poinformuj proszę panią Betty szybciej, zanim zacznie ją przygotowywać – uśmiechnął się nakoniec w naszą stronę i udał w kierunku swojego biura.

- Japierdziele to była chyba jedna z najbardziej stresujących rozmów jakie przeżyłam. A powiedziałam tylko dzień dobry.

- Nie martwcie się moim tatą to jeden z najbardziej wyluzowanych rodziców jakich znam.

- Myślałam raczej o jakiś kanapkach– spojrzałyśmy na Vivian, która chyba analizowała to odkąd mój tata powiedział o kolacji.

- Nie martw się będą kanapki – zaśmiałam się. – To normalny dom. Nieco większy niż inne, ale nadal taki sam jak pozostałe. Z normalną kolacja jeśli sobie tego życzymy, z normalną rodziną. No prawie – machnęłam ręką - mniejsza z tym. Jeśli chcemy kanapki to dostaniemy kanapki. Spokojnie nikt nie będzie wam kazał jeść owców morza.

I have never trustedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz