ROZDZIAŁ 5

228 46 6
                                    

                            Alison

Po rozmowie z rodzeństwem Lewis czułam się dość mocno skołowana. Dosłownie pół godziny wcześniej, kiedy stłukłam ten cholerny puchar, oboje zabijali mnie wzrokiem - i to na dodatek w taki sposób, jakby chcieli, abym godzinami konała w możliwie najgorszych torturach; aż tu nagle, jak gdyby nigdy nic, wpadają do mnie na zupełnie niespodziewaną pogawędkę, przekonują, że właściwie to nic wielkiego się nie stało, a na koniec jeszcze zapraszają mnie na imprezę. No istny dom wariatów.

Ale..., tak szczerze mówiąc, to już zdecydowanie bardziej wolę takie rozwiązanie, niż ukrywanie się przed nimi po kątach, jak ostatnia idiotka, do momentu, aż udałoby mi się znaleźć jakieś inne lokum do zamieszkania; bo to, że musiałabym się stąd jak najszybciej wyprowadzić, byłoby akurat w takiej sytuacji bardziej niż pewne. Poza tym, wyjaśniła się również kwestia prywatnej łazienki, o której była mowa w ogłoszeniu. Okazało się, że ta, która znajduje się na piętrze, obok mojego pokoju, należy tylko i wyłącznie do mnie - choć nie ukrywam, że wolałabym, aby bezpośrednio się z nim łączyła, jednak, jak widać...nie można mieć wszystkiego. Natomiast Jayden i Jacob wspólnie korzystają z osobnej łazienki, która znajduje się pomiędzy ich pokojami. Gina wyjaśniła mi również, że pokój, do którego się dziś wprowadziłam, należał wcześniej do Seana Scotta - kuzyna Jacoba, który miesiąc temu wyjechał na stałe do Birmingham i to właśnie dlatego zostałam ulokowana na piętrze w towarzystwie dwóch chłopaków.

No cóż...może nie jest to jakoś turbo komfortowa sytuacja, ale też nieszczególnie mi to przeszkadza; oczywiście pod warunkiem, że żaden z nich nie będzie mi wchodził w drogę.

Równo o ósmej byłam już gotowa na imprezę - co okazało się naprawdę mega niesamowitym wyczynem, biorąc pod uwagę, że mniej więcej od godziny osiemnastej trzydzieści, stałam przed lustrem z wymodelowanymi pianką i nabłyszczaczem rozpuszczonymi lokami - które wcale nie są rude! oraz w pełnym makijażu i... bieliźnie, ponieważ za cholerę nie potrafiłam się zdecydować na żaden konkretny ciuch. Ostatecznie wybór padł na... - a jakże! zieloną, krótką sukienkę na szerokich ramiączkach, ozdobionych czarną tasiemką, długie do ramion zielone kolczyki-piórka oraz czarne, skórzane sandałki. Na koniec, przeciągnęłam jeszcze usta jasnoróżowym błyszczykiem, popsikałam szyję i dekolt ulubionym zapachem Dior Joy, a następnie ruszyłam na dół.

W holu panował półmrok. Ogromne pomieszczenie rozświetlała jedynie niewielka smuga jasnożółtego światła dochodzącego z salonu, a na dodatek było tam tak niewyobrażalnie cicho, że zaczęłam się już poważnie zastanawiać, czy Jayden mnie przypadkiem nie wkręcił z tą swoją imprezą, aby móc się jakoś odegrać za ten swój nieszczęsny puchar.

Nie oszukujmy się, jak na imprezę z okazji wygrania jakiegoś super ważnego turnieju piłkarskiego, to...kulało tu dosłownie wszystko.

Zrobiło mi się trochę głupio. Nie chciałam wyjść na pierwszą lepszą, naiwną idiotkę, która dała się złapać w jakąś bezsensowną pułapkę, ale coś tu ewidentnie nie grało, a ja naprawdę nie miałam pojęcia, co powinnam teraz zrobić: wracać do swojego pokoju, czy może jednak usiąść na sofie w salonie i poczekać na dalszy ciąg wydarzeń.

Ech... a właściwie co to za różnica? Gorzej już przecież i tak nie będzie - pomyślałam, a następnie zakradłam się po cichutku do wejścia od salonu i niewiele myśląc, wetknęłam głowę do środka, aby rozeznać się w sytuacji.

- Co się tak skradasz, rudzielcu? - Lekko rozbawiony głos Jaydena sparaliżował nagle całe moje ciało.

Nie odpowiedziałam. Przeniosłam tylko wzrok na tę część salonu, z której rozszedł się głos chłopaka, a następnie wślizgnęłam się do pomieszczenia.

PRAWDA CZY WYZWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz