Rozdział 7 cz.2

211 44 2
                                    

   

                                                                                              Jayden

 – Nie, no, kurwa, serio?! Prawda czy wyzwanie? – Poklepałem się ostentacyjnie w czoło, bo laski już od dobrych kilku minut przekrzykiwały się pomiędzy sobą jak pojebane, że chcą sobie z nami pograć. – Co wy macie po piętnaście lat?

– Co wy macie po piętnaście lat? Po piętnaście lat? – Alison położyła dłonie na biodrach i zaczęła mnie przedrzeźniać, robiąc przy tym głupie miny.

Resztkami sił powstrzymałem się, aby się nie roześmiać. Ruda miała charakterek.

– Zawsze jesteś taki sztywny? – zapytała, obrzucając mnie zrzędliwym spojrzeniem.

Uśmiechnąłem się pod nosem a następnie opuściłem wzrok na swój rozporek.

– Jeśli już musisz to wiedzieć, to nie zawsze, ale bardzo często.

Rudzielec spłonął żywym ogniem.

– Boże, jakim ty jesteś okropnym palantem! – wrzasnęła, łapiąc się za głowę, a zaraz potem odwróciła się do mojej siostry i potrząsnęła ją za ramię: – Czy ty jesteś pewna, że to jest twój rodzony brat?

Gina zerknęła na mnie i posłała mi szeroki uśmiech.

– Ten nieziemski przystojniak, który stoi tuż obok ciebie? – odparła, trącając rudą w bok. – Taak, to jest mój kochany braciszek – pisnęła radośnie, a następnie podbiegła do mnie i zarzuciła mi ramiona na szyję.

– Hmm...ciekawe. – Alison przewróciła oczami. – Myślałam, że nieziemskim przystojniakiem nazywasz tylko Jacoba.

Aha, czyli wygląda na to, że laski zdążyły już się sobie pozwierzać ze wszystkich sekretów.

– Ally! – Gina upomniała ją, marszcząc konspiracyjnie brwi. Tamta w odpowiedzi zrobiła tylko przepraszającą minę i przytknęła dłoń do ust. Natomiast Jacob...on, jak zwykle udał, że niczego nie słyszał, chociaż stał z Walkerem zaledwie dwa kroki od nas i serio, nie dało się nie zauważyć tego nerwowego tiku na jego twarzy.

– No to jak, gramy?! – Ana wbiegła do salonu z kolejnym drinkiem w dłoni i tak mocno zachwiała się na tych swoich gigantycznie wysokich obcasach, że gdyby nie stojący obok Nick, to wyłożyłaby się na podłodze jak długa. Kątem oka zauważyłem, że Patty z trudem powstrzymywała się przed tym, żeby nie rzucić się na nią z pięściami, chociaż Ana zrobiła to przecież tylko po to, żeby ustać na nogach.

Ja pierdolę... jedna pijana laska potrafiła porządnie zjebać humor, dwie mogły już doszczętnie spierdolić całą imprezę, ale cztery... były, kurwa, nie do zniesienia.

Usiedliśmy na podłodze wokół stolika do kawy. Po mojej prawej stronie był Jacob, a dalej Gina, Alison, Patty, Nick, Dan Walker – który najprawdopodobniej został tu tylko po to, żeby naprawić z rudą spierdolone już na starcie relacje, bo Nick przez przypadek wygadał mu, kim jest nasza nowa współlokatorka, no i Ana, która siedziała po mojej lewej stronie.

Zapowiadało się, kurwa, czarująco.

Jacob rozlał każdemu z nas napoje do kubków i kiedy Patty zaczęła wyszukiwać w swoim telefonie listę z ponumerowanymi wyzwaniami do gry, szepnął mi do ucha:

– Coli zostało jeszcze tylko na dwa kubki. Następna jest w korytarzu. Pójdę po nią i wtedy to zrobię...

Odchrząknąłem nerwowo i rozejrzałem się na boki, aby upewnić się, że nikt nie zwrócił uwagi na te jego konspiracyjne szepty, ale kiedy okazało się, że każdy z nich jest zajęty rozmową, skinąłem głową na znak, że zrozumiałem.

PRAWDA CZY WYZWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz