Rozdziak 14

44 3 0
                                    

Przepraszam, że tyle czasu nie wstawiałam rozdziałów

----------------------------------------------------------------------------

-Tak. Zaraz się zagoi.
Zapewniłem go i usiadłem. Po chwili podał mi moje rzeczy.
-Naruto jak chcesz możemy przerwać misję i poinformować o tym hokage.

-Nawet jej nie zaczęliśmy. A po drugie zaraz się zagoi. No zobacz sensei.

Pokazałem mu skórę tam gdzie były rany. Dobrze powiedziane tam gdzie były, bo teraz nic tam nie ma.
Mam taką dobrą regenerację dzięki 9-ogoniastej bestii
-Nic już nie ma

Uśmiechnąłem się.

-Ehhh. W razie czego jakby było coś nie tak to mów. Nie chcę mieć rannego członka drużyny podczas misji.
Powiedział i poczochrał mi włosy.

Po 20 minutach przyszła reszta osób.

-Jeszcze pijaczyny nam brakuje.
Mruknął pod nosem drań.

-Grzeczniej, mówcie o nim. -Jak zwykle upomniał nas bialas.

-Czemu? przecież to prawda.-Zapytałem się, chociaż chyba już znałem odpowiedź

Po pierwsze jest starszy od nas, a po drugie jest naszym zleceniodawcą.

-Jest starszy, a do starszych mówi się z szacunkiem. Jest również naszym zleceniodawcą. Czyli dzięki niemu mamy misję a później pieniądze.

Yey miałem rację. Przynajmniej tyle dobrego.
Po chwili przyszedł pijaczyna i najprawdopodobniej ćpun. Ruszyliśmy w podróż.

po pięciu minutach żałuje, że w ogóle zgodzilem się. Już nie chce mi się iść i słuchać rozmów kakashiego i tazuny (chyba tak miał na imię ten pijak)

Po chwili zauważyłem kałużę. Spojrzałem się w niebo i było bez chmurne. A jak szliśmy to nie padało. To znaczy, że wchodzimy w pułapkę.

Spojrzałem się na kaszalota. Chyba też to zauważył, bo stał się bardziej ostrożny i uważny.
Czyli będzie walka.

Jak przeszliśmy parę kroków od kałuży wyskoczyli jacyś ninja. Skąś ich kojarzyłem, ale nie wiem.Może widziałem u staruszka.

Zaatakowali Kakashiego, który nie obronił się i został zaplątany w łańcuchy i przepołowiony. Albo nie został, bo użył podmiany. Chyba każdy z naszej 3 to zauważył, bo nikt nie panikował.

Nie tracąc ani sekundy ruszyłem do ataku.
Kątem oka zauważyłem jak Sai coś rysuje.
Ja z Sasuke atakowaliśmy ich bez przerwy kunaiami i shurikenami. Chcąc ochronić naszego klineta.

W pewnym momencie zobaczyłem lwa czarno białego, który unieruchomił naszych wrogów. Spojrzałem na Saia

-Co to za technika?-spytałem się saia

-Chōjū Giga -odpowiedział krótko

-Wasz sensei umarł-powiedział zmartwiony pijak

-No nie do końca, bo siedzi na drzewie-powiedział emos.

Czyli nie tylko ja to zauważyłem. Chociaż miałem cichą nadzieję, bo bym tym wkurzył drania. Ale mniejsza o to.

-Czyli zauważyliście, że użyłem podmiany? -bardziej stwierdził miż powiedział. Zeskoczył z drzewa.

-To było do przewidzenia- mruknąłem cicho.

-Teraz ważniejsza sprawa. Dla czego zaatakowali nas? Miaka być to misja rangi C.

(Ogólnoe jestem zbyt leniwa by opisywać ten dialog. Chodzi o to samo co w anime więc jak będziecie chcieć to uzupełnię to. Ale musicie mi napisać to)

Zadecydowaliśmy, że dokończymy misję i położymy kres rządom Geto.

Ludzie, którzy nas zaatakowali to byli demoniczni bracia, których ten stary dziad wynają.

Szliśmy dalej, aż Zabuza nas zaatakował. (znowu nie chce mi się opisywać walki więc nie ma)

Zabrał Zabuzę jakiś chłop.
Jestem ciekawy tylko czemu go nie zabił skoro jest jakimś tam łowcą.

Spojrzałem na Kaszolota, który leżał wyczerpany na ziemi z powodu nad użycia sharingana.

Podszedłem do niego i pomogłem mu wstać.
Ile on kurwa waży?

-Jesteś ciężki sensei- Powiedziałem chcąc go wkurzyć.

Ale miło nic mi nie odpowiedział tylko westchnął

----------------------------------------------------------------------------

Ohayo

Przepraszam za tak krótki i dawno nie wstawiany rozdział, ale ciężko mi się teraz pisze.

Miłego dnia/nocy

Wszystko pamiętamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz