Super Menadżerki

82 6 0
                                    

Wszyscy spojrzeli na mnie oczekiwająco, a twarz Katie wyrażała jedno wielkie "Chyba cię pojebało stara." Stwierdziłam, że potrzymam ich chwilę w napięciu. Popatrzyłam poważnie po zawodnikach.

-Żartuję! Oczywiście, że chce być w drużynie. Przyjaciółka spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, który po chwili zamienił się w wielką radość. Wszyscy wymieniliśmy się uśmiechami. I byłoby cacy, gdyby nie to, że dalej kręciło mi się w głowie. Chyba nieźle dostałam, cóż się dziwić jak strzał właściwie oddały trzy osoby.

-Wszystko fajnie chłopaki, ale ja muszę usiąść, gorzej mi. -Kapitan skinął na Sharpa i podtrzymując mnie zaczęli prowadzić do ławki. Drużyna podążyła za nami.

-Przepraszamy cię Shelby. -Usłyszałam głos Eagle'a.

-Spokojnie Eric, to moja wina, nie obroniłam. Tak, jak by to Mark powiedział, muszę być silniejsza! A wasz strzał był fenomenalny. -Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. W tym całym zamieszaniu gdzieś zgubiła mi się Katie. Rozglądałam się w poszukiwaniu przyjaciółki. Usiadłam na ławce.

-Rozmawia z Axelem.

-Słucham? -Zadarłam głowę do góry.

-Zobacz, tam przy drzewie. -Odpowiedział Sharp. Odwróciłam się, Kate jak gdyby nigdy nic plotkowała z chłopakiem. Ta to się umie zakręcić.

-Aa tak, masz rację, rzeczywiście. -Posłałam strategowi słaby uśmiech.

-Słuchaj, może odprowadzimy cię do domu? Nie powinnaś w takim stanie wracać sama, kto wie czy znów nie poczujesz się słabiej. -Miło z jego strony, że o tym pomyślał.

-Kolejny świetny pomysł Jude! No chodźcie chłopaki, koniec treningu na dziś.

Spojrzałam jeszcze na Katie, która właśnie z wielkim zaangażowaniem o czymś opowiadała Axelowi. Zauważyła, że na nią spoglądam. Wyciągnęłam telefon i napisałam.

-O mnie się nie martw, chłopaki mnie odprowadzą. Powodzenia:) -Dziewczyna się uśmiechnęła i pokiwała głową.

Spacerowaliśmy tak całą drużyną przez miasto, które oświetlały ostatnie promyki zachodzącego słońca, gadając o największych głupotach. Opowiadali mi różne historie ze szkoły, z treningów. Jak się okazało są na prawdę fajną, zgraną ekipą. Mieszkam na tyle daleko, że Sharp i Evans zdążyli mi opowiedzieć w skrócie całą drogę do zwycięstwa w Turnieju Strefy Futbolu, jak Mark zjednoczył całą drużynę, jak Jude dołączył, aby zemścić się na Zeusie. Ich droga jest na prawdę bardzo imponująca. Im dłużej szliśmy, niektórzy skręcali do swoich domów.

-Jesteśmy już najlepsi w kraju, teraz musimy być najlepsi na świecie! -Wydarł się na nas bramkarz.

-Tak jest Kapitanie! -Odpowiedzieli pozostali zawodnicy.

-Wiesz, Mark my już jesteśmy najlepsi na świecie, a nawet we wszechświecie. -Powiedział czterooki. O co może mu chodzić?

-Huh? -Mruknął zdezorientowany Evans.

-W końcu pokonaliście kosmitów! -Odgadłam, co Sharp miał na myśli. Pokiwał głową z uznaniem.

-Dokładnie tak.

Mark się ożywił. Przez dalszą drogę chłopcy opowiadali mi o potyczkach z Akademią Aliusa,
o znalezieniu Shawna zmarzniętego po środku pustkowia, o spotkaniu Hurley'ego na plaży i o przypadkowym zabraniu Scotty'ego w dalszą drogę. Nie mogłam się nasłuchać tych opowiadań. W pewnym momencie zaczęłam żałować, że już dochodzimi do mojego domu. Podziękowałam za eskortę i pomachałam wszystkim na pożegnanie.

Przełamać obronę, w sercu i na boisku. | Jude Sharp x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz