To już kolejny dzień... męki. Powoli otworzyłem oczy. Spróbowałem wstać, ale moje ciało mi na to nie pozwaloło. Wszystko mnie bolało. Ciągle nas przesłuchiwali. To przez to, że nie wydobyli z nas żadnej informacji. Nie wydaliśmy, bo zostaliśmy tak wszyscy nauczeni. Ale nie wiadomo kto jeszcze tak wytrzyma. To już drugi tydzień tej męczarni. Obok mnie siedziała ze zwieszoną głową moja bordowowłosa siostra. Poprawiła się z grymasem na twarzy i spojrzała na mnie. Lekko się przysunęła, a pochwili pomogła mi wstać. Ranoe przywitał nas lekkim skinieniem głowy. Nikt nic nie mówił. Baliśmy się, że ktoś zaraz znowu zostanie wzięty na przesłuchanie. Nagle nasze milczenie i ciszę przerwał zgrzyt otwieranych drzwi. Do pomieszczenia weszło trzech ludzi. Dwaj zawsze nas zabierali. A trzeci z nich miał bliznę. Zawsze nas przesłuchiwał. Boleśnie ranił i kopał. A teraz sam przyszedł do nas.
- Witajcie!- zaczął mówić bliznowaty- Chciałbym ogłosić ważną rzecz. Już nie będzie przesłuchań, a za tydzień już was tu nie będzie. Wszystkich.Wśród nas zapanował chaos. Niekturzy cieszyli się, a inni zastanawiali się co z nami się stanie. Przecież stwierdzenie "was tu nie będzie" może mieć wiele znaczeń. Mogą nas zabić. Albo sprzedać. Puścić wolno. To ostatnie raczej nie. Znając ludzi nie zrobili by tego. Moja siostrzyczka zaliczała się do optymistów.
- Jej! W końcu z tąd wyjdziemy!- wrzeszczała i przytulała się do mnie naciskając na rany- Jej!
- Ała... Uwarzaj trochę.- odpowiedziałem jej zbyt chłodno, ale zadziąłało na nią cucąco.
- Jasne, nie traćmy głów.- opanowała się lekko.
- Moja siostra. Co nie Kinari?- złożyłem rękę w żółwika.Następnego dnia obudzili nas i przywiązali za szyję sznurem. Czyli nas sprzedadzą. Chociaż tyle, że nas nie rozstrzelają po koleji. Wiedzieliśmy co potrafi taki karabin. Poprowadzili nas do wielkiego wozu. Kiedy cała dwudziestka była już w pojeździe, ludzie ruszyli. Nie wiem ile jechaliśmy, ale zrobiło się już jasno. Wyprowadzili nas z ciężarówki.
- Stawać tu! - wrzeszczeli.
Ustawiliśmy się wszyscy. Bliznowaty wyjaśnił, że zostaniemy sprzedani jako niewolnicy, chociaż tego już każdy się domyślił.
- Targ zacznie się z jakieś 30 minut. Macie ich dobrze pilnować. Ja idę na spotkanie. - dał instrukcje swoim podwładnym facet, po czym poszedł tylko sobie znaną stronę.Zbliżała się dziesiąta godzina, bo tak mówili nasi strażnicy. Czyli o tej godzinie zacznie sprzedaż. Spojrzałem smutnym wzrokiem na siostrę i Ranoe. Prawdopodobnie już się nie zobaczymy.
- Uwaga! Oficjalnie rozpoczynamy targi ludźmi! Oraz oczywiście nie ludźmi! - dotarł do nas jakiś głos. Czyli już pora się porzegnać.Chyba jakieś trzy godziny. Sprzedali już dziewięciu z nas. Wtedy podszedł do nas człowiek wyglądający na bogatego arystokrate.
- Kupie ich wszystkich. - w moich oczach pojawił się smutek. Przecież to arystokracja. Nie wiem co się ze mną stanie. Chociaż wyglądał na miłego. Podnosłem wzrok i spotkałem się z spojrzeniem chłopaka. Uśmiechnął się do mnie lekko widząc mój strach.
- To będzie 22000 nurtów*. - przerwał nam facet, który nas sprzedawał. Mężczyzna zapłacił wziął sznurek od nas i zaczął nas prowadzić w jakimś kierunku.________________________
*nurty - jest to nazwa pieniędzy, którymi płaci się w tym Universum.
________________________Ohayo
Drugi rozdział mam nadzieję że się spodoba. Jest prawie tydziń po pierwszym, ale opóźnienia wynikają z natłoku nowych świetnych anime😂.
CZYTASZ
Światło rzuca cienie
FantasyW Sercu lasów wiedzie się dobrze... Dopóki nie znajdują ich ludzie. Ci o spaczonych sercach pragną wytępić Klan Linao. Dwudziestka zmiennokształtnych zostaje schwytana, ale co z nimi zrobią ludzie? Okładka wykonana przez Amiii036