Dobro dzisiaj grzeszy

10 0 0
                                    

- Szmaciarz - powiedziałam tak po prostu a on ironicznie się zaśmiał. Mi nie było do śmiechu. Nie kradnie się czyjejś własności a on jeszcze miał  czelność z tego szydzić. Faktycznie Szmaciarz
- Czyli wymyślamy sobie ksywki ?- Zapytał a ja nie mając cierpliwości odpowiedziałam:
- No chyba nie
- Łamiesz mi serce - przyznał się sarkastycznie i  odgarnął mi włosy. Jeszcze bardziej mnie to wkurwiło. Czekał aż coś powiem i dalej stał przedemną. Chciałam aby poszedł bo miałam go już serdecznie dosyć. Chamski i arogancki bardziej niż ja. Byłam suką ale nie aż taką, kurwa. Po chuj to ukradł, sam mógł sobie kupić
- A ty moim papierosą - mówiłam całkiem poważnie a on tym razem szczerze się uśmiechnął a ja  modliłam się ,aby tego nie odwzajemnić. Było to ciężkie. Miał ładny uśmiech i nie mogłam temu zaprzeczyć. Patrzył się a potem powolnym ruchem wsadził ręke do jednej z kieszeń. Szukał tam czegoś ale za nim mi tą rzecz pokazał, usłyszeliśmy soczyste ,,kurwa". Zobaczyliśmy Wilfreda a potem złość w jego oczach, podszedł do nas a jego twarz była zupełnie czerwona. Najgorsza z najgorszych. Nienawidziłam tej twarzy, kojarzyła mi się z kłótniami, tymi najostrzejszymi. Sparaliżowałam się w jednym momencie nie mogąc oddychać. Zacisnął zęby. Dokładnie to widziałam. Wzięłam wdech aby się uspokoić. Nie działało. Moja umiejętność mówienia nagle jakby znikła i rozpłynęła się w powietrzu. Zapomniałam języka. Ton tego przekleństwa także był najgorszy. Poczułam mdłości w jednym momencie na samo słyszenie Wilfreda mowy. Uścik w brzuchu nie ustępował, ale go o to w myślach prosiłam. Jednym zdaniem mówiąc, wkopałam się w wir z ,którego nie umiałam sama wyjść. Wir Wilfreda, w wir kogoś kto ma i będzie miał władze na demną i moim życiem. Już zawsze. Nikt nigdy tego nie zmieni. I mam obowiązek w tym wirze się nie utopić. A właśnie to robię.
- Avo, nie spodziewałem się po tobie zdrady, zawiodłaś mnie - zaczął  a ja trzęsłam się i chciałam wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo, nie wychodziło- Ale spokojnie, zajmę się twoim kochankiem, o to się nie martw
- Al-le j-a-a...to nie....- wydukałam  ledwo poprzez zacisnięte mocno gardło czując że się dusze i zapadam przez moje cholernie nieudane życie
- MOŻESZ ZAMKNĄĆ MORDĘ ?!!! - krzyknął a ja się bardziej spiełam i spuściłam głowę. Tak, ta suka się przestraszyła jakiegoś chłopaka, to było poprostu komiczne i żałosne. Krzyk odbił się od całej sali zwracając uwagę wszystkich uczniów na korytarzu. Zaciekawali się, bo potem usłyszałam szepty i wskazywanie palcami na naszą paczkę. Czarnowłosego nie obchodziły plotki, zajmował się tylko I wyłącznie nami. W pamięci przez chwilę został mi jeszcze ten mrożący krew w żyłach krzyk. Ucieczka to nie było dobre rozwiązanie, jeszcze gorzej by się zapowiadało. Popatrzyłam mu prosto w jego wyraz niezadowolonej  twarzy i posłałam niewinny uśmiech. Nie wiem po co. Może żeby sie uspokoił? Żeby przestał? Chuj wie
- Kolego, nie podrywam twojej Dziewczyny, wyluzuj cn ? - mówił gość od papierosa  nie bojąc się jak widać Wilfreda.
No to lecimy z bójką
-Powodzenia złodzieju papierosów , nie wiesz z kim zadarłeś - Myślałam. To nie tak że jakoś kibicowałam temu typowi  bo ani tego ani tego nienawidziłam całym swoim sercem. Byli chujami, a ich świat kręcił się wokół nich. Żenada. Miałam nadzieję że obydwoje usuną się jednak jak najszybciej z mojego życia, mimo co nie miałam zamiaru go jeszcze bardziej spieprzyć. Jak tylko będę mogła, zerwe kontakt z Wilfredem a z tym złodziejem to będzie pierwsza i  ostatnia rozmowa. Ewentualnie widywanie się na korytarzach i takie tam. Takto zero koleżeństwie, jakiegokolwiek.
Mieli zacząć się bić. W sumie to śmiesznie bo o mnie. Ale i tak czy siak strach, stanęłam koło Peggie i Cadence a Otis z Kamienną twarzą oglądał coś w telefonie
No tak bo to przecież normalne że się biją w szkole
Wiedziałam że się boją ale ich ciekawość była zbyt wielka. Peggie uśmiechnęła się pod nosem i przybliżyła się do mnie
- Ładny ten brunet - stwierdziła a ja przewróciłam oczami. Ładny był ale w łbie miał pusto. Fakt. Nie zna Wilfreda ale kurwa się z nim bije. Niesamowite. Przekona się że to jego najgorsza decyzja w życiu. - ale przyznaj !
- Ładny- szepnęłam na co ona pisnęła z radości - mam chłopaka, Peggie
- Wilfred jest brzydszy od niego do tego on widać że by na ciebie nigdy za byle gówno Nie nakrzyczał- kontynuowała już poważna dziewczyna
Nie skomentowałam. Byłam w tym momencie wrakiem człowieka. Zjebanym przegrywem. Kurwa, miałam ochotę się poprostu zabić. I nic mnie by nie trzymało. Nawet moi przyjaciele. Nawet ONI. I zaczęło się. Wilfred swoją dużą pieścią przyłożył przeciwnikowi. Za to on oddał z lekko mniejszą siłą. Na jego czole widniał zarurzowiony okrąg od zadanego ciosu. Brunet na dokładkę kopnął Wilfreda w krocze na co on podsumował jęknieciem z bólu. Pierwszy raz słyszałam Wilfreda, który krzyknął z Bólu. Zawsze to ja krzyczałam. Nie tylko u mnie to był szok. I całej szkoły też. Każdy patrzył kibicował, bił brawa, darł się kto kurwa jest lepszy a ja chciałam aby to się skończyło. Tylko tyle. Najgorsze było to że nikt z nauczycieli nie zainterweniował. Ja tego nie zamierzałam robić. Na kogo bym wyszła? Wkońcu jestem raczej w złej paczce gnębiaczy, jedynek i palenia. Jakby to wyglądało gdybym jak kapuś poszła to zgłosić. Napewno nie byłabym dziewczyną Wilfreda, to w sumie plus ale nie byłabym przyjaciółką Cadence,  Peggie oraz Otisa. A to minus. Lepiej już siedzieć i nie reagować mimo że czułam potrzebe zatrzymania tego całego wydarzenia. Jakiejś gali fame mma. Bo tak to wyglądało, nie oszukujmy się. Siedzenie cicho.  Naprawdę wolę to niż późniejsze jeszcze większe konsekwencje swojego strachu. Obdarowywali siebie nawzajem, i co chwila słyszalny był krzyk któregoś z nich.  Spojrzałam na zegarek lekko znudzona. Za 10 minut miałbyć dzwonek na lekcje. Przez te 10 minut naprawdę dużo się zdarzy. Nie byłam fanką takich sportów. Ogólnie wogóle żadnych sportów jeśli mam być szczera. Czasami na wf chodziłam bo musiałam z niego zdać. Parę okrążeń i elo. Najśmieszniensze z tego było to że postawił mi piątke. Córeczka drektora. Nie wątpiłam w to. Faworyzował mnie a ja traktowałam jego przedmiot jak gówno. Noi plus bycia kimś w tej dziurze. Dużo nauczycieli tak robiło. Kiedy mi dużo brakowało do wyższej oceny to mi jakimś cudem naciągnęli. ,,Jaki przypadek " heh.
Ale nagle
Wilfred rzucił się jak dzika Bestia. Nie koloryzuje. Nigdy. Teraz tak na serio. Rzucił się i obładowywał go wielkimi ciosami.
Koleś, spodziewaj się siniaków takich że nie wiem
A typek
Leżał jak nie żywy. Pozwalał na to. Dowiedział się jak to jest zadrzeć z Wilfredem
****

Papieros Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz