9

65 3 0
                                    

Przyjęcie urodzinowe Ginny przypominało wystawną galę, rudowłosa była pod wrażeniem aranżacji ogrodu zaplanowanego przez Narcyzę. Harry spacerując z nią po ogrodzie zaprowadził ją do ukrytej w ogrodach altanki obwieszonej girlandami i poprosił ją o rękę. Rozemocjonowana czarownica niemal udusiła go ze szczęścia i po chwili pociągnęła go aby obwieścić wydarzenie wszystkim gościom. Zbierając gratulacje od zebranych i przyjazne uściski, zawędrowała do Hermiony, której wyjątkowo asystował Draco. Chciała już przytulić swoją przyjaciółkę, gdy się zatrzymała dostrzegając jej wzrok.

- Na Merlina... – mruknął ślizgon i chwycił za łokieć Hermionę, która spojrzała na niego zaskoczona – Teraz możesz Wiewióra.

Ginny szybko przytuliła się do Hermiony, tym bardziej szczęśliwa myślą, że może to zrobić bez groźby klątwy. Po chwili odsunęła się od niej i spojrzała na ślizgona, który stał sztywno a na jego czole lśniły krople potu.

- Dziękuję Malfoy – podziękowała ruda.

Skinął tylko głową, puścił łokieć Hermiony i aportował się do swoich komnat.

- To było miłe z jego strony – przyznała Ginny.

- Tak – stwierdziła tylko Hermiona, ciągle odczuwając ciepło promieniujące z miejsca, gdzie trzymał ją chwilę wcześniej Draco.

***

Reszta sierpnia zleciała bardzo szybko i nim Hermiona się obejrzała były jej urodziny. Zakazała przyjęcia urodzinowego ku rozpaczy Narcyzy, zamiast tego zaprosiła Harrego, Weasleyów, Lunę z mężem a także Nevilla z Pansy na skromną kolację. Oczywiście przy stole nie zabrakło żadnego z domowników. Gdy wszyscy goście wyszli, a domownicy położyli się już do łóżek, Hermiona kręciła się na swoim łóżku z powodu bezsenności. W końcu wyszła spod kołdry upewniwszy się w swojej decyzji, że dotychczasowe życie z Draconem niczym dwoje obcych ludzi do niczego jej nie zaprowadzi. Musiała być tą odważną i zrobić pierwszy krok, skoro sam na początku oznajmił, że wszystko zależy od niej. Hermiona od początku była świadoma, że unikanie męża nie polepszy ich relacji, jednak pozwoliła sobie na przyzwyczajenie się do tej całej sytuacji i dworu. Zrobiła więc rachunek sumienia, że wszystkie podłości jakich doznała od Malfoya zostały zrekompensowane uwolnieniem jej od Azkabanu, poprzez poślubienie jej. A faktem było, że nie potrafiła też znaleźć żadnych korzyści, jakie mógł zyskać na małżeństwie z nią.

Przewędrowała więc przez korytarz, wślizgnęła się do sypialni Draco i najciszej jak potrafiła podeszła do jego łóżka. Uniosła już skraj kołdry i chciała wsunąć się pod kołdrę, gdy usłyszała jego głos za sobą.

- Co tutaj robisz?

- Nie śpisz?! – pisnęła próbując się odwrócić, jednak unieruchomił ją ramieniem przyciskając do swojej klatki piersiowej. Sapnęła z wrażenia, gdy doszedł ją jego miętowy zapach.

- Byłem na spacerze. – oznajmił po namyśle, ciągle ją trzymając, żeby nie zobaczyła jego mugolskiego ubrania. Wiedział, że jego ubiór zapoczątkowałby lawinę pytań bez jednoznacznych odpowiedzi. – Nie możesz spać?

- Ja... - zaczęła i postanowiła wziąć się w garść. – Uważam, że powinniśmy spędzać więcej czasu w swoim towarzystwie. Prawie się nie widujemy poza kolacją, więc pomyślałam, że możemy w takim razie chociaż spać w jednym pomieszczeniu.

- Spać? – zdziwił się

- Tak, spać. Jesteśmy małżeństwem od prawie trzech miesięcy, jakbyś nie zauważył, a żyjemy dalej jak obcy ludzie. Dlatego od dzisiaj będziemy spać w tym samym łóżku. - odparła pewniej niż się aktualnie czuła.

Areszt domowy - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz