Grupa zmęczona, ale zadowolona, wróciła do swojego obozu po odebraniu Anny, dzieci, Anety i Katarzyny z kryjówki. Wieczór był spokojny, a ognisko trzaskało ciepłym, kojącym światłem. Choć stres po całej akcji wciąż dawał się we znaki, powoli zaczynali się odprężać.
Stanisław, uśmiechając się lekko, podszedł do Żuka i wyciągnął kilka butelek whisky, które zabrali z obozu ludzi znad Sapiny.
- Może napijmy się - zaproponował, unosząc jedną z butelek. - To pomoże nam rozładować napięcie.
Wszyscy spojrzeli na niego z uśmiechem i zgodzili się, że to dobry pomysł. Rozdano kubki, a Stanisław napełnił je whisky. Rozpoczęli rozmowy, próbując zostawić za sobą trudne chwile.
Anna, trzymając kubek z whisky, wzięła łyk i poczuła, jak ciepło napoju rozchodzi się po jej ciele. Dzieci bawiły się nieopodal, bezpieczne w kręgu światła rzucanego przez płomienie. Anna spojrzała na swoją grupę, a łzy zaczęły napływać jej do oczu.
- Chciałam wam wszystkim podziękować - zaczęła, głos drżał jej ze wzruszenia. - Nie wiem, jak to ująć... To dla nas druga szansa. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę dzieci szczęśliwych.
Artur, siedzący obok, położył dłoń na jej ramieniu.
- Anna, jesteś częścią naszej rodziny. Zrobiliśmy to, co musieliśmy.
Anna otarła łzy, które spływały jej po policzkach.
- Obiecuję, że wezmę się w garść. Chcę pomóc. Dajcie mi jakąś pracę w obozie, cokolwiek, żebym mogła się odwdzięczyć.
Piotr, siedzący obok niej, pokiwał głową.
- Znajdziemy coś odpowiedniego. Każda para rąk jest tu potrzebna.
Stanisław, który stał z butelką w ręku, uniósł ją w geście toastu.
- Za drugą szansę! Za naszą rodzinę i nasze przetrwanie.
Reszta grupy dołączyła do toastu, unosząc kubki.
- Za drugą szansę! - powtórzyli jednogłośnie.
Atmosfera stała się lżejsza. Rozmowy toczyły się swobodnie, a śmiech i dźwięki dzieci bawiących się wokół ogniska przynosiły ulgę i radość. Grupa wiedziała, że przed nimi jeszcze wiele wyzwań, ale w tej chwili cieszyli się swoją obecnością i chwilą wytchnienia. Anna, mimo łez, czuła się szczęśliwa i zdeterminowana, by przyczynić się do wspólnego dobra.
Grupa jeszcze przed nadejściem zimy zorganizowała kilka udanych wypraw, dzięki którym zgromadzili wystarczającą ilość zapasów. Jerzy, były rolnik, oraz Stanisław, doświadczony myśliwy, szybko wpadli na pomysł, jak przedłużyć trwałość mięsa. Postanowili je marynować w soli, co było sprawdzoną metodą konserwacji. Proces polegał na obfitym nacieraniu mięsa solą, co zapobiegało jego zepsuciu i umożliwiało przechowywanie przez dłuższy czas.
Kiedy zima nadeszła, okazała się surowa. Mróz i intensywne opady śniegu skutecznie utrudniały organizowanie wypraw, więc grupa zdecydowała się na minimalizowanie ryzyka i ograniczyła wyjścia do absolutnego minimum. Jednak dzięki wcześniej zebranym zapasom i konserwowanemu mięsu, byli w stanie przetrwać najgorsze miesiące.
W trakcie zimy i na początku wiosny obóz rozrósł się. Artur przyjmował ludzi, którzy szukali schronienia w okolicach jeziora. W sumie dołączyło do nich piętnaście nowych osób. Każdy z nowo przybyłych wnosił coś cennego do społeczności - nowe umiejętności, siłę roboczą, a przede wszystkim nadzieję.
Pomimo trudnych warunków, od czasu do czasu, gdy pogoda na to pozwalała, Stanisław i Jerzy wyruszali na polowania, przynosząc do obozu dodatkowe mięso. Te sporadyczne wypady były ryzykowne, ale niezbędne, aby uzupełnić zapasy i podnieść morale grupy.
CZYTASZ
Brainless Attack: Polska
ActionW spokojnym miasteczku na Mazurach, życie 26-letniego Artura zostaje brutalnie przerwane, gdy tajemniczy wirus zamienia ludzi w bezmyślne, krwiożercze trupy. W ciągu kilku dni cała Polska pogrąża się w chaosie, a Artur, zdeterminowany by przetrwać...