ROZDZIAŁ 6

217 49 2
                                    

                                                                                                      Alison

Niecałą godzinę później, impreza trwała już w najlepsze. W domu zebrała się dość spora gromadka znajomych moich współlokatorów, natomiast oni sami, postarali się o całkiem niezłe zaopatrzenie – szczególnie w kwestii alkoholu. Jeśli mam być szczera, to nie pamiętałam nawet połowy imion tych wszystkich ludzi, którzy kręcili się teraz po naszej kuchni i salonie, a drugiej połowy, nawet jeszcze nie rozróżniałam. Miałam wrażenie, że wszystkie dziewczyny wyglądały dokładnie tak samo: były to wysokie, szczupłe blondynki z ostrym makijażem, ubrane w krótkie, obcisłe kiecki albo... brunetki z ostrym makijażem, ubrane w krótkie, obcisłe kiecki. Absolutnie nie do rozróżnienia. Prezentowały się jak cała seria identycznych lalek Barbie, które właśnie zdjęto z taśmy produkcyjnej, a jedynym, co je od siebie odróżniało był kolor włosów: blond lub czarne.

Wyglądało więc na to, że byłam jedyną rudą dziewczyną w tym towarzystwie. To znaczy...eee, nie rudą, a kasztanową.

Natomiast faceci, hmm...z nimi było akurat bardzo różnie: wysocy, niscy, bruneci, blondyni, szatyni z krótkimi lub długimi włosami, a niektórzy nawet ogoleni na zero. Z tatuażami, bez tatuaży, szczupli, przypakowani, ubrani w eleganckie koszule albo dresowe bluzy – jak choćby na przykład Jacob oraz fani luźnych T-shirtów z zabawnymi napisami. Od wyboru do koloru. Już na pierwszy rzut oka mogłabym rozróżnić co najmniej dziesięciu, ale... skłamałabym, gdybym nie przyznała, że jeden z nich wybiegał przed szereg i to... dość znacząco. Cholerny Jayden Lewis i to jego przeszywające na wskroś spojrzenie ciemnoczekoladowych oczu i tajemniczy mroczny look, obok którego nie dało się przejść obojętnie.

– Czysta czy z sokiem? – zagadał mnie nagle Nick – chłopak Patty, unosząc do góry kieliszek i butelkę wódki, które miał już przygotowane w dłoniach.

Rozejrzałam się dookoła, aby sprawdzić, co piją te wszystkie lalki Barbie, ponieważ z jakiegoś powodu bardzo mi zależało na tym, aby nie wyjść przed nimi na nałogową alkoholiczkę, która wali wódę prosto z kieliszka, ale okazało się, że każda z nich popijała coś innego. Brawo. Chociaż tym trochę się od siebie różniły.

– Czysta i sok pomarańczowy do popicia – odpowiedziałam, na co chłopak zrobił nieco zaskoczoną minę, ale po chwili uśmiechnął się pod nosem i podał mi kieliszek z wódką oraz czerwony plastikowy kubek wypełniony sokiem.

– Proszę, proszę, nawet się nie skrzywiła... – oświadczył z uznaniem, kiedy wlałam w siebie całą zawartość kieliszka. Upiłam spory łyk soku z kubka a następnie obrzuciłam go zdumionym spojrzeniem.

– I co cię w tym tak dziwi? – zapytałam, po czym oddałam mu kieliszek i kiwnęłam wymownie w stronę butelki z wódką. Nick od razu zaczął go ponownie wypełniać alkoholem.

– Czy ja wiem...– Wzruszył niepewnie ramionami. – Laski zwykle wolą jakieś wino czy coś – zaczął się głupkowato tłumaczyć – nie wyglądasz mi na taką, co lubi się napić. To znaczy...eee...to tylko twoja sprawa, mnie tam nic do tego...

Zaśmiałam się pod nosem a zaraz potem przechyliłam kolejny kieliszek. Jasne, że ja też wolałam wino. Najlepiej, żeby było różowe i musujące i do tego bez procentów, ale dziś, jak nigdy dotąd potrzebowałam czegoś mocniejszego na odwagę. Ta cała sytuacja była dla mnie mega stresująca: przeprowadzka, obcy ludzie w mieszkaniu, zniszczenie pucharu, na który mój nowy współlokator pracował latami, rozłąka z rodziną i Chuckiem, a na dokładkę: towarzystwo dwóch największych rywali w walce o ostatnie miejsce w klubie piłkarskim, który należał do mojego ojca. Potrzebowałam kolejnego kieliszka wódki. I to natychmiast!

PRAWDA CZY WYZWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz