Echo blizn.

11 4 2
                                    

Gdy grupa dotarła do kompleksu, wszyscy byli wyczerpani i spragnieni odpoczynku. Słońce powoli zachodziło, barwiąc niebo na czerwono, a deszcz wciąż siąpił, tworząc melancholijną atmosferę. Artur, Ewa, Stanisław, Jan i jego towarzysz zdecydowali się znaleźć schronienie na noc. Kompleks wypoczynkowy, choć zniszczony i zapomniany, nadal oferował pewne udogodnienia. Wybrali największy budynek, który kiedyś służył jako główny dom wypoczynkowy.

- Musimy znaleźć miejsce, gdzie możemy rozłożyć się na noc - powiedział Artur, przerywając ciszę. Jego głos był niski, ale stanowczy.

Weszli do środka, starając się nie hałasować. Wnętrze budynku było w lepszym stanie niż można było się spodziewać. Stare, ale wciąż solidne meble były porozrzucane po pokoju. Ewa natychmiast zaczęła przeszukiwać szafki, szukając czegoś przydatnego. Stanisław zajął się oknami, zabezpieczając je, aby żaden niespodziewany gość nie mógł ich zaskoczyć.

- Znajdźmy coś, co możemy spalić w kominku. Musimy się ogrzać i wysuszyć - polecił Artur. Jan i jego towarzysz zgodnie skinęli głowami i ruszyli na poszukiwanie drewna.

Po kilkunastu minutach znaleźli wystarczająco dużo suchych gałęzi, aby rozpalić ognisko w kominku. Ogień szybko zajął miejsce w sercu pokoju, rozświetlając twarze zebranych. W jego ciepłym blasku wszyscy czuli się trochę bezpieczniej.

- Musimy być cicho i czujni - szepnął Artur. - Nie wiemy, kto jeszcze może być w okolicy.

Nawet w tak trudnych warunkach atmosfera przy ognisku była nieco lżejsza. Ewa siedziała blisko ognia, ogrzewając zmarznięte dłonie. Stanisław zajął miejsce obok niej, próbując się zrelaksować. Jan i jego towarzysz trzymali się nieco na uboczu, ale widać było, że cieszą się chwilą wytchnienia.

- Opowiedzcie coś o sobie - zaproponował Stanisław, próbując nawiązać rozmowę. - Jak trafiliście do tego kompleksu?

Jan spojrzał na swojego towarzysza, a potem na Artura. Jego twarz była poważna, ale w oczach widać było cień uśmiechu.

- Podobnie jak wy, szukaliśmy schronienia. Nasza grupa się rozdzieliła, kiedy zarażeni nas zaatakowali. To miejsce wydawało się bezpieczne - odpowiedział Jan.

Rozmowa toczyła się powoli, każdy ważył słowa, nie chcąc ujawniać zbyt wiele. Mimo to, wszyscy czuli, że być może znaleźli sojuszników, a nie kolejnych wrogów. W miarę jak noc zapadała, a ogień trzeszczał w kominku, grupa zaczynała odczuwać ulgę, choć na chwilę.

- Powinniśmy ustawić wartę na zmianę - zasugerował Artur. - Nie możemy pozwolić sobie na niespodzianki.

Każdy zgodził się bez słowa sprzeciwu. Byli zmęczeni, ale wiedzieli, że muszą być ostrożni. Ewa i Stanisław poszli spać pierwsi, a Artur z Janem objęli pierwszą wartę. Siedzieli w milczeniu, obserwując cienie tańczące na ścianach.

- Dzięki za pomoc - powiedział Artur cicho, nie odwracając wzroku od ognia.

Jan skinął głową.

- Nie ma za co. Wszyscy próbujemy przetrwać.

Noc była długa i pełna niepewności, ale przynajmniej na chwilę mogli odpocząć, wiedząc, że nie są sami w tej walce.

Artur z Janem siedzieli przy ognisku, patrząc na tańczące płomienie. W ciszy, którą przerywało jedynie trzaskanie palącego się drewna, Artur postanowił poruszyć ważny temat.

- Zbliża się zima - zaczął Artur, nie odrywając wzroku od ognia. - Jest już jesień i będziemy potrzebować schronienia na całą zimę. Ten kompleks, choć zniszczony i zaniedbany, może się do tego nadać, jeśli od razu weźmiemy się do pracy i dobrze go zabezpieczymy.

Brainless Attack: PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz