Rozdział 7 cz.1

166 41 5
                                    

                                                                                          Jayden

– Wiesz, że nie masz innego wyjścia. – Jacob potrząsnął sugestywnie kieszenią swojej bluzy. Był trochę wstawiony, ale w tej chwili nie miało to już właściwie żadnego znaczenia, bo cały ten plan obmyśliliśmy przecież na kilka godzin przed imprezą, kiedy mój kumpel był jeszcze zupełnie trzeźwy.

– Zawsze jest jakieś wyjście – wymamrotałem bez przekonania, a następnie wyciągnąłem z kieszeni paczkę czerwonych marlboro i odpaliłem fajkę. Staliśmy na ogrodzie przy wejściu do salonu, skąd mieliśmy całkiem niezły widok na to, co działo się w środku. Większość ludzi wróciła już do swoich domów i z tego, co udało mi się zobaczyć przez szybę, w salonie zostali już tylko Ana, Nick i pieprzony Dan Walker – chociaż dla tego ostatniego byłoby akurat o wiele lepiej, gdyby też grzecznie wsiadł do taksówki.

– Daj fajkę. – Scott wyciągnął łapę w kierunku mojej kieszeni. – Dawno niczego nie paliłem.

Zaśmiałem się pod nosem na wspomnienie tych wszystkich wieczorów, kiedy Jake jarał takie ilości zioła, że spokojnie można by tym było upalić całą dzielnicę i chociaż obiecałem wtedy jego starym, że nie pozwolę, aby kiedykolwiek zaciągnął się choćby dymem ze zwykłego papierosa, to ostatecznie podałem mu te szlugi i dorzuciłem jeszcze zapalniczkę.

Kumpel od razu odpalił papierosa i zaciągnął się dymem tak mocno, że rozżarzona końcówka o mały włos nie zapłonęła żywym ogniem.

– Ty...to nie jest zioło, nie trzepnie cię – zakpiłem, kiedy wypuszczał już z ust gęstą smugę szarego dymu.

– Przecież, kurwa, wiem – rzucił wściekle, a następnie narzucił kaptur na głowę i zapiął bluzę po samą szyję, bo jak na złość, zaczął właśnie padać rzęsisty deszcz. – Ale nie będę ukrywał, że czasami dopada mnie jeszcze ochota, żeby się porządnie ujarać. Są momenty, że cholernie brakuje mi tego gówna...

– Domyślam się – stwierdziłem sucho. – Ale szczerze... to ja na twoim miejscu dałbym już sobie już z tym spokój. Mamusia i tatuś byliby bardzo niezadowoleni, gdyby się dowiedzieli, że ich idealny, ukochany synek wrócił do nałogu – dodałem, wyszczerzając zęby w krzywym uśmiechu.

– I mówi to koleś, który na widok swojego własnego ojca, sra w gacie ze strachu – odgryzł się, ale kiedy tylko dotarło do niego co powiedział, zacisnął powieki i nabrał powietrza do ust. – Kurwa, stary..., to nie...eee..., ja pierdolę – przeczesał włosy palcami – nie chciałem tego powiedzieć, sorry.

Deszcz rozpadał się już teraz na dobre, więc wszedłem na schodki przy wejściu do domu i ukryłem się pod plastikowym daszkiem.

– Luz. – Wzruszyłem ramionami i wypuściłem z ust kilka ciemnoszarych kółek dymu. – To przecież żadna tajemnica, że ten skurwiel przeraża mnie jak nikt inny na tym świecie.

– Wiem, stary, wiem... – Scott potrząsnął ze zrozumieniem głową.

– Czasami... – Zaciągnąłem się, aby dać sobie trochę więcej czasu do namysłu. – Czasami mam, kurwa, wrażenie, że gdyby nie Gina, to już dawno by się mnie pozbył.

Rzuciłem peta na ziemię i przydepnąłem go butem. Jacob zrobił to samo.

– Jay... – Scott zacisnął palce na moim ramieniu. – Wiem, że to, co chcemy zrobić Walkerowi jest w chuj nieuczciwe, ale szczerze mówiąc, to mam to głęboko w dupie –oświadczył stanowczym tonem. – Obaj wiemy do czego twój stary potrafi być zdolny, kiedy coś pójdzie nie po jego myśli.

Nie, stary...nie masz pojęcia, do czego on potrafi być zdolny – pomyślałem.

O tym, co zrobił..., a raczej co próbował mi zrobić ten skurwiel, wie tylko Gina, ja, on i ten koleś, którego wynajął do odwalenia brudnej roboty. Ciągle jeszcze mam przed oczami ten rozpędzony samochód, który jechał prosto na mnie i gdyby nie to, że kilka tygodni później wykrzyczał mi po pijaku, że to nie był tylko zwykły przypadek, to do dziś nie miałbym pojęcia, że mój własny ojciec próbował mnie wtedy zabić. Na szczęście skończyło się tylko na kilku stłuczeniach, krwiakach i otwartych złamaniach obydwu ramion, przez co później zdecydowałem się na te cholerne dziary, bo widok tych parszywych blizn, ciągnących się aż po sam obojczyk, był nie do zniesienia.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet gdybym chciał z tym coś zrobić, to wiem, że nie miałoby to najmniejszego sensu, bo nikt nigdy nie uwierzyłby w moją wersję. Mój ojciec był przecież szanowanym rektorem jednej z najlepszych uczelni w mieście, a do tego działał w radzie wyborczej i regularnie organizował zbiórki charytatywne. Przekonanie jakiegokolwiek adwokata do tego, że ten idealny obywatel miasta, które wielbiło go tak bardzo, jakby był jakimś pieprzonym Bogiem, próbował się pozbyć własnego syna, graniczyło z jebanym cudem. Poza tym, nie miałem i ciągle nie mam żadnych dowodów na to, że faktycznie usiłował to zrobić.

– Dobra, wracajmy do środka – odezwał się nagle Jacob wyrywając mnie tym z głębokich rozmyślań o moim popieprzonym starym. – Musimy ci dzisiaj załatwić ten kontrakt.

Przytaknąłem..., chociaż ciągle jeszcze nie byłem przekonany, co do tego, w jaki sposób zamierzaliśmy to zrobić.

Nacisnąłem jednak klamkę i uchyliłem drzwi, a następnie obejrzałem się na Jacoba:

– Wygląda na to, że laski chyba właśnie wróciły z tej swojej babskiej pogadanki... – rzuciłem, kiedy z wnętrza domu dobiegły nas rozbawione krzyki dziewczyn.

– Chyba? – Jacob pokręcił z rezygnacją głową – Przecież to ich rżenie słychać już pewnie na całej dzielnicy.

– Wcale bym się nie zdziwił – potwierdziłem ze śmiechem, chociaż pomimo dudniącej muzyki i całej mieszaniny wkurzająco piskliwych dziewczęcych głosów, do mojej głowy docierał tylko jeden; ten, który należał do rudzielca.

– Wcale bym się nie zdziwił – potwierdziłem ze śmiechem, chociaż pomimo dudniącej muzyki i całej mieszaniny wkurzająco piskliwych dziewczęcych głosów, do mojej głowy docierał tylko jeden; ten, który należał do rudzielca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

       
Misiaki moje kochane🤩❤️❤️              Jeśli podoba się Wam ta historia, to bardzo proszę polećcie ją swoim znajomym i nie zapomnijcie zostawić po sobie gwiazdki i komentarza.
Buziole😘

PRAWDA CZY WYZWANIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz