3

76 2 0
                                    

Andromeda weszła do aresztu w towarzystwie Narcyzy, Robardsa i pracownika działu rodzinnego, niosącego grubą księgę. Urzędnik w milczeniu wyczarował ambonę, na której położył starą księgę, nałożył na nos okulary i zaczął ją wertować szukając odpowiedniego rozdziału.

- Czy jest matka narzeczonego? – zapytał po chwili

- To ja, Narcyza Malfoy z domu Black – odparła czarownica, a mężczyzna odnotował to na lewitującym pergaminie.

- Kto pełni rolę przedstawiciela rodziny panny młodej?

- Andromeda Tonks, również z domu Black – odparła druga czarownica

- Panna młoda?

- Hermiona Jean Granger – przedstawiła się drżącym głosem gryfonka.

- Pan młody? – zapytał akurat, gdy drzwi do aresztu otworzyły się i wszedł przez nie Minister Magii w towarzystwie blondyna.

- Draco Lucjusz Malfoy – odezwał się stając na wprost Hermiony, jego oczy przypominały jej szare otchłanie, z których nic nie mogła odczytać.

Mimowolnie spuściła głowę, skrępowana faktem, że za jakąś chwilę wypowie przysięgę, która nieodwracalnie da mu nad nią władzę.

Urzędnik rozpoczął ceremonię, w pewnym momencie naciął ich dłonie by ich krew się zmieszała i gdy trzymali się za nie, kontynuował dalej. Z pewną zgrozą i fascynacją obserwowała jak błękitne magiczne ogniwa pojawiały się wokół jej dłoni i nadgarstka, wiążąc ją z Malfoyem. Neutralnym tonem powtarzał słowa po urzędniku, gdy ona sama miała drżący głos. W pewnym momencie Narcyza z Andromedą położyły swoje dłonie na ich, powodując zmianę koloru ogniw na złoty, gdy je zabrały urzędnik mówił jeszcze przez minutę po czym skończył, a ogniwa wniknęły w jej ciało a ona poczuła rozchodzący się po jej ciele żar.

- Gotowe – odparł urzędnik i spojrzał na Malfoya – Proszę przyjść do mojego biura za godzinę po akt ślubu.

Po chwili spakował się i wyszedł.

- Jak się czujesz, moja droga? – zapytała ją z troską Narcyza Malfoy

- Chyba normalnie – stwierdziła, gdy odczucie żaru zniknęło.

- Mogę? – zapytał Kingsley podchodząc i dotknął palcem ją w dłoń, po czym błyskawicznie się cofnął i warknął chwytając za palec – Psia jego mać!

- Co to za zaklęcie? – zapytał Robards

Hermiona tymczasem obserwowała jak na jej dłoni pojawia się szary odcisk palca Kingsleya, skóra ją w tym miejscu lekko mrowiła.

- To czarno magiczna klątwa żądląco parząca – wyjaśnił spokojnie Draco rzucając przeciw zaklęcie na Ministra – Myślałem, że sprawdziłeś tą przysięgę.

- Mogłam zapomnieć mu o tym wspomnieć – mruknęła wtrącając się Andromeda

- Jak to działa? – zapytała Hermiona zerkając na ślizgona... wróć swojego męża. – Mógłbyś? – zapytała unosząc w jego stronę dłoń.

Skinął głową i chwycił ją za nią, musiał rzucić zaklęcie niewerbalne bo po chwili ślad zniknął.

- Im mocniejszy dotyk tym poważniejsze poparzenia, a ślady bardziej ciemne. – wyjaśnił spokojnie puszczając jej dłoń i odsuwając się nieznacznie. Schował ręce do kieszeni ciemnych spodni.

- Zostawimy Was na chwilę samych – uśmiechnęła się delikatnie Narcyza i po chwili wyszli, nawet Robards.

Hermiona spojrzała na blondyna zmieszana, to była ich pierwsze spotkanie sam na sam.

- Dziękuję – odparła – Malfoy?

- Słucham Pani Malfoy – odpowiedział przekrzywiając lekko głowę w lewo

Mimowolnie zarumieniła się na jego słowa, uświadamiając sobie, że faktycznie nią jest.

- Sądzę, że powinniśmy na wstępie wyjaśnić sobie oczekiwania co do tego związku.

- Bardzo Ci się z tym śpieszy, dobrze. Cały Dwór jest do Twojej dyspozycji, poza moim gabinetem i jeszcze jednym pomieszczeniem, będziesz wiedziała którym. Moja matka chciałaby wprowadzić wspólną kolację, więc proszę pojawiaj się na niej. Chyba to wszystko... - zamyślił się po czym spojrzał na nią uważnie – no może jeszcze jedno, kiedyś chciałbym mieć dzieci i to tyle. Cała reszta zależy od Ciebie.

Hermiona stała z rozchylonymi z zaskoczenia ustami, na zmiance o dzieciach.

- Jesteś zaskoczona? Chyba nie sądziłaś, że to będzie białe małżeństwo, skoro cały układ przynosi więcej korzyści Tobie niż mi?

- Jakich korzyści? – wydukała

- Poza względną wolnością, a nie popadaniem w obłęd w Azkabanie, możesz dalej utrzymywać kontakt z całą rzeszą znajomych, masz dostęp do nieograniczonej fortuny, a co pewnie dla Ciebie nie jest też bez znaczenia możesz zamieszkać w mojej bibliotece. No i oczywiście zdobyłaś najbardziej rozchwytywanego kandydata do ręki, czyli mnie. Tak w dużym skrócie.

- Ty... Ty zadufana w sobie... - zaczęła mówić cała czerwona na twarzy ze złości by nagle przerwać, uświadamiając sobie, że przecież sama się na niego zgodziła i jego słowa nie były żadnym kłamstwem.

- Może dokończysz?

Zaprzeczyła głową.

- Dobrze, zatem jeśli pozwolisz pójdę już bo mam trochę spraw do załatwienia... Gdzie się zatrzymałaś w Australii?

- Po co Ci to wiedzieć?

- Żebym mógł ściągnąć Twoje rzeczy?

Westchnęła i potarła dłonią czoło po czym podała mu adres domu w Sydney.

- Kto wpadł na ten pomysł, żeby skorzystać z tego, zapewne zapomnianego już przywileju? – zapytała po chwili

- Ciotka Andromeda przyszła z tym do mojej matki. – wyjaśnił – Jednak sądzę, że pomysł był Teodora. Ostatnio skończył się przekopywać przez dokumenty rodzinne.

- Czyli nie wiedziałeś o tym wcześniej?

Przyjrzał się jej uważniej i przybierając obojętną minę stwierdził

- Wiedziałem... czytając o Twoim aresztowaniu byłem świadomy, że tylko w ten sposób mogłabyś uniknąć więzienia.

Hermiona nie wiedząc jak mu odpowiedzieć, milczała, gdy on podszedł do drzwi żeby wyjść.

- Jeszcze jedno Granger – powiedział stojąc do niej tyłem – Nie żałuj, że rzuciłaś to zaklęcie. I uwierz mi, że gdybyś tego nie zrobiła oni już by nie żyli.

Zanim przetrawiła sens jego słów, on już zdążył wyjść.

Areszt domowy - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz