Właśnie nas zabierali. Nie mogłem uwierzyć że cała jedenastka z nas nadal jest razem. Spojrzałem w stronę siostry i przyjaciela. W ich oczach było widać iskierkę radości. Ranoe lekko się do mnie uśmiechnął. Wiedział że w takich momentach jestem bardzo nie pewny. Mężczyzna prowadził nas dalej aż w pewnym momencie zatrzymaliśmy się. Staliśmy przed wielkim pałacem.
- A więc to jest mój pałac. Chciałbym wiedzieć jak się nazywacie.
Wszyscy na wyścigi zaczęli mówić swoje imiona.
- Ranoe - powiedział mój przyjaciel.
- Teraz zostałeś tylko ty czerwono włosy. - arystokrata zwrócił się do mnie.
- Jestem Kirue
- Więc czas przyszedł i na mnie. Jestem Livien. Chodźcie. - zdjął nam sznór z szyj i zaczeliśmy iść tym razem w stronę wielkiego domu. Chłopak prowadził nas przez korytarze. W końcu znaleźliśmy się przy pokojach na których były numerki.
- To wasze nowe pokoje. Dogadajcie się i przydzielcie sobie pokoje.Obudziłem się następnego dnia w pokoju numer 11, moja siostra była w 9, a Ranoe znajdował się w 7. Udało nam się uzgodnić byśmy mieli pokoje blisko siebie. Ubrałem się i wyszedłem na korytarz. Była już tam reszta naszej paczki. W sumie brakowało tylko jednej osoby. Szybko zorientowałem się że chodzi o Tiari. Zapukałem do pokoju Tiari. Odpowiedział mi lekko zaspany głos, ale już wstała. Po pięciu minutach wyszła z pokoju i dołączyła do całej reszty grupy. Kara mówiła że mamy iść za nią. Szedłem za resztą gadając z Kinari i Ranoe'm. W końcu doszliśmy do wielkiej sali. Zapamiętałem drogę do tego miejsca z łatwością. Był już tutaj Livien i chyba jego rodzice. Tak wyglądali. Męszczyzna miał włosy tak samo bląd co młody arystokrata, a kobieta oczy tak samo błekitne.
- Witajcie nasza nowa służbo - odezwał się starszy człowiek, a w śród nas uniósł się szmer. - Jednak nie będzie to zwykłe pracowanie dla swojego pana jak jest to zwykle. Będziecie dostawać wynagrodzenie za pracę na tym dworze. Postaram się również by każdy z was miał jeden dzień wolny w tygodniu i w sobotę lub niedzielę. W tygodniu będzie też dzień kiedy wieczorem możecie wyjść na miasto. A i jeszcze jedno kiedy to robicie lepiej, wychodząc za mój teren, zakrywajcie swe uszy, ogony i inne rzeczy dla waszego bezpieczeństwa. To tyle na dzisiaj. Ja nazywam się Lin, to jest moja żona Kira, a mojego syna Liviena poznaliście wczoraj. Po zjedzeniu śniadania możecie pozwiedzać, by wiedzieć gdzie co się znajduje. - on również uśmiechał się do nas miło. Livien złapał ze mną kontakt wzrokowy, porozmawiałem z nim trochę. Żeby nie wyszło dziwnie uśmiechnąłem się. Jakoś ostatnio łatwiej mi to wychodzi. - Jadalnia jest tu ale jeżeli chcecie to możecie pójść do kuchni i tam zjeść rozmawiając z innymi. - Moja siostrzyczka odciągnęła mnie od rozmowy i zabrała do kuchni. Krzątali tam się różni ludzie. Przygotowywali własny stół.
- Cześć? - przywitał się Ranoe.
- Ach witajcie! Jak się nazywacie? Jesteście zwiżoduchami? - była to bardzo energiczna i ciekawska dziewczyna jak dla mnie aż za bardzo - Bo ja jestem Ina.
- Tak jesteśmy zwiżoduchami. - Ranoe odpowiedział tej małej świrósce.
- Ja jestem Kinari, to jest mój brat Kirue, a to nasz przyjaciel Ranoe. - zauważyłem że zaczynają się dogadywać. To nie wróży nic dobrego. Szybko zjadłem jedzenie i wyszedłem wraz z Ranoe. Ruszyliśmy by pozwiedzać. Kinari została z Iną. Najpierw trafiliśmy do sali balowej. Była wielka. To przydatna wiadomość na przyszłość. Pozaglądaliśmy w kilka miejsc aż znależliśmy ogród i oranżerię. Zobaczyłem jak Ranoe'mu zaświeciły się oczka. Tyle roślin i ziół. On to uwielbia. Zostawiłem go tam. Sam poszedłem snuć się po korytarzu. W końcu znalazłem uchylone drzwi. Zajrzałem tam. Zobaczyłem półki pełne książek. Poczułem zapach papieru z tuszem. Nogi same zaczęły mi iść znalazłem dobrą książkę i zacząłem czytać. Tak mineła mi reszta dnia. Ranoe mówił mi że jak tylko dowiedział się że jest tu biblioteka popędził tam co sił w nogach bo wiedział że tam będę.___________________________
Ohayo
Rozdział Trzeci już jest. Troszkę nie miałam pomysłu ale uznałam że miesiąc przerwy to za dużo i to napisałam. Ja i terminy. Dobra myślę że jest git.
CZYTASZ
Światło rzuca cienie
FantasiW Sercu lasów wiedzie się dobrze... Dopóki nie znajdują ich ludzie. Ci o spaczonych sercach pragną wytępić Klan Linao. Dwudziestka zmiennokształtnych zostaje schwytana, ale co z nimi zrobią ludzie? Okładka wykonana przez Amiii036