Wierzę, że potrafisz.

76 5 0
                                    

Powierzchownie sprzątnęłam pokój z tych wszystkich oczyszczaczy aury, czy tam czegoś innego, co przyniosła Katie. Zeszłam na dół do kuchni, przygotować nam przekąski. Zrobiłam popcorn w mikrofali i wyciągnęłam z szafki trochę słodyczy na czarną godzinę. Zaniosłam wszystko do mojego pokoju. Przygotowałam sobie to, czego będę potrzebować jutro rano. Znając moją przyjaciółkę, będziemy się zabijać o dostęp do łazienki.

-Pomóż mi, proszę! -Usłyszałam krzyk Kate, dobiegający zza drzwi. Jęknęłam.

-Czego znowu!? -Zajrzałam do pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna. Katie stała na środku łazienki, cała umorusana farbą, a że była ona rudoczerwona to wyglądało to jak scena zbrodni w jakimś niskobudżetowym horrorze. Patrzyła się na mnie błagalnie, z tym swoim niewinnym uśmieszkiem, który pokazywała tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowała. Przekręciła głowę i zamrugała.

-Pomocy... -Wyszeptała, jeszcze bardziej się do mnie wyszczerzając.

-Daj to. -Niemal wyrwałam jej z rąk opakowanie. Starałam się jak najdokładniej pokryć każde pasmo. Gadałyśmy o wielu nieistotnych pierdołach, do czasu...

-Może mi w końcu powiesz, o czym tak naprawdę rozmawiałaś z Judeeeem?
-Ona to ma wyczucie...

-Już Ci przecież mówiłam! -Zaczęłam coraz bardziej niechlujnie wykonywać swoją pracę.

-Ale nieprawdę! Wiem kiedy kła- Au! Nie wyżywaj się na moich włosach.

-Mówił Ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie upierdliwa? -Uniosłam brew, spoglądając w lustrze na odbicie dziewczyny.

-Taa... Ty, wiele razy. Więc...? Co chciał? -Westchnęłam.

-Chciał, żebym na siebie uważała i się nie przemęczała. -Nie powiedzenie całej prawdy, to w końcu nie kłamstwo, nie? Miałam nadzieję, że Kate da mi już z tym spokój. Jak bardzo się myliłam...

-Aw! Czyli się o ciebie martwi, jak słodko! -Dopiero zrozumiałam, co właśnie zrobiłam.

-Nie wytrzymam z tobą! Nie o to chodzi! -Zaczęła chichotać.

Przyjaciółka dała mi chwilę wytchnienia, zrozumiała jak bardzo nie chce o tym rozmawiać. Prędzej, czy później ten temat do mnie wróci. Zresztą dalej siedziała w łazience, a ja wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i oparłam się o parapet. Popatrzyłam w gwieździste niebo i zamyśliłam się.
Co jeżeli Sharp miał rację? Wykończę się i nigdy nie spełnię moich piłkarskich marzeń?
Co wtedy...?
Co jak odpuszczę? Nie rozwinę się, nic mi się nie uda, poddam się? Tylko udowodnię mojej mamie, że miała rację, że piłka nożna wyniszcza człowieka. Co wtedy...?
Nagle oślepił mnie blask księżyca.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam ponownie w jego stronę. Tak, musiał wyjść właśnie zza chmury.

-Ta dam! -Usłyszałam za plecami,
odwróciłam się. Zobaczyłam Katie w świeżo umytych i wysuszonych włosach. Nie były rude, bardziej rubinowe. Muszę przyznać, że nawet jej pasowały. Na pewno nie będzie się już zlewać ze strojem piłkarskim Raimona.

***

Siedziałam na ławce i patrzyłam jak inne dzieci grają w piłkę. Jedno podanie, zaraz po nim kolejne i strzał na bramkę, w której stał o dwa lata straszny od nas, brat Liama. Był w stanie obronić każdy strzał naszej drużyny. Chłopcy przechwycili piłkę i podali do fioletowowłosej. Ta nie przyjęła odpowiednio piłki i dostała ramię. Upadła na ziemię, i zaczęła płakać.

***

-Shelby do jasnej cholery, obudź się! -Co się dzieje? Kiedy się ocknęłam, Kate skakała po moim łóżku, wyglądała komicznie.

Przełamać obronę, w sercu i na boisku. | Jude Sharp x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz