Rozdział 3

14 5 2
                                    

- Bella -

Odłożyłam wczoraj leki na sen, które kupowałam w aptece. Już od dawna mi nie pomagały, a nawet sprawiały więcej problemów. Chciałam, aby wsparły mój organizm w zasypianiu i utrzymaniu snu. W końcu działały jeszcze rok temu. Bezsenność nasiliła się, a tabletki na bazie surowców roślinnych nie radziły sobie z wyzwaniem.

Spojrzałam na zegarek, leżąc na brzuchu. Wgapiałam się w niezasłonięte okna, za którymi rozciągało się ciemne niebo pełne gwiazd. Westchnęłam, przewracając się na plecy. Byłam cholernie zmęczona, lecz nie mogłam za nic zasnąć. Modliłam się o sen, który nie miał zamiar zaszczycić mnie swoją obecnością.

Pomalowałabym – pomyślałam.

Moje płótna i sztaluga zagubiły się podczas lotu do Nowego Jorku i od razu na lotnisku zgłosiłam ich zaginięcie. Miały do mnie dotrzeć dopiero za dwa dni.

Zapaliłam nocną lampkę nad szafką nocną. Telefon leżał podpięty do ładowarki, jednak to nie po niego sięgnęłam. Moją uwagę przykuła zaczęta już książka w samolocie. Sięgnęłam po nią, otwierając na stronie, którą zaznaczyłam zakładką. Był to jak zwykle współczesny romans, który nie miał prawa wydarzyć się w rzeczywistości.

Dwójka bohaterów o świetlanej przyszłości musieli wybrać między miłością a sławą. Wcale nie zdziwiło mnie to, że jedno z nich postawiło na to drugie, mówiąc „Kiedyś cię znajdę i już na zawsze będziemy razem". Prychnęłam na te słowa, które za każdym razem okazywały się być kłamliwe.

Czytałam kolejne strony, a próby zaśnięcia stawały się odległe. Fabuła z każdą następną stroną wciągała mnie coraz bardziej, więc nie narzekałam. Wciągu czterech godzin przeczytałam ponad dwieście stron, kończąc historię.

Pomrugałam szybko, czując pieczenie pod powiekami. Moim suchym spojówkom przydałyby się jakieś krople. Nawet nie zerknęłam w stronę apteczki, bo byłam przekonana, że łzy, które prędzej czy później napłyną do oczu skutecznie pomogą.

Płakałam codziennie o różnych porach. Wystarczyła jedna myśl, jedno wspomnienie, aby kolejną godzinę zwijać się z bólu serca, braku oddechu i pozbycia się kolejnych łez.

Zawinęłam się w szlafrok, założyłam ulubione kapcie i odstawiłam książkę na regał przeznaczony dla tych przeczytanych. Słońce rozświetlało sypialnię, a ja zdałam sobie sprawę, że nie przespałam nocy. Uchyliłam drzwi, nasłuchując jakichkolwiek głosów z korytarza. Obecność ciszy świadczyła, że James jeszcze spał. Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie poranną kawę. Kofeina stała się nieodłącznym elementem moich poranków. Choć wcześniej nie przepadałam za kawą, teraz nauczyłam się z nią funkcjonować, pijąc ją w dużych ilościach.

Podczas chwili czekania na napój rozejrzałam się po mieszkaniu. Jeszcze nie znalazłam okazji, aby dokładnie przyjrzeć się wnętrzu. Aneks kuchenny był spowity czarnym marmurem, a wszystkie uchwyty wyróżniały się miedzianymi akcentami. W tym samym odcieniu, duża wyspa pełniła funkcję separującą kuchnię od salonu, wokół której rozmieszczone były sześć krzeseł barowych. Dwie ściany salonu były oszklone, umożliwiając podziwianie zachwycającego widoku na centrum Nowego Jorku. Pośrodku znajdowała się ogromna skórzana sofa, która mogłaby na spokojnie zmieścić dziesięć osób. Naprzeciwko niej znajdował się stolik kawowy i telewizor zawieszony na ścianie, a w rogu zauważyłem głośnik stereo.

Odwróciłam się do maszyny, które piknięciem zakomunikowała, że skończyła robić moją kawę.

- Och, kawa! Wspaniale – za mną wyrósł James, chwytający mój kubek. Otrząsnęłam się ze zdziwienia i uniosłam na niego spojrzenie. Podobnie do brata był ode mnie dużo wyższy.

Poza Granicami Cieni (Blask i Mrok #2)| W TRAKCIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz